Bentley_Prywatne_imperium_1_benpi1.pdf

(3447 KB) Pobierz
Tytuł oryginału: Bentley (Vested Interest #1)
Tłumaczenie: Sylwia Chojnacka
ISBN: 978-83-283-6515-5
Copyright © 2017 Moreland Books Inc.
Polish edition copyright © 2020 by Helion SA
All rights reserved.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu
niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą
kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym,
magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź
towarowymi ich właścicieli.
Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci —
żyjących obecnie lub w przeszłości — oraz do rzeczywistych zdarzeń losowych, miejsc
czy przedsięwzięć jest czysto przypadkowe.
Drogi Czytelniku!
Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres
http://editio.pl/user/opinie/benpi1
Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.
Helion SA
ul. Kościuszki 1c, 44-100 Gliwice
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail:
editio@editio.pl
WWW:
http://editio.pl
(księgarnia internetowa, katalog książek)
Printed in Poland.
Kup książkę
Poleć książkę
Oceń książkę
Księgarnia internetowa
Lubię to! » Nasza społeczność
B
ENTLEY
ROZDZIAŁ 1
BENTLEY
WYSZEDŁEM NA ZEWNĄTRZ
i wciągnąłem powietrze do płuc. Po
czterech dniach duszącego, uciążliwego upału wsiąkający w ziemię
i przepędzający wilgoć deszcz przywitałem z wielką ulgą. Dzięki
niemu poranek był chłodny i rześki.
— Pańska gazeta — odezwał się Andrew, mój majordomus.
Skinąłem głową i wziąłem egzemplarz „The Globe and Mail”. Spoj-
rzałem na ulicę i ucieszyłem się, kiedy zobaczyłem,
że
mój samo-
chód już podjeżdża. Jak zwykle Frank zjawił się na czas, a właściwie
nawet chwilę wcześniej — tak samo jak ja.
Samochód zaparkował przy krawężniku, a tylna szyba się obni-
żyła.
Aiden Callaghan, szef mojej ochrony i moja prawa ręka, wy-
siadł z auta i teatralnie machnął potężnym ramieniem.
— Pański samochód, Wasza Eminencjo.
5
Kup książkę
Poleć książkę
M
ELANIE
M
ORELAND
Zignorowałem jego ton i typowy dla niego humor i zająłem
miejsce z tyłu samochodu, po czym zapiąłem pas. Otworzyłem ga-
zetę, której papier wciąż był szeleszczący i niepoplamiony. Jeśli
Aiden dobierał się do gazety przede mną, często była pognieciona
i pomazana, z plamami kawy na brzegach albo klejąca od pączka,
którego akurat jadł podczas czytania. Najwyraźniej ten człowiek
był niereformowalny.
— Jedziemy do biura pana Tomlina?
— Tak, Frank.
Zacząłem czytać kolumnę finansową, gdy nagle Aiden zahaczył
palcem o górną część gazety.
— Nie usłyszę nawet „dzień dobry”, dupku? „Dzięki za to,
że
jesteś tak wcześnie”? Nic?
Przewróciłem oczami i gwałtownie zamknąłem gazetę.
— Za to ci płacę.
Cisza.
Mruknąłem cicho i złożyłem gazetę.
— Dzień dobry.
Aiden rozparł się na siedzeniu z uśmiechem, kładąc rękę na skó-
rzanym oparciu.
— Dzień dobry, słoneczko.
— Nie przeginaj pały.
— Czy mogę wiedzieć, dlaczego jedziemy na spotkanie o wscho-
dzie słońca? Wiesz, jesteś właścicielem firmy. Możesz ustalać spo-
tkania tak, by mogli się zjawić na nich normalni ludzie, nie tylko
nocne marki i prostytutki.
Powstrzymałem się od uśmiechu po jego przytyku.
— Czeka mnie dzisiaj bardzo pracowity dzień.
— Sądzę,
że
po prostu lubisz wkurzać Grega i zmuszać go do
przyjazdu do biura bardzo wcześnie rano.
6
Kup książkę
Poleć książkę
B
ENTLEY
Wyjrzałem przez okno. Rzeczywiście było wcześnie. Ruch uliczny
był znikomy, co jak na Toronto wydawało się niezwykłe. Wolałem
spotkania z samego rana. Po piątej najczęściej już nie mogłem za-
snąć i lubiłem zaczynać dzień tuż po obudzeniu się.
Lekceważąco wzruszyłem ramieniem i uśmiechnąłem się szeroko.
— Dla twojej informacji, Aiden, jestem pewien,
że
nocne marki
i prostytutki już dawno są w
łóżkach.
Poza tym mówiłem ci,
że
nie
potrzebuję cię dzisiaj rano.
Pokręcił głową.
— A ja ci mówiłem,
że
nie zamierzamy ryzykować.
Westchnąłem i strzepnąłem ze spodni paproszek.
— To były tylko czcze pogróżki. Nic z nich nie wyniknęło.
Przesadzasz z tą ostrożnością.
Nachylił się w moją stronę, a beztroska zupełnie zniknęła z jego
głosu.
— Ktokolwiek to był, groził ci, Bent. Nie uważam,
że
to były
czcze pogróżki. Wspominali o umowie, którą koniecznie chcesz
doprowadzić do skutku, więc coś o tobie wiedzą. Dopóki to nie
ustanie, będę się ciebie trzymał jak rzep psiego ogona. — Cofnął się.
— Poza tym dzięki temu będę miał szansę wkurzyć wielkiego praw-
nika. — Jego uśmiech powrócił, szeroki i
łobuzerski.
Aidena i Grega
łączyła
chyba relacja balansująca na granicy mi-
łości
i nienawiści. Aiden szanował Grega, a mimo to nieustannie ze
sobą rywalizowali.
Poznałem Aidena na studiach. Po założeniu firmy zapewniłem
jemu i naszemu kolejnemu przyjacielowi Maddoxowi miejsce w za-
rządzie. Od tamtego czasu byliśmy nierozłączni.
Sześć lat temu Greg został moim prawnikiem. Był już starym
człowiekiem o oschłym i chłodnym usposobieniu, ale był geniuszem.
Właśnie takiego prawnika potrzebowałem. Bez emocji, zawsze trzy-
mającego kontrolę i takiego, który pragnie wygrywać.
7
Kup książkę
Poleć książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin