Calder_Narodziny_odwagi_calder.pdf

(4986 KB) Pobierz
Tytuł oryginału: Becoming Calder: A Sign of Love Novel #1
Tłumaczenie: Petra Carpenter
ISBN: 978-83-283-2027-7
Copyright © 2014 by Mia Sheridan. All Rights Reserved.
Permission by the author must be granted before any part of this book can be used for
advertising purposes. This includes the right to reproduce, distribute, or transmit in any
form or by any means.
Polish edition copyright © 2016 by Helion SA.
All rights reserved.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu
niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą
kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym,
magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź
towarowymi ich właścicieli.
Autor oraz Wydawnictwo HELION dołożyli wszelkich starań, by zawarte w tej książce
informacje były kompletne i rzetelne. Nie biorą jednak żadnej odpowiedzialności ani za
ich wykorzystanie, ani za związane z tym ewentualne naruszenie praw patentowych lub
autorskich. Autor oraz Wydawnictwo HELION nie ponoszą również żadnej odpowiedzialności
za ewentualne szkody wynikłe z wykorzystania informacji zawartych w książce.
Drogi Czytelniku!
Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres
http://septem.pl/user/opinie/calder
Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.
Wydawnictwo HELION
ul. Kościuszki 1c, 44-100 GLIWICE
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail:
septem@septem.pl
WWW:
http://septem.pl
(księgarnia internetowa, katalog książek)
Printed in Poland.
Kup książkę
Poleć książkę
Oceń książkę
Księgarnia internetowa
Lubię to! » Nasza społeczność
Rozdzia 1.
Rozdzia 1.
Calder, lat dziesi
Pojawi a si u nas we wtorek. Pami tam to, bo podlewali my fasol ,
a fasol podlewa o si tylko w drugi dzie tygodnia. Bia ego d ipa
us ysza em, zanim go jeszcze zobaczy em, a gdy unios em g ow ,
w a nie wyje d a zza zakr tu i, wznosz c za sob tuman py u, ob-
ra kierunek na pole, na którym pracowali my. Wyt y em wzrok
i zobaczy em, e za kierownic siedzi Hector Bias, a obok niego, na
miejscu pasa era, jest kto z w osami w s omkowym kolorze. Przy-
o y em d o do czo a jak daszek i mru c oczy od jaskrawego, pu-
stynnego s o ca, stara em si lepiej dojrze wn trze auta, ale od-
blaski wiat a na szybie skutecznie mi to uniemo liwia y; d ip by
zreszt jeszcze za daleko.
— Hector wróci ! — wykrzykn em.
— Ciszej, Calder — upomnia a mnie mama. — Hector b dzie
zadowolony, widz c, jak ci ko pracujesz. — Zauwa y em jednak,
e zanim wróci a do pracy, u miechn a si na widok zbli aj cego
si auta. Przewróci em oczami i za plecami pokaza em jej j zyk,
ale pos usznie nachyli em si obok niej i wróci em do serwowania
fasolom nale nych im kilku centymetrów wody, aby wyros y wysokie,
bujne, silne i zdo a y wy ywi ca nasz stodwudziestk .
Pó niej ju jej nie widzia em. Zamieszka a z Hectorem w g ów-
nej siedzibie. By a jego b ogos awion — wybrank , która b dzie sta
u jego boku, kiedy my, jego ludzie, zostaniemy powitani przez bogów
na Polach Elizejskich, w najcudowniejszym raju w niebiosach.
19
Kup książkę
Poleć książkę
Calder. Narodziny odwagi
Wszyscy jednak chcieli my j zobaczy . Ka dy by ciekaw, kim jest
kobieta, która — jak mówi a przepowiednia — wraz z Hectorem
poprowadzi nas w za wiaty, gdy przyjd wielkie powodzie i nast pi
koniec wiata. Domy la em si , e by a czym w rodzaju naszego
biletu wst pu.
Wie ci o tym, e Hector znalaz j w trakcie jednej ze swoich
pielgrzymek, dotar y do nas za spraw Matki Miriam, jego pierwszej
konkubiny. Ale sam Hector przebywa z dala od nas przez d ugi
czas, prawie dwa lata, i zagl da tu tylko jakie dwa razy w miesi cu,
eby nadzorowa edukacj swej wybranki i zadba o to, by by a
gotowa na przej cie swoich obowi zków w ramach naszej rodziny.
Mia a do odegrania naprawd wa n rol .
Nic dziwnego, e dzie , w którym — jak nam powiedziano —
mieli my wreszcie zosta sobie przedstawieni, by czym szczególnym.
Szybko przebrali my si z naszych brudnych, roboczych, lnianych
ubra — m czy ni i ch opcy nosili spodnie przepasane sznurkiem,
a dziewcz ta i kobiety d ugie sukienki — w lu ne koszule. Oczywi-
cie latem w Arizonie by o tak upalnie, e zwykle chodzi em bez
koszuli i zawi zywa em na szyi pierwszy lepszy kawa ek tkaniny,
jaki wpad mi w r ce, eby podczas pracy móc ociera pot z czo a.
R cznie robione tkaniny gryz y, ale i tak wola em to od s onego
potu, który cieka mi do oczu. Kilku innych ch opców zacz o robi
tak samo jak ja i zachowywa si , jakby to oni wpadli na ten po-
mys , co w sumie mi nie przeszkadza o. W ko cu nie by to prze-
cie jaki wiekopomny wynalazek.
Po za o eniu czystych spodni i koszuli wybieg em przez drzwi
naszej ma ej, drewnianej, dwuizbowej chatki, s ysz c za sob g os
mamy: — Tylko b d na czas, Calder!
— B d ! — odkrzykn em, a potem, pokas uj c, pobieg em
slalomem mi dzy innymi chatkami. Wiedzia em, e mój g os mia
chropawe, piskliwe brzmienie, a krzyczenie czasami powodowa o
ból krtani. Mama opowiada a, e kiedy mia em trzy lata, p aka em
i p aka em przez d ugi czas, a to doprowadzi o do jakiego urazu
20
Kup książkę
Poleć książkę
Rozdzia 1.
gard a czy co takiego. Powiedzia a, e nie pami ta, co wywo a o ten
maraton p aczu, ale pewnego dnia sta o si tak, jakbym postanowi ,
e ju nigdy wi cej nie b d smutny — i rzeczywi cie tak by o.
Mama twierdzi, e smutek nie le y w mojej naturze. Pewnie to
prawda, bo nie pami tam, ebym kiedykolwiek si martwi .
Zapuka em do tylnych drzwi chatki Xandra i otworzy a mi jego
szesnastoletnia siostra, Sasha. Jej d ugie, br zowe w osy sp ywa y
mi kk fal na plecy. Omiot em j spojrzeniem, a potem zadar em
g ow , eby spojrze jej w oczy. — Cze , Sash — powiedzia em,
unosz c brwi i próbuj c wyprostowa si najbardziej, jak umia em,
eby dorówna jej wzrostem.
Sasha przewróci a oczami i zerkn a przez rami . — Xander!
— zawo a a. — Przyszed twój ma y przyjaciel.
— Ma y? — zaperzy em si ura ony. — Wiedz, e w tym roku
uros em siedem centymetrów. Tata oznaczy to na cianie.
Sasha zagryz a warg i wygl da a tak, jakby próbowa a si nie
roze mia . Wtedy pojawi si Xander, jak b yskawica mign obok
niej i w przelocie chwyci mnie za rami , zmuszaj c, bym pobieg
za nim.
— Co si dzieje?! — wysapa em, gdy biegli my gruntowymi
drogami, o w os mijaj c star Matk Will z jej zio ami, które usy-
pane w poka ny kopczyk ci gn a za sob na wózku.
Krzykn a co w nasz stron , ale jak zwykle trudno by o j zro-
zumie ; pewnie dlatego, e brakowa o jej strasznie wielu z bów.
Domy la em si , e na to chyba nie ma zio owego lekarstwa.
Xander wreszcie si zatrzyma , a gdy go dopad em, upn em go
w rami . Roze mia si , unikaj c kolejnego ciosu. — Ej e, zaraz
b dziesz chcia by dla mnie milszy!
Rozejrza si , potem konspiracyjnie pochyli i szepn : — Zobacz,
co podw dzi em. — Otworzy d o , na której le a y cztery idealne
kostki cukru.
— Le niczówka? — spyta em, tak e si rozgl daj c, a potem
wyci gn em d o , gdy Xander uj dwie kostki, by mi je poda .
21
Kup książkę
Poleć książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin