o rycerzu milujacym.pdf

(396 KB) Pobierz
Ta lektura,
podobnie ak tysiące innych, est dostępna on-line na stronie
wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach pro ektu
Wolne Lektury
przez
fun-
dac ę Nowoczesna Polska.
ELIZA ORZESZKOWA
O rycerzu miłującym

Poprzedza list do młodzieży, przesłany z okazyi obchodu jubileuszowego w Krakowie.
   
Ktoś, w czasach dawnych, niezwykłą łaską losu obdarzony, w uniesieniu pokory i wdzięcz-
ności zawołał do Boga: — Nie mnie, nie mnie, lecz imieniowi Two emu, o Panie!
— Nie mnie, nie mnie przypada w udziale ten ob aw sympatyi serdeczne , którym
raczycie mię dziś obdarzać, Szanowni Panowie, lecz tym wysokim ideałom i sprawom,
których przez lat wiele byłam rzeczniczką skromną i sługą gorliwą, lecz temu słowu pol-
skiemu, którego sztandar, wspólnie z licznym pocztem współtowarzyszy pracy, dźwigałam
z pośród gróźb i poniżenia, ku trwaniu i chwale.
Nie przez miłość dla indywidualności mo e , nieznane Wam i mało znaczące , zgro-
madziliście się tu Szanowni Panowie, lecz przez miłość dla narodu, którego, my, pisarze,
sługami i w mierze pewne przedstawicielami esteśmy.
Jednak pretekstem czy pośrednią przyczyną być ob awu miłości, est uż zaszczytem
i szczęściem, szczęściem tem większem, im mnie czasy nasze, aż do dna uczuciami sro-
giemi napełnione, sprzy a ą rozwo owi uczuć szlachetnych i słodkich.
Jak zaś niewymownie zbawczemi są dla nas takie uczucia, dla nas szczególnie , którzy
mieszkamy w lesie pokus i bólów, na rzekach goryczy, na kamieniskach obraz i oporów,
słowami tylko wyrazić nie potrafię i wyrazić spróbu ę oprawionym w słowa obrazem.
My, powieściopisarze, po to na świat przychodzimy, abyśmy przemawiali obrazami. Ta-
ką est natura nasza i takiemi są przyzwycza enia nasze myśli, że obrazy ilustru ą przed
nami świat, a przed światem dusze nasze. Myśl o zbawczem znaczeniu miłości dla ży-
cia ludzkiego wogóle, a naszego na szczególnie , sta e teraz przedemną w postaci obrazu,
który przy ąć odemnie raczcie, ako dziękczynienie za kle not, dziś z rąk Waszych i od
serc Waszych przezemnie otrzymywany.
Jest to legenda, zrodzona w mało znanym, a we wspaniałości swe przedziwnym za-
kątku ziemi nasze , któremu na imię: Puszcza Białowiezka.
Istnie e w puszczy te , ży e w cieniu e gęstwin odwiecznych, wśród plemion ru-
sińskich i innych, garść ludu polskiego, czyste krwi mazurskie . Lud ten, od dwóch
bez mała stuleci tam osiedlony, zachować potrafił w czystości typ narodu swego fizyczny
i duchowy. Patryarchą ego do niedawna był starzec dziwny, ma ący na twarzy zmarszczki
stuletnie, a w oczach płomień dwudziestoletnich zapałów. Znałam go…
Słońce spłynęło za ciemną ścianę świerków, stado sarn biegło po zielonem błoniu, ku
rzeczce Jelonce; różowe światło zachodu kładło się na białe włosy starca, gdy zwiędłemi
usty powtarzał opowieść z ust swych przeddziadów prze ętą:
    
— Bywa ą na świecie ludzie nader silni, od wszelakiego złego silnie si, którzy, gdyby
na większa przeszkoda na drodze ich stanęła, ak piórko z drogi ą zmiotą, taka w nich
moc! A aka to moc? Skąd w nich ta moc? Zgadnijcie! Nie zgadu ecie? Słucha cie tedy;
opowiem.
„W te oto puszczy było raz zdarzenie takie: legł pośród drogi, którą ludzie chadzali,
eździli, kamień takie wielkości okrutne , że ni prze ść, ni prze echać bezpiecznie, ni-
komu nijak nie dawał. Jednym się o niego u wozów koła potrzaskały, insi przez niego
doświadczyli upadków śmiertelnych, insi eszcze zdaleka ob eżdżać go zmuszonymi byli.
Ile od tego srogiego głazu poszło po ludziach asunków i smutków, ile zgryzot przecier-
pianych, robót niespełnionych, utrat poniesionych — nie zliczyć!
Skąd ten głaz wziął się? Niewiadomo. Ziemia go pewnie sama na utrapienie człowiecze
wydała, boć wszyscy wiedzą, że, karmicielką będąc, macierz ta nasza zarówno i trapicielką
dziatkom swym być, a ku ich trapieniu potwory srogie wydawać z siebie umie. O, umie!
Ale przebrała się raz cierpliwość ludzka, kto żyw do kupy zbiegł się i he że! wszyscy
razem przeciw spólnemu nieprzy acielowi!
Jako gałęzie przestepu dokoła pnia dębowego, tak ramiona co na silnie sze dokoła
głazu się oplotły i he ! ho! w górę! silnie ! wyże ! Jeszcze raz! Jeszcze, eszcze, eszcze raz
i dziesięć, i sto razy!
Nic! Jak tkwił, tak tkwi w ziemi święte , z pośród mchu brunatnego, co go obrasta,
białe zęby wyszczerza ąc — z pośmiewiskiem.
Tedy stanęli ludzie biedni w zasmęceniu wielkiem, ręce poopuszczali i milczącość
głucha na nich spadła. Nic nie mówią, nic nie zamierza ą, zęby tylko ścisnęli i z nogami,
akby w ziemię przez nieszczęście wkopanemi, sto ą. O ! o ! Czy kto nie widział tego,
ak nieszczęście wkopu e w ziemię nogi ludzkie! A zdarza się też, że i całego człowieka,
z sercem żywem, do nie zakopie. Bo kto nieszczęśliwy est, ten akby pod ziemią był.
Żyw niby, a martwy i głucha milczącość dookoła go oblatu e.
Wtem, widzę, ktościś na koniu drogą nad eżdża, a że droga leśną była, więc co wy-
błyśnie z pośród drzew promień słoneczny, to mu w hełmie wysokim niby gwiazdę złotą,
niby dyament tęczą świecący zapali.
Pan, nie pan; rycerz, nie rycerz! Chybać rycerz, bo hełm ma nad głową i odzież gdzie-
niegdzie od stali pobłysku ącą. Oblicze zaś rycerza aśniało od piękności takie , takie a-
kie ścić anielskie , albo niebieskie , że gdy przybliżył się i konia powstrzymał, ludzie wnet
ufność ku niemu poczuwszy, o biedzie swe rozpowiadać mu zaczęli, a narzekać rozpo-
wiada ąc. — Tak i tak, Jaśnie Wielmożny Panie, rozpowiada ą, takie i takie zdarzyło się
nam nieszczęście.
Patrzą, aż na asne oblicze rycerza na milsza dobroć występu e i z konia zsiadać on
zamierza. — Ja Wam — mówi — kamień ten z drogi odrzucę.
Oni na to z podziwieniem.
— Gdzieżby Jaśnie Wielmożny Pan dla nas taką fatygę ponosił!
A on im na to z uśmiechem cudnym.
— Dla tego estem na świat posłany, aby cierpiących i ukrzywdzonych ratować!
Oni znów na to z wątpliwością.
— Nie wystarczy tu siła, by na większa.
A on im na to z oczyma błyszczącemi, ak gwiazdy:
— Mo e wystarczą, bo e biorę z miłu ącego serca.
Tu głaz okrutny rękoma opasał, wstrząsł nim tak, że aż ziemia stęknęła, aż oblicze
własne zalało mu się zdro em potu i z ziemi go wyrwawszy w las daleko odrzucił. Tylko
w powietrzu zagrzmiało od runięcia głazu na świerki i sosny, które ak trzciny łamały się
pod nim z trzaskiem niewypowiedzianym.
I ucichło. Droga przed ludźmi leżała równa, gładka, a po twarzach ludzkich skrzydło
anielskie pisało litery radości.
Rycerz zaś znowu na koń wsiadł i pięknie ukłoniwszy się, po echał dale cierpiących
i ukrzywdzonych ratować!
Silnyż był, silnyż! A skąd w nim była ta olbrzymowa moc?
— Z serca miłu ącego, mówił. —
Ot, w sercu to miłu ącem, widać, tkwi ta moc olbrzymowa, co, by na większe zło,
przemódz zdoła.
Da że nam tedy, o Boże, który z wysokości na tę puszczę naszą patrzysz i te kamienie
pośród nie sterczące, i te sidła, pośród nie zastawione, i te ciemności ciężkie, pośród
nie rozciągnięte widzisz, da że nam ak na więce serc, napełnionych olbrzymową mocą
miłowania.
 
O rycerzu miłującym
Ten utwór nie est ob ęty ma ątkowym prawem autorskim i zna du e się w domenie publiczne , co oznacza że
możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. Jeśli utwór opatrzony est dodatkowymi
materiałami (przypisy, motywy literackie etc.), które podlega ą prawu autorskiemu, to te dodatkowe materiały
udostępnione są na licenc i
Creative Commons Uznanie Autorstwa – Na Tych Samych Warunkach . PL.
Źródło:
http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/o-rycerzu-milu acym
Tekst opracowany na podstawie: Eliza Orzeszkowa, O rycerzu miłu ącym. Opowieść, nakład ”Kółka slawistów
U.U.J.”, Kraków .
Wydawca: Fundac a Nowoczesna Polska
Publikac a zrealizowana w ramach pro ektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl) na podstawie tekstu do-
stępnego w serwisie Wikiźródła (http://pl.wikisource.org). Redakc ę techniczną wykonała Paulina Choromań-
ska, natomiast korektę utworu ze źródłem wikiskrybowie w ramach pro ektu Wikiźródła. Dofinansowano ze
środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Okładka na podstawie:
Moyan Brenn@Flickr, CC BY .
ISBN ----
Wesprzyj Wolne Lektury!
Wolne Lektury to pro ekt fundac i Nowoczesna Polska – organizac i pożytku publicznego działa ące na rzecz
wolności korzystania z dóbr kultury.
Co roku do domeny publiczne przechodzi twórczość kole nych autorów. Dzięki Two emu wsparciu będziemy
e mogli udostępnić wszystkim bezpłatnie.
Jak możesz pomóc?
Przekaż % podatku na rozwó Wolnych Lektur: Fundac a Nowoczesna Polska, KRS .
Dołącz do
Towarzystwa Przy aciół Wolnych Lektur
i pomóż nam rozwijać bibliotekę.
Przekaż darowiznę na konto:
szczegóły na stronie Fundac i.
 
O rycerzu miłującym
Zgłoś jeśli naruszono regulamin