losos_norwesko_chinski_e_134y.pdf

(402 KB) Pobierz
Michał Krupa
Łosoś norwesko‑chiński
Michał Krupa
„Łosoś norwesko‑chiński”
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok, 2014
Copyright © by Michał Krupa, 2014
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji
nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana
w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
Skład: Jacek Antoniewski
Projekt okładki: Wydawnictwo Psychoskok
Zdjęcia okładki: © antonbrand; jokatoons; Bokica;
illustrart; denis_pc – Fotolia.com
ISBN: 978‒83‒7900‒175‒0
Wydawnictwo Psychoskok
ul. Chopina 9, pok. 23, 62‑507 Konin
tel. (63) 242 02 02, kom. 665‑955‑131
http://wydawnictwo.psychoskok.pl
e‑mail: wydawnictwo@psychoskok.pl
Kup książkę
Głupie, ale fajne
Dzięki ci Mari za tę krótką recenzję „Łososia”.
Nawet nie wiesz, ile ona dla mnie znaczy.
Kup książkę
U
rodziłem się roku pańskiego 1974…,
nie, tak nie.
Moja
matka w bólach urodziła mnie…,
tak też nie.
Mam na
imię Maciej. Maciej Prus…
To jakaś porażka! Ja nawet
nie wiem, jak mam zacząć książkę?! Potrzebuję inspiracji. Tak
dokładnie zaplanowałem ten piątkowy wieczór. Mam piwko, pa‑
pierosy i spokój. Siedzę przed komputerem i nic! Totalnie nic!
Moja muza zapewne gdzieś baluje albo odsypia wczorajszy dzień.
Ja jednak mam mocne postanowienie – zacznę pisać moje wspo‑
mnienia. Melodia kankana przerywa moje rozmyślania. Uwa‑
żam ten dzwonek za prymitywny i prostacki. W ogóle wszelkie
melodyjki zamiast normalnego, tradycyjnego dzwonka są dla
mnie idiotyczne. Wybrała mi to coś moja druga żona. Uważała,
że jest „słodki”. Ja nie do końca się z nią zgadzałem, ale kocha‑
łem ją. No, może chciałem w to wierzyć. Tak więc ryk kankana
pojawiał się w najmniej oczekiwanych momentach, powodu‑
jąc ogólne zamieszanie i rozbawienie w miejscach publicznych.
Po rozwodzie zmieniałem dzwonek kilkakrotnie na bardziej tra‑
dycyjne brzmienie telefonu. Niestety, zdarzało się, że po prostu
nie rozpoznawałem go i nie odbierałem. Najwyraźniej powsta‑
ło już niewidzialne połączenie między moim mózgiem a kan‑
kanem, więc poddałem się i tak już zostało. Kankan. Reakcja na
odruch Pawłowa. Sięgam po telefon, nie zastanawiając się nawet,
kto i po co dzwoni do mnie w piątkowy wieczór.
– Cześć, Maciej! Siedzisz nad swoją książką?
4
Kup książkę
To Filip. Mój dobry kumpel. Przyjaciel to za dużo powie‑
dziane. Ot, taki towarzysz wieczornych podbojów miłosnych
i bitew alkoholowych.
– A jak myślisz? Tak, próbuję coś napisać.
– Pierdol to! Przyjeżdżaj do „Grubego Piotrka”, szykuje się
fajna imprezka.
– Filip, ja nie chcę dzisiaj imprezować. Ja chcę wgryźć się
w moje wspomnienia, a nie wyrywać laski i jutro leczyć kaca.
– Oj tam, oj tam. Od razu wyrywać laski. Jedno, dwa, no góra
trzy piwka i wrócisz do swojej książki.
I co miałem zrobić? Muza, natchnienie, zwał jak zwał, upar‑
cie omijała moje towarzystwo, a sam niestety nic nie wymyślę.
– Dobra, zaraz będę.
– Tak lepiej. Czekam na ciebie, ale pośpiesz się.
„Gruby Piotrek” był odkryciem Filipa. Knajpa, w której, nie
wiadomo z jakich powodów, spotykała się dojrzała młodzież taka
jak ja. Nie było tam gangsterów, dresiarzy. Nie było nawet spe‑
cjalnie co zjeść. Właściwie, menu ograniczało się do różnych al‑
koholi i paluszków, ale knajpka miała swój klimat. Klimat lat 90.,
czyli mojej pierwszej młodości. Ogólnie rzecz ujmując, schodzili
się tam samotni, choć nie tylko, dojrzali osobnicy w celach z góry
ściśle określonych i zatwierdzonych przez resztę gości. Wchodzę
do „Grubego Piotrka”. Obojętnie jak to brzmi, faktycznie robię
to. Filip stoi przy barze i czaruje swoją osobą dwie odwrócone
tyłem do mnie, dość niczego sobie, dziewoje. Z gwałtownych
gestykulowań Filipa mogę jedynie wnioskować, że jest już cał‑
kiem pozytywnie wstawiony. Podszedłem bliżej i oto pojawił się
przede mną żywy dowód na prawdziwość słowiańskiego przy‑
słowia. Z tyłu liceum, z przodu muzeum. Nie odważyłem się im
5
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin