Nowy57(1).txt

(23 KB) Pobierz
56
    
    Brentswille, Wirginia, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III 04:46 letniego czasu wschodniego USA, 11 padziernika 2004
    
     Poruczniku  syknšł Keren.
    Porucznik Leper obudził się i zacisnšł dłoń na AIW. Keren chwycił lufę i skierował jš w górę, byle dalej od siebie.
    Porucznik potrzšsnšł głowš i popatrzył na Kerena.
     Która godzina?
    Wewnštrz bradleya panowały nieprzeniknione ciemnoci.
     Wpół do pištej, poruczniku. Włanie przybył oddział pancerzy wspomaganych. Szykujš się za nami. Pułkownik chciałby z panem pomówić. Powiedziałem mu, że pan pi...
    Leper zamiał się. Znajšc Kerena, pułkownik dowiedział się nie tylko tego.
     W porzšdku. Wspominałem ten moment, gdy stracilimy Trójkę.
     Było jak pan mówił, poruczniku. Szło niele, dopóki nie skończyła się amunicja.  Keren wzruszył ramionami. Baterie modzierzy nigdy, pod żadnym pozorem, nie były przewidziane do nawišzywania bezporedniego kontaktu z nieprzyjacielem. Ci, którzy majš do tego okazję, rzadko przeżywajš.
    Porucznik usiadł i odruchowo sprawdził swoje AIW. Włożył granat do magazynka, upewnił się, że karabin i granatnik sš zabezpieczone, po czym depczšc po porozrzucanym sprzęcie i pišcych żołnierzach ruszył do luku desantowego.
    Na zewnštrz było ciemno choć okol wykol i tylko gwiazdy migotały na bezchmurnym niebie. Niedaleko szemrał strumień Kettle Run; skręcał na północy w kierunku zbiornika Occoquan, po czym znów zawracał. Niedobitki kompanii zatrzymały się wewnštrz zakola, naprzeciw Brentsville Road.
    Porucznik żałował, że nie zabrał ze sobš noktowizora. Pršd przekierowano do Manassas i przyległych terenów, więc wokół nie paliła się ani jedna żarówka, która mogłaby chociaż odrobinę rozjanić najciemniejszš noc we wschodnich Stanach Zjednoczonych. Porucznik ledwie widział swoje własne dłonie.
    Zrobił krok naprzód i jego kevlarowy hełm uderzył w metalowš cianę.
    Ledwie dojrzał majaczšcš przed nim postać.
     Porucznik Leper?  spytała zjawa.
     Tak  odpowiedział porucznik, pocierajšc bolšce czoło.
     Podpułkownik Bishop, Siły Uderzeniowe Floty.
     Na rozkaz, sir  powiedział zmęczony porucznik. Dwie godziny snu po tym wszystkim, co przeszli, po prostu nie wystarczały.
     Jaka jest sytuacja, poruczniku?
    Leper zastanowił się nad tym pytaniem i nagle ogarnęła go chęć wydarcia się na oficera. Jaka jest sytuacja?! Sytuacja jest taka, że mamy przejebane! Dziewišty korpus już zapowiedział, że długo nie wytrzyma. W jaki sposób mieli się wycofać, majšc Posleenow tuż za plecami  to było naprawdę dobre pytanie. Będzie z dziesięć razy gorzej niż pod Occoquan. Wtedy przynajmniej Posleeni byli rozproszeni, a teraz sš zmasowani tuż przed frontem korpusu.
    A jego oddział był po złej stronie dziewištego korpusu. Ponieważ bronili południowego skrzydła, to jeli linie korpusu puszczš, Posleeni znajdš się za nimi. I była to jedynie kwestia czasu. A do tego pojawiła się plotka o oddziałach żandarmerii, rozlokowanych za frontem z rozkazami strzelania do dezerterów.
    Ale wszystko to wkrótce miało przestać się liczyć. Kiedy linie zostanš przełamane, nic już nie będzie miało najmniejszego znaczenia.
     Trzymamy południowe skrzydło korpusu, sir.  Właciwie trzymali południowe skrzydło Lake Jackson. Samo jezioro ubezpieczało południowe szeregi korpusu.  W terenie nic się nie dzieje. Mielimy tu jednego Wszechwładcę z jego kompaniš, ale zajęlimy się nim, nie ponoszšc znaczšcych strat.
    Front trzymała niecała brygada. Większoć żołnierzy nie należała nawet do piechoty. Byli tu księgowi, kucharze i orkiestra pułkowa. To wszystko, co zostało z dziesištego korpusu, oprócz artylerii dywizyjnej.
    Straty podczas natarcia kompanii Posleenów wyniosły niecały pluton. Z drugiej strony, z całego korpusu zostało niewiele więcej.
    Podejrzewał, że to zmienia jako obraz całoci, ale nie miał ochoty się nad tym zastanawiać. Czy dla korpusu ten pluton nie był teraz odpowiednikiem batalionu? A jeżeli tak, to czy nie powinno się go przedstawić jako utraty batalionu?
     Na razie sobie radzimy  zakończył.
     Rozumiem, że cofalicie się międzystanówkš?
    Leper poczuł, że stojšcy za nim Keren aż się zjeżył.
     Bylimy tylnš strażš, sir  powiedział porucznik głucho.
     Na ile szacujecie wielkoć posleeńskich oddziałów?
     Słucham?
     Ilu ich tam jest, poruczniku?  pułkownik zapytał z żelaznš cierpliwociš.
    Wyczerpany oficer popatrzył na niego przez chwilę.
     Czy to podchwytliwe pytanie?
     Nie.
     Sir, jest ich więcej niż gwiazd na niebie, więcej niż dbeł trawy na łšce i więcej niż drzew w lesie. Wypełniajš wiat od horyzontu aż po horyzont i wszyscy co do jednego chcš nas, kurwa, pozabijać!
    Pułkownik stał przez chwilę nieruchomo i milczał.
     Więc jak udało wam się przeżyć?
    Porucznik mrugnšł gwałtownie i pomylał o tych wszystkich, którym się nie udało.
     Nie wiem  przyznał Leper  powinienem już być martwy.
    Zamknšł oczy i potrzšsnšł głowš.
     Chryste, przegralimy. Nie wspominam o zabiciu Starego i zniszczeniu kompanii przez naszš własnš artylerię. Tracilimy ludzi z prędkociš, z jakš rzekami płynie woda! Chwilami miałem już pięćdziesięciu czy szećdziesięciu żołnierzy. Zatrzymalimy się na sekundę, żeby... odetchnšć, żeby... się przegrupować, żeby ustalić, kto, u licha, ma prowadzić. A potem pojawiali się oni... a wtedy... następnš rzeczš jakš pamiętam, to to, że znów bylimy w drodze, uciekajšc tak szybko jak się dało. A z ludzi zostawały mi może ze dwie drużyny. I cišgle się to powtarzało. Nie wiem, ilu żołnierzy przeszło przez moje ręce, pułkowniku. Nie wiem, ilu straciłem po drodze. Nie wiem ilu minęlimy. Niektórzy po prostu się poddali, niektórzy byli ranni albo po prostu zmęczyli się biegiem. Nie znam nawet ich nazwisk!
    Porucznik wyprostował się i spróbował otrzeć oczy.
    Pułkownik zdjšł hełm z sykiem zasysanego powietrza. Dotknięcie przycisku spowodowało, że pancerz zaczšł lekko wiecić na niebiesko, nieco rozjaniajšc ciemnoć.
     Czy ktokolwiek prosił w ogóle o zdanie raportu?  spytał miękkim głosem.
     Nie, sir  odpowiedział Keren zamiast porucznika.  Kiedy wjechalimy na terytorium dziewištego korpusu, potraktowali nas jak mierdzšce jajo. Kazali nam tylko przyjechać tutaj i zebrać się do kupy. I nie deptać trawników.
    Pułkownik skinšł głowš.
     Cóż, poruczniku, uważam, że bardzo dobrze dał pan sobie radę  powiedział stanowczo. Potem położył rękę na ramieniu Lepera.  Synu, to piekło. Wiem. Ja też byłem w piekle.
    Porucznik podniósł wzrok na oficera i głęboko odetchnšł.
     Moja kompania przez tydzień walczyła w Dak-To. Stracilimy paru ludzi, a kiedy w ich miejsce przysyłano uzupełnienia, znów ich tracilimy. Nigdy nie wiedziałem dokładnie, kto siedział w okopach. Na koniec całej sprawy, Vietcong z powrotem zniknšł w dżungli, a z naszej kompanii zostało piętnastu żołnierzy, łšcznie ze mnš. Przez oddział przewinęło się wtedy prawie dwustu ludzi. Ja także nie znałem nazwiska żadnego z nich. Nikt w kompanii nie znał.
     Nie zapisałem, sir  powiedział cicho porucznik.
     I zawsze będzie cię to przeladowało  dodał pułkownik.  Ale nadal jest robota do wykonania. Wykonasz jš?
     Tak jest, sir.
     Wystawilicie obserwatorów?
     Tak, sir. Na razie nie widać nic poza jednš kompaniš.
     Patrole?
     Żadnych. Za parę godzin chciałem wysłać jeden. Prędzej czy póniej Posleeni muszš tu trafić. Dopiero co skończylimy się okopywać. Jeli wylę teraz żołnierzy na patrol, przejdš kilkaset metrów i po prostu padnš z nóg.
     W porzšdku  powiedział pułkownik. Porucznik przynajmniej miał rozeznanie w sytuacji.  Nie musicie wysyłać patroli. Za dziesięć minut miniemy wasze szeregi. Ruszymy Bristol Road i spróbujemy wzišć Posleenów od tyłu, jak małpa żonę młynarza. Może się uda, może nie. Jest szansa, że wrócimy tak szybko, jak wyruszylimy. Zastaniemy was tutaj?
     Tak jest, sir.
     Dobrze. Miło mi to słyszeć. A ciebie, Keren?
     Zależy, kto tu dotrze pierwszy  odpowiedział szeregowiec.  Jeżeli to będš Posleeni, to będziecie musieli wiać aż w góry.
     W porzšdku.  Pułkownik włożył hełm i chwilę póniej niebieskie wiatło zgasło.  Czas ruszać, nie sšdzicie?
    
  *
    Ardanaath zawarczał wciekle, kiedy kolejna droga okazała się nie do przebycia.
     Możemy jeszcze nie zawracać?  ryknšł. Skierował swoje działo plazmowe na północ, skšd wyranie dolatywał huk artylerii i rakiet.
    W niebo wzbijały się wišzki wiatła i pociski smugowe.
     Tam! Tam jest bitwa!
    Strzelił smugš plazmy w stronę odległego frontu.
     Już niebawem pójdziemy dalej  próbował go uspokoić Kenallai. Zerknšł na swojego esonantaia.  Prawda?
     Prawda  zgodził się młody Kessentai i nastroszył grzebień.  Przed nami jest droga, którš Arnatadra już ruszył.
     Nareszcie!  warknšł starszy Kessentai.  Bitwa się skończy, zanim tam dotrzemy!
     Arnaathu  powiedział Kenallai  zastanów się nad otwartym szturmem na tych thresh! U ich stóp padło więcej oolfondai niż Pooswroju!
    Ardanaath wciekle nastroszył grzebień, ale musiał się z tym zgodzić. Po trzykroć przeklęty pokarm z tego wiata potrafił piekielnie dobrze walczyć. Kiedy nikt nie patrzył, skopiował wreszcie informacje z Aradan 5. Tresh w metalowych szatach były nieprzeciętnymi wrogami. Mimo, że miał już kilka pomysłów, jak sobie z nimi poradzić, miał nadzieję, że nie będzie musiał ich sprawdzać w praktyce.
    
  *
    Batalion Sił Uderzeniowych Floty dostał pancerze zaledwie miesišc wczeniej. Podczas gdy żołnierze pierwszego batalionu pięćset pięćdziesištego pištego pułku przebywali w pancerzach ponad tysišc godzin, większoć drugiego batalionu spędziła w nich niecałe trzysta. Dowodzšcym...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin