Brakujaca_instrukcja_s_002u.pdf

(158 KB) Pobierz
P
rzemek podszedł do okna. Wiosenne słońce wlewa-
ło jaskrawe światło wprost do jego pokoju. W od-
dali słychać było okrzyki dobiegające z pobliskiego
stadionu. Nie przepadał za tymi niedzielami, gdy klub
piłkarski rozgrywał mecz u siebie. Okna jego miesz-
kania wychodziły na wschód, wprost na kompleks
sportowy, w którym największą atrakcją był trzecioli-
gowy klub piłkarski o nazwie „Kobrownik Huta Pącz-
na”, który mieszkańcy Pączny i pobliskich miast na-
zywali po prostu „Kobry”.
Wciągnął rześkie przedpołudniowe powietrze i za-
mknął okno. Ramy okna były dźwiękoszczelne i nie
przepuszczały nic z dźwięków z zewnątrz, w tym tak-
że stadionowych krzyków. Wrócił do biurka i usiadł
na krześle. Miejsce to pełniło w domu podwójną rolę
— było miejscem pracy, jak i odpoczynku. Tego dnia
odpoczywał. Nazywał to odpoczynkiem, choć gdy
spojrzało się na niego nieco z boku i porównało wyko-
nywane czynności do tych, jakie robił w pracy, można
było odnieść wrażenie, że jednak pracował. Działo się
tak, gdyż jego fachem było programowanie, któremu
poświęcał większość czasu.
Praca programisty komputerowego w dużej części
polega na pisaniu kodu, dzięki któremu skrypty i pro-
gramy mogą działać. Kod to mówiąc w skrócie taka
lista poleceń dla komputera, dzięki której kompu-
ter wie co i kiedy wykonać, czy też pokazać na ekra-
nie. Jeżeli do wytłumaczenia tego można by użyć ja-
kiejś prostej analogii do zachowań ludzkich, to jedną
z nich mogłoby być przyrównanie programisty i kom-
putera do małżeństwa. Gdy żona prosi męża, aby zro-
Rozdział 1
bił zakupy, odebrał dziecko z przedszkola i umył sa-
mochód, to tym samym działa jak programista, a mąż
jak komputer, który przyjmuje zadania do wykonania.
W swojej pracy Przemek rozwijał program eduka-
cyjny, a w czasie wolnym tworzył własną aplikację do
zarządzania serwerami danych. Tę niedzielę postano-
wił w całości przeznaczyć na pracę nad aplikacją.
Do pokoju weszła Gosia, żona Przemka. Nic nie mó-
wiąc podeszła do okna. Stanęła przy parapecie i zda-
wała się spoglądać na coś gdzieś na dole. Przemek
uniósł wzrok znad monitora komputera. Spojrzał na
nią, po czym wstał i podszedł do niej. Stał tuż za jej
plecami. Wsunął dłonie pod jej ręce i splótł je na jej
brzuchu.
‒ Czego tam wypatrujesz? ‒ zapytał.
‒ Ciotki Weroniki ‒ odpowiedziała. ‒ Miała dziś
nas odwiedzić. Zapomniałeś?
‒ Aaa, tak ‒ odparł. ‒ Zapomniałem ‒ dodał
z uśmiechem.
Spojrzał przez okno na ulicę. Mieszkali na drugim
piętrze czteropiętrowego bloku.
‒ Spójrz, jaki ten facet ma śmieszny kapelusz ‒
wskazał Gosi małego człowieczka, kierującego się do
wejścia bloku.
‒ To chyba nasz sąsiad ‒ rzekła i przyjrzała się
bardziej ‒ Tak, to on.
W tym mieszkaniu w Pącznie mieszkali już niemal
pół roku i do tej pory nie rozpoznawali dobrze wszyst-
kich sąsiadów. Większy problem miał z tym Przemek,
który nigdy nie miał pamięci do twarzy. Z tego powo-
du na wszelki wypadek kłaniał się wszystkim napo-
tkanym osobom w klatce schodowej i przed blokiem.
Dawało mu to ten komfort, że dzięki temu nie pomijał
w milczeniu żadnego sąsiada.
Kup książkę
6
Brakująca instrukcja
Brakująca instrukcja
Gosia była osobą bardziej otwartą do ludzi od
Przemka. Częściej rozmawiała z sąsiadami czy to na
klatce schodowej, czy przy okazji spotkania w osie-
dlowym sklepie. Z łatwością nawiązywała kontak-
ty i pod tym względem była przeciwieństwem Prze-
mka.
Ucałował ją w głowę i wrócił do stanowiska kom-
puterowego. Kontynuował pracę nad aplikacją. Przez
jego myśli przebiegało wiele konstrukcji, algorytmów
czy terminów, które dla osoby spoza branży progra-
mistycznej mogłyby wydać się niezrozumiałym języ-
kiem obcym. W rzeczy samej były to języki, ale nie
obce, lecz takie służące do rozmowy z komputerem —
języki programowania. Powracając do analogii kom-
putera i programisty jako małżeństwa, to język pro-
gramowania odpowiada sposobowi, w jaki żona prze-
kazuje mężowi listę zadań do wykonania np.: słownie,
w postaci punktów na kartce papieru, poprzez e-mail
czy w jakiś inny sposób.
W domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka do drzwi. Cio-
cia Weronika dzwoniła po raz kolejny i kolejny, nie
zdając sobie sprawy z tego, jak wielką irytację wywo-
ływał w Przemku ten typ dzwonienia do drzwi.
‒ Przemek, otwórz! ‒ w domu rozległ się głos Gosi.–
Nie mogę się ruszyć!
Zdenerwował się. Podniósł się z krzesła i słychać
było mechaniczne trzaśnięcie. Był to dźwięk uderzo-
nego klawisza „Enter” w taki sposób, że w dźwięku
tym słychać było również zgrzyt wciskanego plasti-
ku, z którego wykonany był klawisz.
‒ Cześć dzieciaki ‒ zawołała ciotka, wchodząc do
mieszkania.
Często nazywała ich dzieciakami, choć oboje byli
już po trzydziestce, a ciotka była osobą rozpoczyna-
Kup książkę
7
jącą dopiero wczesny wiek seniora. Usiadła przy stole
w pokoju gościnnym.
‒ Jak w pracy? ‒ zapytała Przemka.
‒ A dziękuję, jest OK ‒ odpowiedział.
‒ Ja to cię podziwiam, jak ty się tak orientujesz
w tych komputerach. W moim bloku wprowadził się
ostatnio taki młody, może młodszy od ciebie, student
jeszcze i też się zna na komputerach.
‒ Zrobię kawę ‒ z uśmiechem rzuciła Gosia, wcho-
dząc do pokoju.
‒ Zrób Gosiu, zrób ‒ odparła ciocia. ‒ Dziś Kobry
grają, to gwarno na zewnątrz. Wujek dzisiaj też poszedł
popatrzeć ze swoim szwagrem. Ciekawe jak zagrają.
Gosia otworzyła drzwi kredensu, po czym wes-
tchnęła cicho i zwróciła się do Przemka:
‒ Kawa się kończy. Przemek, skoczysz do sklepu?
Przemek kiwnął twierdząco głową. Nie planował
wychodzić. Chciał jak najprędzej wrócić do kompute-
ra, lecz w obecności cioci było to niemożliwe, bo nie
wypadało zostawić jej z Gosią i zamknąć się u siebie
w pokoju. Trochę czuł rozgoryczenie, nawet nie wie-
dział na kogo czy na co, lecz uczucie to sprawiało, że
chciał jak najszybciej wrócić z kawą do domu.
Na klatce schodowej przyspieszył kroku. Już miał
wychodzić na zewnątrz, gdy tuż przy wejściu do klat-
ki zobaczył torbę na zakupy wywróconą na ziemi,
a obok niej rozrzucone kilka produktów ze sklepu:
masło, ser, paczka herbatników i jabłka. Zatrzymał
się w jednej chwili i znieruchomiał. Nie miał pojęcia,
co się tu wydarzyło i do kogo należała torba z zaku-
pami. Rozejrzał się dookoła, lecz nikogo nie zauważył.
Poczuł się nieco dziwnie i nie wiedział, jak powinien
się w tej sytuacji zachować. Nie chciał ruszać tych za-
kupów, aby nie posądzono go o kradzież, gdyby ktoś
Kup książkę
8
Brakująca instrukcja
Brakująca instrukcja
wszedł w chwili zbierania produktów. Nie wiedział
też, komu mógłby je zwrócić.
Wtem za jego plecami usłyszał cichy i rozdygota-
ny głos:
‒ Przepraszam. Czy już poszli?
Przemek momentalnie odwrócił głowę za siebie
i spojrzał przez ramię. Kątem oka zauważył, jak z wnę-
ki do wejścia do piwnicy wychylał czubek czyjejś gło-
wy. Pomyślał, że właściciel czubka głowy może być
rozwiązaniem zagadki porzuconej torby przed drzwia-
mi wejściowymi. Odwrócił się i zrobił kilka kroków
w stronę wejścia do piwnicy. W tym czasie czubek gło-
wy zniknął z pola widzenia. Czuł w sobie teraz jakiś ro-
dzaj strachu napędzanego przez przezorność. Doszedł
do wnęki i spojrzał w nią. W środku w samym rogu stał
mężczyzna. Był w średnim wieku. Największą uwagę
Przemka przykuły oczy mężczyzny. Były okrągłe jak
dwa orzechy włoskie, rozbiegane i wystraszone, jakby
ich właściciel właśnie zobaczył ducha.
‒ Dzień dobry ‒ grzecznym tonem przywitał się
Przemek.
‒ Dzień dobry ‒ odpowiedział mężczyzna.
W głosie tym słyszał przerażenie, jakie słychać,
gdy mówi się przez gardło, ściśnięte przez strach.
‒ Wszystko w porządku? ‒ zapytał mężczyzny.
‒ Uciekałem przed chuliganami. Ledwo zdążyłem
do klatki ‒ odpowiedział. ‒ Ja się boję takich chuliga-
nów, proszę pana.
Przemek popatrzył w stronę wejścia do klatki scho-
dowej.
‒ Nie ma tam nikogo. Pomogę panu ‒ próbował
uspokoić mężczyznę. ‒ To pana torba? ‒ zapytał dla
pewności.
‒ Dziękuję. Moja ‒ odpowiedział mężczyzna.
Kup książkę
9
Zgłoś jeśli naruszono regulamin