Nowy64(1).txt

(16 KB) Pobierz

63
    
    Waszyngton, Dystrykt Kolumbia, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III 08:17 letniego czasu wschodniego USA, 11 padziernika 2004
    
     Panie prezydencie  powiedział kapitan Hadcraft  to głupie.
    Bojowy wóz piechoty Bradley brnšł pod górę nasypu drogowego. Pluton ze sto pištej dywizji piechoty niechętnie oddał swoje pojazdy. Ale bezporedni rozkaz prezydenta i obecnoć plutonu pancerzy wspomaganych zrobiły swoje. Teraz jednostka pancerzy miała rodek transportu, który nadawał się dojazdy terenowej bardziej niż suburbany, w których do tej pory jechali.
    Ale to by im nie pomogło, gdyby zaatakował ich rozwcieczony tłum.
    Z dróg krajowych numer 29 i 50 bez litoci usuwano wszystkie pojazdy. Każdy, kto do tej pory nie dotarł jeszcze do Beltway, musiał wysišć ze swojego samochodu, ciężarówki albo furgonetki, a pojazd był spychany do rowu przez saperskie czołgi-spychacze.
    Uchodców kierowano do parku wokół Szpitala Weteranów, gdzie powstało już całe miasto namiotów.
    Oddział Prezydencki maszerował włanie przez te tereny, kiedy prezydent zwrócił na to uwagę. Natychmiast rozkazał im tamtędy przejechać.
    Według Tajnych Służb, podobnie jak piechoty morskiej, prezydent cieszył się obecnie nie najwyższym poparciem. W końcu to na skutek jego bezporedniego rozkazu Stany Zjednoczone straciły w cišgu czterdziestu omiu godzin więcej żołnierzy, niż w jakimkolwiek konflikcie ubiegłego stulecia. W nadal działajšcym jako Internecie dawało się odczuć niesprecyzowany gniew. Jakkolwiek by go jednak nie precyzować, był wymierzony w prezydenta. Kiedy dodać do tego ogromne wzburzenie, wywołane wypędzeniem ludzi z domów, szansę na zaatakowanie przywódcy państwa wypadało okrelić jako niemile wysokie.
    Prezydent obracał w rękach hełm.
     Może. Nigdy nie mówiono o mnie, że jestem sprytny. Uparty  tak. Upierdliwy  też. Ale nie sprytny. Podniósł wzrok na oficera piechoty morskiej, skulonego na siedzeniu dla załogi. Bradleyów, rzecz jasna, nigdy nie projektowano tak, aby pomieciły pancerze wspomagane i było to wyranie widoczne. Drużyna w tym pojedzie była upchana jak sardynki w puszce. Prezydent popatrzył prosto w miejsce, gdzie jego zdaniem powinny znajdować się oczy kapitana.  Ale to sš moi ludzie. To należy do moich obowišzków.
    Ujmę to tak: czy kiedy jeden z pańskich żołnierzy trafia do szpitala, odwiedza go pan?
    Pancerz nie poruszył się, ale prezydent miał wrażenie, że ramiona lekko zmieniły swoje położenie.
     Tak.
     To jest to samo. A na pana też czasem żołnierze sš wciekli.
    Kapitan uniósł dłonie w gecie przytaknięcia.
    Prezydent znowu obrócił hełm w rękach. Zabełtał żel i patrzył, jak płynna masa wiruje. Wyglšdała jak rekwizyt z kiepskiego horroru, a on miał to włożyć na głowę.
     Muszę zobaczyć tych ludzi. Jeli po prostu wyminę ich w drodze do Camp David, może to być policzek, po którym ten rzšd już nigdy się nie podniesie.  cišgnšł brwi.  Więc każcie kierowcy jechać włanie tam.
    
  *
    Uchodcy tworzyli skłębionš masę. Tysišce ludzi, samotnych i z rodzinami, przywieziono ciężarówkami i autobusami i pozostawiono na polu golfowym. Kompania żandarmerii wojskowej bezskutecznie usiłowała zaprowadzić jaki porzšdek i dopilnować ustawiania namiotów; ludzie i tak robili, co chcieli. Dowódca jednostki żandarmerii wydzielił nawet pluton do reagowania w nagłych przypadkach i od czasu do czasu musiał wysyłać go do akcji, przerywajšc bójki albo tłumišc rodzšce się zamieszki. W miarę upływu czasu całoć coraz bardziej zaczynała przypominać obóz jeniecki.
    Bradleye i suburbany prezydenckiego konwoju skręciły w Arnolds Drive, w stronę Domu Żołnierza i tam się zatrzymały. Ponieważ nie wszyscy marines zmiecili się do bradleyów i samochodów, jedna drużyna podróżowała bezporedni na pancerzach bewupów. Teraz natychmiast zeskoczyli na ziemię i unieli karabiny grawitacyjne, na wypadek pojawienia się zagrożenia.
    Kłębišce się masy uchodców z zaciekawieniem i obawš patrzyły na zbliżajšcy się konwój. Suburbany sugerowały, że przyjechał wysoki urzędnik państwowy, chociaż brakowało obowišzkowej w takich sytuacjach limuzyny. Wozy bojowe  dla większoci obserwatorów czołgi  przypominały, że rzšd nie zawsze jest przyjacielem ludu. W sytuacji, kiedy ludzi traktuje się właciwie jak jeńców wojennych, widok zwartych oddziałów, a zwłaszcza na wpół cudownych, na wpół demonicznych żołnierzy w pancerzach wspomaganych, nie wywołuje przyjaznych uczuć. Dlatego kiedy żołnierze piechoty morskiej unieli broń, nie mylšc o reakcji cywilów, tłum cofnšł się przerażony.
    Dziennikarze zlecieli się do obozów uchodców jak pszczoły do miodu. Nadawanie wiadomoci z linii frontu, jak zaobserwowali na przykładzie relacji kilku swoich kolegów, było niebezpiecznie bliskie samobójstwa. Dlatego najlepszym kšskiem dla reportera był problem niekompetencji rzšdu. Skoro rzšd nie potrafi natychmiast zapewnić żywnoci i schronienia dla piętnastu tysięcy uchodców, w oczywisty sposób jest niekompetentny. W połšczeniu ze mierciš prawie stu tysięcy żołnierzy w północnej Wirginii dawało to materiał na reportaż o największym potencjale w dziejach mediów. Albo tak się przynajmniej wydawało.
    Wskutek zniszczenia przez Posleenów sieci satelitarnych większoć głównych stacji telewizyjnych musiała przerwać transmisję.
    Pospiesznie przełšczano się na nadawanie przez Internet. Po raz pierwszy informacje o wojnie docierały bezporednio do domów zwykłych obywateli praktycznie bez ograniczeń.
    Internauci otrzymywali uaktualniane na bieżšco mapy z IVIS, na których oznaczano miejsca potyczek, a nawet transmisje na żywo przekazywane z pancerzy wspomaganych spieszšcych do walki albo bioršcych w niej udział. Potyczka pierwszego batalionu pięćset ósmego pułku piechoty mobilnej z załogš małego lšdownika pod Redmond koło Waszyngtonu miała najwyższš oglšdalnoć w historii, większš nawet niż ostatnie godziny walki we Fredericksburgu.
    Największym zainteresowaniem cieszyła się strona internetowa powięcona Siłom Zbrojnym, ukryta pod hasłem wiadomoci o wojnie. Przez całe trzy godziny trwania bitwy zajrzało na niš blisko szećdziesišt milionów internautów. Całe zajcie było komentowane w dodatkowych okienkach tekstowych, umieszczono też opisy jednostek i objaniajšce grafiki.
    Komentatorem był były amerykański pułkownik, który ze względu na wiek  nawet po odmłodzeniu  nie nadawał się do służby w wojsku. Nagranie uzupełniono odgłosami bitwy i komentarzem na temat podobieństwa wszystkich bitew prowadzonych aż od czasów Sargona. Reklamujšcy się w przerwach producent karabinów szturmowych Barett otrzymał przez Internet najwięcej w historii zamówień.
    Kiedy więc tłum zgromadzony na polu golfowym cofnšł się przed wysiadajšcymi z wozów bojowych marines, do przodu rzucili się reporterzy. Krzyki rozhisteryzowanych uchodców, doprowadzonych na skraj rozpaczy utratš bliskich, domów i wieloletniego dorobku, zostały przesłane na cały wiat.
    Kapitan piechoty morskiej położył rękę na ramieniu prezydenta, podczas gdy reszta kompanii opuszczała pojazdy.
     Proszę zaczekać, aż będzie bezpiecznie  rzucił.
    Prezydent kiwnšł głowš. Chwilę póniej szef wywiadu wyjrzał przez drzwi.
     Sir, zaczšł, twarz miał napiętš. Był w kropce. Tłum balansował na krawędzi zamieszek, a jedynš osobš, która mogła temu zapobiec był prezydent. Ale było to bardzo niebezpieczne.
    Kapitan Hadcraft zaklšł i złapał prezydenta za ramię.
     Sir, mamy problem.
    Prezydent schylił się, żeby nie uderzyć głowš we framugę drzwi.
    Pancerz próbował się cały czas dostosować do sylwetki nowego właciciela i stylu jego poruszania, ale czasami potrafił zinterpretować krótki, zdecydowany ruch jako polecenie wykonania skoku. Na szczęcie nie zdarzyło się to w chwili, gdy znajdował się w przedziale desantowym bradleya bez hełmu na głowie. Teraz jednak ruch wypchnšł go na zewnštrz, poza platformę desantowš solidnym susem.
    Kiedy prezydent wysiadł z wozu bojowego, od razu zrozumiał, o jaki problem chodzi kapitanowi. Powiódł wzrokiem po żołnierzach piechoty morskiej stojšcych z opuszczonš broniš, kłębišcym się tłumie i kamerach telewizyjnych.
     Chryste  szepnšł  co jeszcze pójdzie nie tak?
    Zastanowił się przez chwilę, po czym odżyła w nim ta sama zdolnoć szybkiego i skutecznego działania, która ułatwiła mu efektywnš wspinaczkę po szczeblach politycznej kariery.
     Przekanik, czy pancerz może działać jako wzmacniacz? W podobny sposób z jakiego skorzystano na Diess?
     Tak, sir.
     Dobra, to powiem tym cholernym marines, żeby schowali broń.
    Zdjšł hełm i rozkazał:
     Wzmacniaj!
     Rodacy Amerykanie!  Jego słowa powtórzyły bardzo głono wszystkie pancerze. Znajomy głos zaskoczył tłum, który zamarł w bezruchu. Prezydent położył ręce na biodrach i pochylił się do przodu.  Przyszedłem zobaczyć, w czym mogę wam pomóc!
    
  *
    Prezydent szedł wród tłumu, a członkowie Tajnej Służby dostawali białej goršczki. Z trudem dotrzymywali kroku przemieszczajšcemu się pancerzowi, a prezydent ciskał dłonie cywilów i brał ich w objęcia. Zapach tłumu różnił się od wszystkich zapachów, z jakimi miał dotšd do czynienia. W obozie brakowało pryszniców i toalet, co groziło wybuchem epidemii. Myl o cholerze i tyfusie napawała wszystkich przerażeniem.
     Robimy, co możemy  uspokajał tłum.
    Zatrzymał się przed matkš trzymajšcš w ramionach pišce dziecko. Mały chłopiec miał dużš ranę z boku głowy, częciowo tylko zaleczonš.
     Proszę pani  powiedział ostrożnie. Kobieta miała zamknięte oczy i kiwała się do przodu i do tyłu jak w transie.  Pani syn jest ranny.
    Nie było żadnej odpowiedzi.
     Kapitanie Hadcraft?
     Tak, sir?  Oficer wreszcie przedarł się do niego przez tłum.
     Czy mamy leka...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin