Dzien_w_ktorym_powrocil_dzienw.pdf

(4490 KB) Pobierz
Tytuł oryginału: The Day He Came Back
Tłumaczenie: Edyta Stępkowska
ISBN: 978-83-283-6594-0
Copyright © 2019. The Day He Came Back by Penelope Ward
Polish edition copyright © 2020 by Helion SA
All rights reserved.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu
niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą
kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym,
magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź
towarowymi ich właścicieli.
Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci —
żyjących obecnie lub w przeszłości — oraz do rzeczywistych zdarzeń losowych, miejsc
czy przedsięwzięć jest czysto przypadkowe.
Drogi Czytelniku!
Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres
http://editio.pl/user/opinie/dzienw
Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.
Helion SA
ul. Kościuszki 1c, 44-100 Gliwice
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail:
editio@editio.pl
WWW:
http://editio.pl
(księgarnia internetowa, katalog książek)
Printed in Poland.
Kup książkę
Poleć książkę
Oceń książkę
Księgarnia internetowa
Lubię to! » Nasza społeczność
D
ZIEŃ
,
W KTÓRYM POWRÓCIŁ
Rozdział pierwszy
Raven
Dziesięć lat wcześniej
tałam w kuchni, gdy mama podeszła do mnie od tyłu i powiedziała:
— Drobna zmiana planów, Raven.
Przerwałam wycieranie lśniącego granitowego blatu wyspy ku-
chennej.
— Co się stało?
— Muszę cię prosić,
żebyś
przerwała sprzątanie i zamiast tego
skoczyła do sklepu po zakupy. Chłopcy wracają dziś z Londynu.
Ruth powiedziała nam dopiero teraz.
„Chłopcy” to Gavin i Weldon Mastersonowie, synowie Ruth
i Gunthera Mastersonów, naszych pracodawców. Gavin miał jakieś
dwadzieścia jeden lat, a Weldon był o trzy albo cztery lata młodszy.
Nigdy ich nie widziałam, bo gdy byłam młodsza, mama nie zabie-
rała mnie ze sobą do pracy. Ale od czasu do czasu o nich wspomi-
nała. I z tego, co zrozumiałam, ich coroczny powrót z Europy
świętowano
niczym powtórne przyjście Chrystusa. Wiedziałam
też,
że
Gavin właśnie zrobił licencjat na Oxfordzie, a Weldon cho-
dził w Anglii do szkoły z internatem.
S
7
Kup książkę
Poleć książkę
P
ENELOPE
W
ARD
Mama była gosposią Mastersonów od ponad dziesięciu lat. Nie-
dawno uznali,
że
od końca maja do września, gdy chłopcy przyjadą
na wakacje, w domu przyda się dodatkowa para rąk, więc na ten
czas mama załatwiła mi pracę pokojówki na pół etatu. W przeci-
wieństwie do wielu innych mieszkańców wyspy Mastersonowie nie
byli miłośnikami białego szaleństwa i nie migrowali na północ
w miesiącach letnich. Mieszkali w Palm Beach przez okrągły rok.
Ich posiadłość znajdowała się zaraz za mostem, niemal dokład-
nie na wprost mojego domu w West Palm Beach. Niby niedaleko,
a jednak miało się wrażenie,
że
to inny
świat.
— O której przyjeżdżają? — zapytałam.
— Ponoć właśnie wylądowali na Palm Beach International.
Ekstra.
Mama wręczyła mi kartkę.
— Tutaj masz listę. Leć i pamiętaj,
żeby
broń Boże nie kupić ni-
czego, co nie jest ekologiczne. Inaczej Ruth dostanie apopleksji.
***
Wyprawa do sklepu zajęła więcej czasu, niż się spodziewałam. Upier-
dliwe było to czytanie etykiet i sprawdzanie, czy na pewno wszystko
jest „eko”.
Kiedy po powrocie zaczęłam wykładać zakupy w kuchni, nagle
zobaczyłam,
że
ktoś siedzi w kącie w wykuszu, w którym domow-
nicy zwykle jadają
śniadania.
Rozpoznałam go ze zdjęć. To był młodszy syn, Weldon. Miał
włosy w kolorze ciemnego blondu i delikatne rysy twarzy. Był bar-
dzo podobny do Ruth.
Wydawał się kompletnie nie zauważać mojej obecności, bez
reszty pochłonięty pałaszowaniem chili con carne i ekranem swo-
jego telefonu.
8
Kup książkę
Poleć książkę
D
ZIEŃ
,
W KTÓRYM POWRÓCIŁ
— Cześć — zagadnęłam. — Jestem Raven.
Nic. Ani słowa.
— Hej — powtórzyłam.
Nadal nic.
Czy ja jestem niewidzialna?
Nie miał w uszach słuchawek.
Wiedziałam,
że
mnie słyszał, a mi-
mo to nawet nie podniósł wzroku.
Zaczęłam więc mruczeć pod nosem, przekonana,
że
i tak jest za-
jęty zabawą telefonem.
— Aha, kumam. Jesteś zadufanym w sobie, tępym gnojkiem, który
nie uznaje ludzi z niższym saldem w banku. Czemu niby miałbyś
się do tego zniżać, gdy możesz się dalej obżerać jakby nigdy nic?
W porządku. I tak mam cię w dupie.
— …stary trupie — zza pleców dobiegł mnie niski głos.
Cholera!
Odwróciłam się bardzo wolno i zobaczyłam przed sobą najbar-
dziej oszałamiające błękitne oczy, wpatrzone we mnie.
Gavin. Ten drugi.
Uśmiechał się szeroko. Inaczej niż jego brat, który zdawał się
całkowicie pozbawiony charakteru, Gavin Masterson czarował już
samym uśmiechem. I był zabójczo przystojny. Bez przesady moż-
na było powiedzieć,
że
wyglądał jak gwiazdor filmowy. I był zde-
cydowanie bardziej dorosły niż na zdjęciach wiszących w domu.
Żołądek
zacisnął mi się w kamień.
— Yyy…
— Nie przejmuj się. Nikomu nie powiem. — Uśmiechnął się
lekko i spojrzał przelotnie na brata. — I po prawdzie należało
mu się.
Gdy odzyskałam mowę, wyjąkałam tylko:
— Ale i tak… To było niestosowne. Ja tylko…
9
Kup książkę
Poleć książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin