Zauroczenie.pdf

(984 KB) Pobierz
2
Kup książkę
© Copyright by Aleksander Sowa 2013
Okładka: Aleksander Sowa
Zdjęcie na okładce: pl.fotolia.com
Royalty free: romanolebedev
Redakcja: Łukasz Mackiewicz – eKorekta24.pl
ISBN: 978-83-62255-47-4
--
Aleksander Sowa|Self-Publishing
www.wydawca.net
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie,
rozpowszechnianie części lub całości bez
zgody wydawcy zabronione.
Opole, sierpień 2016 r.
3
Kup książkę
1.
Nikt mi nie wierzy, lecz dokładnie pamiętam dzień
swoich narodzin. Trochę przypominał przebudzenie.
A w życiu najgorsze bywają poranki. Jak dziś.
Na dworze mróz. Stoję na balkonie, od zimna
zgrabiały mi ręce. Wieje. Palę obrzydliwego papierosa,
od którego chce mi się rzygać, ale palę go do końca.
Do filtra. Nie będę się torturować zegarkiem. Wystar-
czy to, co mam, bez jakiegokolwiek wysiłku. Nigdy nie
lubiłam sylwestrowych zabaw. Ludzie się cieszą, a dla
mnie jest w tym dniu coś przygnębiającego. Im jestem
starsza, tym przygnębienie narasta. Nie moja wina, że
urodziłam się 1 stycznia.
Tak czy inaczej ten fakt wiele zdeterminował. Od
zawsze i niemal wszędzie: w przedszkolu, w podsta-
wówce, w liceum, a potem na studiach zawsze byłam
najstarsza. Albo pierwsza na liście. A wiadomo, pierwsi
mają najgorzej. No i w Nowy Rok mam zwykle kaca.
Tak jak pozostali, tyle że mój jest podwójny. Jak dziś.
W głośnikach słyszę muzykę z
Psów,
w oczach
błyszczą mi łzy. Może dlatego, że upiłam się czystą?
Jedno jest pewne. Nie ma lepszej nuty niż z Pasikow-
skiego, szczególnie jeśli ciepłej wódki nie ma czym
popijać. A miłość nie pomaga. Może być co najwyżej
jednym z dodatków, jak ciężka choroba, wybuch
bomby czy cokolwiek innego, ale nie wpływa na żadną
z nas, na nic. Jak kaftan bezpieczeństwa – nie leczy, ale
krępuje.
4
Kup książkę
Dawno zauważyłam, że bywają takie noce, kiedy
umieramy, by chwilę później powstać, odrodzić się
znowu. One są jak misterium. Zbliżamy się do dru-
giego człowieka tak blisko, że już bardziej nie można.
Odkrywamy najbardziej miękkie części siebie, zaśle-
pieni miłością, chemią czy jeszcze czymś innym. To
jak kopulacja mózgów, wymiana doświadczeń, myśli,
wspomnień i danych. A potem przychodzi ranek.
I szlag trafia wszystko w oparach codziennej szarości.
W naszym języku istnieje słowo na nazwanie tego,
czego nazwać nie potrafimy. Chujowo. I właśnie tak
się teraz czuję.
2.
Światła: czerwone, zielone, fioletowe. Rytm. Umc,
umc, umc, bum tarara. Błyszcząca kula kręci się pod
sufitem, migając dziesiątkami błysków. Fuckeble mini,
marszczone, błyszczące, kiecki zalatujące tanią dziwką,
przydrożną tipsiarą na przerwie w trasie. Podpity sak-
sofonista, w rozchełstanej bordowej koszuli, z plamką
po majonezie na brzuchu. Coś gra, sam pewnie nie wie
co, ale w tej sytuacji jest to niezwykle na miejscu. Nic,
tylko postawić na stół jeszcze jedną półlitrówkę albo
zero siedem i w tle zimnej rzeczywistości chlać ją do
końca. Pić i płakać, płakać i pić. I tak za chwilę zacznie
padać śnieg. Wszystko zasypie. Znikną ślady tego, co
jeszcze przed chwilą było ważne, istotne, prawdziwe.
– Kochasz mnie? – pytam go, zerkając zza stołu.
5
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin