Tomasz Biedrzycki - Zerwane kajdany.pdf

(918 KB) Pobierz
Tomasz Biedrzycki
ZERWANE KAJDANY
Saga
Zerwane kajdany
Copyright © 2015, 2019 Tomasz Biedrzycki i SAGA Egmont
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788726195620
1. Wydanie w formie e-booka, 2019
Format: EPUB 2.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego
jest dozwolone wyłącznie za zgodą SAGA Egmont oraz autora.
SAGA Egmont, spółka wydawnictwa Egmont
Spis treści
Strona tytułowa
BUNT
CESARZ
KSIĘŻNA
BITWA
LURTON
UDERZENIE WOJOWNIKA
BOHATEROWIE
NEKROMANTA
KRÓL I KSIĄŻĘ
UCIECZKA
O książce
Zerwane kajdany
BUNT
Mury rozległej twierdzy ozłocił jeden z ostatnich blasków zachodzącego ognia.
Długie cienie kładły się na niemal pustych blankach i tylko gdzieniegdzie widniała
samotna sylwetka strażnika. W ogromnym oknie sali rycerskiej pojawiła się
postawna sylwetka dziedzica, był to krępy brunet o krótko przyciętej brodzie i
kruczoczarnych włosach. Jego błękitne, zimne oczy omiotły najbliższe mury. Mimo
zewnętrznego spokoju, wrzał w nim gniew. Odwrócił wzrok by spojrzeć na ciemne
wnętrze sali gdzie prócz długiego stołu i osiemnastu krzeseł, wśród kamiennych
murów była już tylko ciemność. Wszystkie łuczywa zostały wygaszone przez
służbę.
, „Do czego to doszło...” pomyślał z przekąsem. Władca królestwa Barthii,
najsilniejszego królestwa Wschodu, przyjmował rzemieślnika po ciemku, cichcem
niczym lichwiarz, co to niejedno ma za skórą. Władca zamku pokręcił przecząco
głową, jakby zaprzeczał swoim własnym myślom. Spoczął na krześle u szczytu
stołu. Z daleka dał się słyszeć miarowy chód okutych butów. Cicho skrzypnęły
drzwi i stanął w nich szeroki, krępy człowiek. Jego twarz przedstawiała szczególny
widok. Rozległe oparzenia szpeciły całą lewą stronę. Skłonił się nisko.
Panie, wzywałeś mnie – drzwi za mężczyzną zamknęły się z cichym
skrzypnięciem. Dziedzic skinął głową wskazując krzesło tuż obok siebie.
Aine, cieszę się, widząc cię całym – przyjrzał się uważniej bliznom w
zapadającym mroku.
Wielkie nieba –mruknął.
Miałeś wiele szczęścia. – Pokręcił głową ze zdumieniem. W niknącym blasku
wydawało się, że blizny żyją własnym życiem. Książę przez moment wpatrywał się
w nie zafascynowany.
W rzeczy samej – przybysz stanął przy stole i położył nań szeroką, skórzaną
torbę. Trzy wyryte znaki cechowe zabłysły na moment w ostatnich promieniach
słońca i sala rycerska zamku Ravalion utonęła w mroku. Zapanowała głucha cisza
potęgowana przez ciemność, po czym dobiegł z niej głos rzemieślnika.
Panie, czy to nie nazbyt ryzykowne, kazać mi przynosić tutaj tę broń? – W
głosie rusznikarza zabrzmiał niepokój.
Jakem Bridhard, dawno nie słyszałem bardziej przedniego żartu – rozbrzmiał
rozweselony głos dziedzica.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin