Nowy74(1).txt

(23 KB) Pobierz
73
    
    Waszyngton, Dystrykt Kolumbia, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III 11:21 letniego czasu wschodniego USA, 11 padziernika 2004
    
    Mike słuchał tego, co przesyłał mu przekanik z pancerza Stewarta, i też się zamiał. Tymczasem obie strony formowały szyk.
    Posleeni mieli przewagę liczebnš, ale ponieważ musieli przejć przez wšski most Arlington, było im trudno zebrać w krótkim czasie odpowiednio silne oddziały, żeby zepchnšć obrońców z ich pozycji.
    Ludzie byli w gorszej sytuacji. Większoć jednostek dopiero co się pozbierała po generalnej ucieczce. Nie było centralnego dowództwa. Nie było też ważnego powodu, żeby bronić tego miejsca. Nie była to typowa lokacja o znaczeniu strategicznym.
    A mimo to żołnierze leżšcy na nasypie nieustannie strzelali do wroga. Modzierze nieprzerwanie wypluwały pociski, a wspierały ich półcalówki z transporterów. Snajperzy wmieszali się w tłum regularnej piechoty, a oficerowie i podoficerowie krzštali się między żołnierzami, zagrzewajšc ich do walki, kontrolujšc ich działania i sprawdzajšc, czy każdy z nich ma amunicję.
    Posleeni posuwali się jednak naprzód. Kompanie na przedzie minęły już basen i dotarły prawie do Siedemnastej Ulicy. Mike był zaskoczony brakiem spodków, ale szybko domylił się, że Wszechwładcy najwyraniej zsiedli z nich po to, aby trudniej było ich trafić. Duży oddział nacierał na ich pozycje, ale tak samo liczne albo jeszcze liczniejsze oddziały kłębiły się w rejonie pomnika. Jeli tylko udałoby im się powstrzymać te siły, z innymi też jako mogli sobie poradzić.
    Bardzo przydałaby się teraz kompania Bravo. Plan zakładał, że miała nie tylko ostrzelać boczne skrzydła wroga, ale także sprowokować Posleenów do wejcia na pole mierci, w jakie ONeal miał zamiar zamienić przestrzeń wokół pomnika.
    Nasyp znalazł się teraz w zasięgu posleeńskiej broni i przyczajone tu oddziały zaczynały ponosić poważnie straty.
    
  *
     Naprzód!  krzyknšł Kenallai.  Musimy zdobyć ten pomnik!
    Nie wiedział, czym jest obelisk, który tak przycišga threshkreen.
    Może to generator mocy albo jaka inna ważna budowla. W każdym razie był im najwyraniej niezbędny i on zamierzał go zdobyć.
    Z przyjemnociš patrzył, jak thresh padajš od strzałów z dział plazmowych i karabinów. Jeszcze inni ginęli od zmasowanego ataku hiperszybkich pocisków. Jeszcze chwila, a zajmš ich pozycje.
    I wtedy się pożywiš.
    
  *
    Duncan skosztował odrobinę racji żywnociowych z pancerza i skrzywił się. Stary lubi smażony ryż, ale on za nim nie przepada.
    Wstukał ostatnie polecenia dla kontroli ognia i rozejrzał się za jakim miejscem, gdzie mógłby chwilę odpoczšć. Zauważył poważnie uszkodzonego suburbana stojšcego samotnie na zrytym trawniku Mall. Podszedł i usiadł, wcišż ledzšc wywietlacze. Wyglšdało na to, że bal ma się zaraz rozpoczšć. Przez pieprzenie się z Bravo stracili kilka minut, a biedacy na nasypie kilku towarzyszy. Ale żaden plan nigdy nie udaje się w stu procentach. Porównał pozycje Posleenów z odczytami i umiechnšł się. Nie spodoba im się to, co ich za chwilę spotka. Ale za to on z przyjemnociš będzie oglšdał każdš pieprzonš minutę tego spektaklu.
  *
    Mike się umiechnšł. Posleeni kierowali się wprost na ródło ostrzału. Byłoby dobrze, gdyby cała armia zebrała się wokół pomnika. Potem trzeba będzie zatrzymać ich tu jak najdłużej i odwrócić ich uwagę od pomocy. Gdyby tylko Bravo mogła teraz wkroczyć do akcji, rozpieprzyliby ich wszystkich, a nie tylko częć.
  *
    Stewart wczołgał się na swojš pozycję i westchnšł. Z budynku Instytutu Farmacji na rogu Dwudziestej Trzeciej i Constitution roztaczał się wspaniały widok na Potomac i pomnik. Ale teraz widział tam więcej Posleenów, niż chciałby kiedykolwiek oglšdać. Pozycja była odsłonięta, i jeli kapitan schrzanił plan choćby w najmniejszym szczególe, szykowała się dla nich miertelna pułapka. Ale było to też najlepsze miejsce do zabijania Posleenów. Stewart czuł, że nie może się już tego doczekać.
    Jego drużyna okopywała się teraz na stanowiskach bojowych.
    W pobliżu kręciło się kilku wojowników, ale bez swoich Wszechwładców byli łatwym celem i szybko się z nimi uporano. Pancerze dotarły już na miejsce i z włšczonymi hologramami mylšcymi oczekiwały rozkazu detonacji ładunków wybuchowych.
    
  *
    Mike zerknšł na wywietlacze i machnšł do odmłodzonego pułkownika, który dowodził obronš nasypu. Oficer przekazał strzelcom na zboczu rozkaz odwrotu.
    ONeal umiechnšł się i wstukał kilka ostatnich poleceń. Wszystko trzeba było idealnie zaplanować, aby nie tylko wygrać tę bitwę, ale na dodatek wygrać jš z klasš.
     Duncan  szepnšł  teraz.  I wstał.
  *
     Thresh w odwrocie!  krzyknšł Kenallai i machnšł do żołnierzy.  Naprzód! Zajšć wzgórze! Nasza armia jest niezwyciężona!
    Jako w to jednak nie wierzył. Doskonale wiedział, że ich armia jest już zgubiona. Ale im więcej strat mogš zadać thresh, którzy zabrali mu esonantaia, tym lepiej.
    Pierwsze szeregi docierały już do stóp wzgórza, kiedy niebo zahuczało od gromów.
    
  *
    Nad grzbietem nasypu wznosił się potwór z najgorszych koszmarów. Bestia była smokiem o stu głowach, a każdy wijšcy się na długiej szyi łeb pluł srebrnym ogniem.
    Nacierajšcy Posleeni doznali szoku na widok krwiożerczej zjawy, ale mimo to nie zawrócili. Mieli za sobš dziesištki tysięcy towarzyszy i wierzyli, że ich siła musi powalić tę bestię. miercionony oddech potwora wyrzynał ogromne wyrwy w ich fali, ale mimo ognia wcišż parli naprzód.
    Walka z metalowymi threshkreen skończyła się klęskš, ale największš wciekłoć wzbudziło w Atalanarze odkrycie, że w Skarbcu nie ma niczego prócz papierów. Teraz pragnšł tylko połšczyć swe siły z jakim ważniejszym oolfondai.
    Kiedy przekroczył Virginia Avenue przy Osiemnastej Ulicy, zaraz przy Mall, jego zestaw czujników ożył.
     Atak artylerii  odezwał się bezbarwny głos. Ten termin był im znany. Oznaczał znienawidzonš broń balistycznš thresh.  Cel namierzony, odpalenie. Czterdzieci pocisków.
    To raczej dużo. Zaczšł rozglšdać się po otaczajšcych go budynkach, zastanawiajšc się, czy nie powinien się ukryć. Czterdzieci pocisków to bardzo dużo.
     Szećdziesišt pocisków. Sto dwanacie. Sto dwadziecia. Sto szećdziesišt trzy. Dwiecie dwadziecia cztery. Dwiecie pięćdziesišt osiem. Uderzenie.
  *
    Ostrzał stworzył złożonš strukturalnie zaporę ogniowš. Technikę tę rozwinięto podczas pierwszej wojny wiatowej, w celu uniemożliwiania przeciwnikowi przekraczania pasa ziemi niczyjej. Teraz była ona młotem, zaganiajšcym Posleenów prosto na kowadło pancerzy wspomaganych.
    Duncan miał pełne upoważnienie Dowódcy Armii Kontynentalnej do dysponowania artyleriš dwóch zdziesištkowanych korpusów.
    Większoć stanowiły samobieżne armaty kaliber 155 mm. Pociski z opónionym zapłonem i kasetowe zasunęły prawdziwš kurtynę mierci na Constitution Avenue; najintensywniej spadały na przewit prowadzšcy do Watergate.
    Zbaczajšce z głównego kierunku marszu na północ posleeńskie siły rozbijały się o tę cianę mierci. Nieliczne oddziały, którym udało się przedrzeć, napotykały srebrne błyskawice pancerzy wspomaganych, które zajęły już pozycję na parterze budynku Instytutu Farmacji.
    Duncan przeszedł do realizowania następnego etapu zabawy.
    Cztery baterie miały utworzyć zaporę dymnš i rozcišgnšć jš wzdłuż Potomacu, aby uniemożliwić przekraczajšcym rzekę Posleenom ustalenie, co się dzieje w miejscu najbardziej zaciętych walk. Jednoczenie zaczęto przesuwać zaporę ogniowš z północy.
    
  *
    Kenallai spojrzał na zbliżajšcš się cianę stalowego deszczu.
    Następnie przeniósł wzrok na wschód, gdzie dziwna bestia walczyła z pierwszymi szeregami jego armii. Stalowy deszcz. Bestia. Stalowy deszcz. Bestia. Jego grzebień uniósł się powoli, aż zupełnie się wyprostował. Spojrzał na Kessentaiów zgromadzonych wokół niego.
     Alrantathu, skieruj swoje oolfondar na prawo. TenaFoncie, ty na lewo. Cała reszta do tyłu razem z moim własnym oolfondar.
    Wezwijcie wszystkich Kessentaiów! Wołajcie ooltos! Na mój sygnał poprowadzimy armię do szturmu tenaal, jakiego nikt jeszcze nie widział!
    
  *
    Mike spodziewał się, że Posleeni ruszę w stronę ich pozycji, a nawet na to liczył. Olbrzymia masa  przekanik oszacował jej liczebnoć na ćwierć miliona  zwróciła się ociężale na wschód i przypuciła zmasowany atak na pomnik, chcšc ujć przed stalowym deszczem. Mike zatrzymał batalion i zaczšł pospiesznie wydawać rozkazy.
    Porucznik Rogers zaklšł siarczycie. Teraz powinna się pojawić kompania Bravo, ale rzeczywistoć rozminęła się z oczekiwaniami Starego. Nie był pewien, czy powinien posłuchać pierwotnych rozkazów, żeby nie strzelać, dopóki wróg nie podejdzie na odległoć dwustu metrów od batalionu. Postanowił jednak trzymać się planu.
  *
     Naprzód!  krzyknšł Kenallai, strzelajšc z działa plazmowego ponad głowami swojego osobistego oolt.
    Do jego własnych wojsk dołšczyła większoć oolf os Ardanaatha, i teraz wzmocniona kompania szła w pierwszym szeregu szturmu.
    Bestia strzelała srebrnym wodospadem, który dziesištkował ich armię, ale odpowied posleeńskich wojsk była równie miertelna.
    W końcu zbliżyli się do miejsca, z którego ich zmasowany atak mógł spowodować, że straszliwy potwór stanie się tylko ich kolejnym trofeum opiewanym w pieniach.
  *
     Jezu Chryste!  krzyknšł major Givens i runšł w tył pod gradem pocisków karabinów magnetycznych.
    Wszechwładcy wmieszali się w tłum posleeńskich oddziałów, skutecznie kryjšc się wród zwykłych wojowników. To oni celowali w pancerze. Nawet lekkie dranięcie wystarczało, żeby uszkodzić pancerz, a co dopiero, gdy uderzał w niego grad trzymilimetrowych pocisków karabinowych albo hiperszybkich rakiet.
    Dwa ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin