Historyczne Bitwy 031 - Cuszima 1905, Józef Wiesław Dyskant.pdf

(2983 KB) Pobierz
HISTORYCZNE BITWY
JÓZEF WIESŁAW DYSKANT
CUSZIMA 1905
Wydawnictwo
Ministerstwa Obrony Narodowej
Warszawa 1989
ZAMIAST WSTĘPU
Pośrodku Cieśniny Koreańskiej, dzieląc ją na część
zachodnią, zwaną na początku XX wieku cieśniną
Broughtona, i część wschodnią, zwaną cieśniną Kru-
zensterna lub Cuszimską, leży niewielki archipelag ja­
poński — nie wyspa
1
— Tsushima
2
składający się
z dwóch dużych wysp — północnej Kaminoshimy i po­
łudniowej Shimonoshimy oraz kilku małych, o łącznej
powierzchni 761 km
2
, którego nazwa weszła na trwałe
do historii wojen morskich. Na wodach Cuszimy, około
25 mil morskich na wschód od Kaminoshimy i 6—
—8 mil na północ od wysepki Okino, stoczona została
w dniach 27—28 maja 1905 r., między flotami japoń­
ską i rosyjską, jedna z sześciu największych i najsłyn­
niejszych bitew morskich świata.
Wzięło w niej udział 138 okrętów bojowych i po­
mocniczych o wyporności ponad 450 000 t, na których
znajdowało się około 35 000 ludzi. O jej rozmachu
operacyjnym świadczy rozległość akwenu walki.
Bitwa dzienna 27 maja toczyła się na obszarze około
2000 km
2
, bitwa nocna z torpedowcami japońskimi —
Podkreślam to, gdyż w naszej literaturze popularnonaukowej,
podaje
się jakoby Cuszima była wyspą.
2
Wg
transkrypcji angielskiej Hepburna. Spolszczona nazwa —
Cuszima, w jęz. ros. — Cusima. Dowolnie przetłumaczyć ją można jako
„dwie wyspy”, „podwójną wyspą” lub „wyspę-przystań okrętów”.
1
8
na obszarze około 1800 km
2
, natomiast pościg i walka
z pojedynczymi okrętami rosyjskimi w dniu 28 maja
objęły ogromny obszar między wyspami: Kaminoslii-
ma, Dagelet (Matsusliima, Ullyng-Do), Liancourt (Ta-
keshima) i Oki o powierzcłini około 65 000 km
2
. Przy­
niosła ona Japonii laur zwycięstwa, a wraz z nim wej­
ście do grona potęg morskich, w Rosji natomiast przy­
śpieszyła wybuch rewolucji burżuazyjno-demokratycz-
nej, która wstrząsnęła posadami carskiego samowładz­
twa i była pierwszym krokiem do jego upadku
w 1917 r.
Kiedy miałem trzynaście lat, wpadła mi w ręce
książka Aleksieja Nowikow-Priboja (tłum. Władysław
Broniewski) pt.: Cuszima. Kolega, znając moje upodo­
bania marynistyczne gorąco mi ją polecał. Przez kilka
wieczorów chłonąłem niezwykłość pochodu II Eskadry
Oceanu Spokojnego z Bałtyku na Daleki Wschód, za­
kończonego krwawą bitwą pod Cuszimą. Zachwycałem
się bohaterstwem i poświęceniem marynarzy rosyj­
skich, oburzałem na nieudolność i tchórzostwo admira­
łów carskich, z niepokojem śledziłem losy ludzi i okrę­
tów. Nowikowowska sugestywność opisu sprawiła, że
na zawsze zachowałem w pamięci obraz tej bitwy. Kie­
dy później poznawałem inne bitwy i wojny morskie,
zawsze porównywałem je z cuszimską, uważając, może
niezbyt logicznie, że w owej bitwie marynarz rosyjski
miał właściwie dwóch przeciwników — flotę japońską
i nieudolność własnych admirałów. Bo też jak w żadnej
innej wojnie, toczonej przez Rosję carską, nie było tylu
przykładów bohaterstwa wśród marynarzy, podofice­
rów i oficerów (zwłaszcza młodszych) i tylu przykła­
dów
bezmyślności,
małoduszności
czy
tchórzostwa
wśród niektórych admirałów i oficerów starszych, wy­
wodzących się przeważnie z arystokracji oraz szlachty
rodzimej i napływowej.
Powiązani różnego rodzaju układami z kamarylą
dworską, zawdzięczający sukcesy służbowe wierno-
poddańczemu wysługiwaniu się dynastii Romanowów,
admirałowie carscy z okresu schyłku władzy autokra­
tycznej, okazali się tak samo szkodliwi dla floty ro­
syjskiej, jak carskie samowładztwo dla narodów Rosji.
9
Ponieważ młodość upłynęła im na okrętach żaglowych,
niechętnie widzieli nową technikę okrętową i związa­
ne z nią zmiany w sposobach walki. Starali się zatem
zastąpić konieczne w nowych warunkach gruntowne
wyszkolenie
specjalistyczne
zwiększoną
wymagalno­
ścią formalną, bezmyślnym drylem oraz blichtrem
zewnętrznym. Wierzyli, że stare nawyki i rutyna za­
stąpią im wiedzę operacyjno-taktyczną, obowiązującą
zaś dotąd taktykę liniową flot żaglowych (walka
w szyku torowym) będzie można nagiąć do nowych
sił i środków walki. Dlatego krytycznie ustosunkowali
się do wszelkich zmian w morskiej sztuce wojennej,
uważając ich prekursorów, takich jak Butakow czy
Makarow, za „mędrków”, którym należy raczej prze­
szkadzać niż pomagać
3
. Jako absolwenci arystokra­
tycznego Korpusu Morskiego z jawną niechęcią trakto­
wali przedstawicieli nowych korpusów technicznych
floty (inżynierów mechaników, inżynierów budow­
nictwa okrętowego itp.), nazywając ich pogardliwie
,,brzozowymi oficerami” (od srebrnych epoletów, które
nosili), tym bardziej że wywodzili się z niższych
warstw społecznych. Dosłownie przepaść dzieliła ich
od zwykłych marynarzy, których traktowali niczym
pańszczyźnianych chłopów, poniżając ich i za najdrob­
niejsze
przewinienia
regulaminowe
surowo
karząc
(z biciem po twarzy włącznie).
Typowym
przedstawicielem
takiego
zarozumialca
i nieuka był dowódca II Eskadry, wszechwładny i ty­
ranizujący otoczenie, wiceadmirał Zinowij Rożestwień-
ski. Doprowadził wprawdzie okręty Eskadry pod Cu­
szimę, co należy uznać za prawdziwy wyczyn opera­
3
Typowym przykładem jest tu sprawa wydania drukiem,
napisanej w 1897 r. pracy wiceadm. Stiepana Makarowa;
Rozważania
nad
zagadnieniami
taktyki
morskiej.
Ministerstwo
Marynarki odmówiło jej sfinansowania, choć koszty publikacji
były niższe od jednego pocisku 305 mm (!). Ukazała się do­
piero po śmierci autora w 1904 r., w nakładzie 500 egz. Jest
rzeczą wątpliwą, czy czytało ją dowództwo II Eskadry. Głów­
nym bowiem oponentem wydania pracy był sam Rożestwieński,
pełniący od marca 1903 r. obowiązki szefa sztabu morskiego.
Tymczasem Japończycy opublikowali ją już w 1902 r., a jed­
nym z pierwszych czytelników był podobno wiceadm. Togo.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin