Pratchett T. ''Świat Dysku 36. Świat finansjery''.pdf

(1451 KB) Pobierz
Terry Pratchett
Świat finansjery
Świat Dysku
przełożył
Piotr W. Cholewa
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Długość spódnic jest miarą kryzysu państwa (patrz) – autor zawsze będzie
wdzięczny znanemu strategowi i historykowi wojskowości, sir Basilowi
Liddelowi Hartowi, który w 1968 r. go poinformował o tej ciekawej korelacji.
To może tłumaczyć, dlaczego od lat sześćdziesiątych minispódniczki nigdy nie
wyszły z mody.
Studenci historii metod obliczeniowych rozpoznają w Chluperze dalekie echo
Ekonomicznego Komputera Phillipsa, zbudowanego w 1949 r. przez Billa
Phillipsa, ekonomistę z wykształceniem inżynierskim, który stworzył
imponujący hydrauliczny model ekonomii państwa. O ile nam wiadomo, żadne
Igory nie były w to zaangażowane. Jedną z wczesnych maszyn można oglądać w
londyńskim Muzeum Nauki, a kilkanaście innych stoi na wystawach na całym
świecie, gdzie może na nie trafić ktoś zainteresowany.
I w końcu, jak zawsze, autor wdzięczny jest Fundacji Brytyjskiego
Dziedzictwa Dowcipów – za ich wysiłki i troskę o to, by stare dobre dowcipy
nigdy nie umierały…
Rozdział pierwszy
Czekając w ciemności – Umowa zawarta – Człowiek wiszący – Golem w
niebieskiej sukience – Zbrodnia i kara – Szansa robienia prawdziwych pieniędzy
– Prawie złoty łańcuch – Żadnego okrucieństwa wobec lisów – Pan Bent pilnuje
czasu
Leżały w ciemności, strzegąc. Nie było sposobu mierzenia upływającego
czasu ani też żadnej skłonności, by go mierzyć. Istniał taki moment, kiedy ich tu
nie było, i zaistnieje moment… prawdopodobnie… kiedy znowu ich tutaj nie
będzie. Będą gdzie indziej. Czas między tymi momentami nie był istotny.
Ale niektóre popękały, a niektóre, te młodsze, zamilkły.
Ciężar narastał.
Coś trzeba było zrobić.
Jeden z nich wzniósł swój umysł w pieśni.
* * *
To były ciężkie targi, ale dla kogo ciężkie? To istotne pytanie. Pan Blister,
prawnik, nie potrafił udzielić na nie odpowiedzi, choć chciałby ją poznać. Kiedy
jacyś goście interesują się przejęciem nieatrakcyjnego kawałka ziemi, może się
opłacać opłacenie innych gości w celu przejęcia sąsiadujących działek, na
wypadek gdyby goście od pierwszego przejęcia coś usłyszeli, być może od gości
na jakimś przyjęciu.
Ale tutaj trudno było zrozumieć, czego można by się dowiedzieć.
Rzucił kobiecie po drugiej stronie biurka ostrożny uśmiech.
– Rozumie pani, panno Dearheart, że na tym terenie obowiązuje krasnoludzie
prawo górnicze? To znaczy, że wszelkie metale i rudy metali są własnością
dolnego króla krasnoludów. Będzie pani musiała zapłacić mu znaczną
dywidendę, jeśli zechce pani stamtąd coś wydobyć. Choć muszę zaznaczyć, że
raczej nic pani nie wydobędzie. Mówi się, że to piasek i muł, aż do samego dołu,
a jak rozumiem, ten dół jest bardzo daleko w dole.
Czekał na jakąkolwiek reakcję, ale kobieta tylko na niego patrzyła. Błękitny
dym jej papierosa unosił się spiralą pod sufit.
– Jest też kwestia antyków – mówił prawnik, obserwując tyle z wyrazu jej
twarzy, ile było widać przez dym. – Dolny król zadekretował, że cała biżuteria,
zbroje, dawne obiekty klasyfikowane jako Mechanizmy, broń, naczynia, zwoje i
kości, wydobyte przez panią z omawianego gruntu, podlegają opodatkowaniu
lub konfiskacie.
Panna Dearheart znieruchomiała, jakby porównując litanię Blistera z jakąś
wewnętrzną listą. Po chwili zdusiła papierosa.
– Czy jest jakiś powód, by przypuszczać, że którykolwiek z tych obiektów się
tam znajduje?
– Absolutnie żadnego – zapewnił prawnik z krzywym uśmieszkiem. –
Wszyscy wiedzą, że mówimy tu o jałowym pustkowiu, ale król chce się
zabezpieczyć przed tym, że to, co „wszyscy wiedzą”, okaże się nieprawdą. Jak
często się zdarza.
– Żąda dużo pieniędzy za bardzo krótką dzierżawę.
– Pieniędzy, które skłonna jest pani zapłacić. Co wywołuje u krasnoludów
pewną nerwowość, jak się pani domyśla. Rzadko się zdarza, by krasnolud rozstał
się ze swoją ziemią, choćby na kilka lat. Zgaduję, że potrzebuje pieniędzy z
powodu całej tej akcji z doliną Koom.
– Płacę żądaną sumę!
– W samej rzeczy, w samej rzeczy… Ale ja…
– Czy on dotrzyma umowy?
– Co do litery. Tu przynajmniej nie ma żadnych wątpliwości. W takich
sprawach krasnoludy są bardzo dokładne. Pani musi tylko podpisać, i niestety
zapłacić.
Panna Dearheart sięgnęła do torebki i położyła na stole sztywny arkusz
papieru.
– To jest list bankierski na pięć tysięcy dolarów, które wypłaci Królewski
Bank Ankh-Morpork.
Prawnik się uśmiechnął.
– Nazwa budząca zaufanie. W każdym razie tradycyjnie. Proszę podpisać w
miejscach, które zaznaczyłem krzyżykami, dobrze?
Przyglądał się, jak składa podpisy, a ona miała wrażenie, że wstrzymuje
oddech.
– Gotowe. – Przesunęła kontrakt po blacie.
– Skoro atrament już wysycha na umowie dzierżawy, może zechce pani teraz
zaspokoić moją ciekawość, madame?
Panna Dearheart rozejrzała się po pokoju, jakby ciężkie regały skrywały
mnóstwo ciekawych uszu.
– Potrafi pan dochować tajemnicy, panie Blister?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin