A.M.Chaudiere A.Caligo - Na jej rozkazy - (+18) (1).pdf

(1682 KB) Pobierz
A.M. Chaudière & A. Caligo
Na jej rozkazy
Wydanie I
ISBN 978-83-944449-8-3
Copyright © by Wydawnictwo Czarna Kawa & A.M. Chaudière,
A. Caligo, Polanka Wielka 2016
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt
jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu
wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Czarna Kawa.
Projekt okładki: Marta Damasiewicz
Redakcja: Paulina Kielan
Korekta: Katarzyna Wróbel
Skład i łamanie: Marcin Satro
Druk: Elpil
Wydawnictwo Czarna Kawa
ul. Południowa 37, 32-607 Polanka Wielka
tel. +48 501 215 360
e-mail: wydawnictwoczarnakawa@gmail.com
www.wydawnictwoczarnakawa.pl
Część pierwsza
1. Fanny
Bezsenność ssie…
Można było się spodziewać, że i tę noc strawię na nadmiernym
myśleniu o ostatnich dniach.
Wszystko w moim życiu zawsze musi wywracać się do góry
nogami akurat wtedy, gdy coś się układa. Ester ciągle mi powtarza, że
tak musi być, bo jestem urodzona pod gwiazdą, której wpływ powoduje,
że świat zjada moje marzenia. Patrzę wtedy na nią jak na psycholkę,
którą oczywiście jest – jej małe rozbiegane oczka wciąż próbują nadążyć
za życiem, które ucieka jej sprzed nosa. Ja mam podobnie.
Ester już dawno przestała na mnie działać, a jej słowa stały się nic
nieznaczącą papką. To nie moja wina, że znalazłyśmy się w tej
śmierdzącej kawalerce. Znowu. Po prostu dzieciaki były zbyt sprytne,
więc dochody z tych jej magicznych sztuczek nie mogły dłużej stanowić
podstawy naszego utrzymania. Głupie triki, o których wiedziała połowa
widowni, aż w końcu jakiś maniak magii zdemaskował je kilka dni temu.
Tak po prostu. Nasza wymarzona działalność upadła, a właściciel
świetnego lokum wyrzucił nas na bruk.
Odkąd wróciłyśmy do obskurnej kamienicy na obrzeżach
metropolii, postanowiłam, że już nigdy więcej nie posłucham stukniętej
Ester. Chciałam jej także nie wpuszczać do środka – cholera wie, jakie
kłopoty znów mogłaby sprowadzić – no ale… Ester to moja…
„przyjaciółka” od czasów liceum, kiedy to łaziła za mną krok w krok,
mała dziwaczka, a ja tylko z tego korzystałam. Nigdy nie zależało mi na
tym, by bratać się z nią w inny sposób, ale ma interesującą urodę.
Oczywiście ten wyżarty zjawiskami paranormalnymi mózg wiele jej
ujmuje, ale czy nie mogłam się po prostu zabawić? Kobieta to kobieta.
Tak, jestem zdeklarowaną lesbijką. Tak zdeklarowaną, że moi
starzy nic nie mogli z tym zrobić, chociaż próbowali. Wzywali księży,
egzorcystów, psychiatrów. Nikt poza nimi nie widział jednak we mnie
niczego strasznego, prócz farbowanych na niebiesko włosów i kilku
kolczyków czy tatuaży. Potrafię być czarująca i stawiać na swoim. Mój
uśmiech – jak mówią i mówili – działa cuda.
Kilka lat temu pożegnałam liceum i udałam się w świat. Starzy nie
chcieli na mnie patrzeć, dlatego zebrałam manatki i zwiałam. Poprawka:
tylko matka nie chciała. Ojciec co jakiś czas przysyła mi kilka groszy,
żebym gdzieś nie umarła, a ja lojalnie udaję, że nie wiem, skąd je mam.
Pozwala mi to utrzymać siebie i zdziwaczałą, słodką Ester z dala od
kłopotów.
One jednak zawsze mnie znajdują.
Jednakże to aktualnie nie było takie istotne. Na głowie miałam
dzień otwarty, w którym musiałam wziąć udział. Wiecie, niby nic.
Dostałam tak zwaną praktykę w gazecie dla pasjonatów roślin, które
uwielbiam. Dorabiam czasami na zamówieniach w kwiaciarni niedaleko
kamienicy. Tamtejsze pracownice nie mają w ogóle pojęcia, jak powinna
wyglądać odpowiednia wiązanka na pogrzeb czy ślub. Czytają kobiece
czasopisma i żują gumę, totalnie mnie ignorując. Tom – pracodawca –
doskonale zdaje sobie sprawę z ich nicnierobienia, ale zwracanie im
uwagi po raz setny mija się z celem. Najczęściej siedzi na zapleczu i sam
dogląda sklepiku. Zastanawiam się, czemu tak się męczy. Pełno ludzi w
tym mieście potrzebuje roboty, ale on nie zwolni tych kobiet. Nie, bo
przecież one mają papierki z wyższych studiów i pożal się Boże świstek
ze stażu odbytego w tej młodej korporacji zajmującej się architekturą
krajobrazu. Cóż, nawet na mnie za pierwszym razem ta informacja
zrobiła wrażenie. Takie doświadczenie powinno je do czegoś
zobowiązywać. Na przykład do ruszenia tyłka ze sklepu i przygotowania
reportażu z wyżej wymienionej atrakcji. Tak, właśnie tym, między
innymi, był dla mnie dzisiejszy dzień.
Jasne, jestem, jaka jestem. Kręcę. Kombinuję. Mam szczęście w
nieszczęściu i liczę na swojego farta całe życie. Ale kwiaty i możliwość,
że zostanę zauważona, a może nawet staż w tej firmie? Boże. Marzenie.
Bo z moich informacji wynikało mniej więcej, że w trakcie tego
wszystkiego ludzie z enigmatycznej firmy będą poszukiwać chętnych na
praktyki.
Można powiedzieć, że następnego dnia to marzenie miało się w
Zgłoś jeśli naruszono regulamin