Nowy8(1).txt

(16 KB) Pobierz
7


Rochester, Nowy Jork, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III
10:14 czasu wschodnioamerykańskiego letniego, niedziela, 13 wrzenia 2009

   - Mylę, że idzie całkiem niele - powiedział pułkownik Cutprice. Potem szybko przykucnšł, chowajšc się przed rykoszetujšcš od osłaniajšcego go pancerza kulš, i dodał: - Mogło być gorzej.
   - I pewnie tak by się stało, gdyby nie ostatnia dostawa Skaczšcych Barbie - mruknšł pod nosem sierżant Wacleva. - No i gdyby nie Hiszpańska Inkwizycja.
   - Mam sprawę, niewielkš, ale być może ważnš - powiedział Sunday, podczołgujšc się do nich. - Przydałoby nam się trochę Barbie, sir.
   Wystawił na chwilę głowę ponad osłonę, a potem szybko się skulił.
   - Niele się tu spisalimy, ale z pomocš tych cudeniek dalibymy sobie jeszcze lepiej radę.
   Cutprice pokręcił z wolna głowš.
   - Wiecie, czemu nazywajš je Skaczšcymi Barbie, Sunday?
   - Tak, sir - odparł sierżant. - Tak naprawdę powinny nazywać się Wygłupem Duncana, ale ta druga nazwa jest lepsza, bo miny przypominajš blondynki. Powalajš każdego człowieka na kolana.
   M-281A była minš pochodzšcš z poczštku wojny, kiedy technologie GalTechu były jeszcze słabo rozpowszechnione. Od tamtej pory Federacja dostarczała je Ziemianom regularnie, choć ostatnimi czasy nie była w stanie sprostać zapotrzebowaniu.
   Na pomysł tej broni wpadł przypadkiem członek pierwszego batalionu 555 dywizji piechoty mobilnej. Plutonowy Duncan, który był złotš ršczkš i konstruktorem amatorem, zaczšł kiedy grzebać w podzespołach Osobistego Pola Ochronnego. Usunšł wszystkie blokady bezpieczeństwa, w wyniku czego powstała pojedyncza, rozprzestrzeniajšca się koncentrycznie fala energii.
   Uwolniona energia, pozbawiona wszelkich ograniczników, sprawiła, że niematerialne ostrze przeszyło na wylot ciany kilku pięter baraków wojskowych, przy okazji obcinajšc nogi koledze Duncana z pokoju.
   ledztwo trwało sporo czasu, ale w końcu kto zaczšł zadawać właciwe pytania. Okazało się, że technicy Indowy nie będš mieli żadnych problemów z masowš produkcjš zmodyfikowanych generatorów, które udało się dostosować do platformowej wyrzutni min.
   W ten sposób artyleria otrzymała nowy rodzaj amunicji, która przenosiła czterdzieci osiem niewielkich min. Każda z nich przypominała mały spłaszczony dysk, który żołnierze nazywali krowim plackiem, o dosyć ograniczonych zdolnociach motorycznych. Jego powierzchnia potrafiła zmieniać barwę, dostosowujšc się do wyglšdu terenu, choć bazowym kolorem pozostała żółć przypominajšca posleeńskš krew.
   Po wystrzeleniu z działa dyski spadały na obszar o długoci dwustu metrów i szerokoci siedemdziesięciu metrów. Jeli cokolwiek zbliżyło się do miny na odległoć dwóch metrów, mina podskakiwała w górę i generowała pole energetyczne o promieniu pięćdziesięciu metrów. Sile tej fali poddawało się wszystko, poza najtwardszymi pancerzami GalTechu, co oznaczało, że Posleeni byli dosłownie szatkowani na plasterki.
   Ogromnš zaletš broni, rzecz jasna z ludzkiego punktu widzenia, było to, że mina posiadała baterię pokładowš, która umożliwiała jej ponowne zadziałanie. Zwykle przemieszczała się kilka metrów, osiadała pomiędzy szczštkami i maskujšc się, czekała na kolejnš ofiarę. Stosy poszatkowanych trupów były nieomylnym znakiem, nawet dla głupich normalsów, że w okolicy znajdujš się pola minowe. Jedynš reakcjš Wszechwładców było w takim przypadku przepędzanie po terenie kolejnych fal swoich poddanych, aż ładunki wreszcie wyczerpały swš moc i stawały się niegrone. Tak więc Barbie mogły sprawić Posleenom takš rze, o jakiej nie można byłoby marzyć przy użyciu normalnych pół minowych.
   - Ale my ich naprawdę potrzebujemy, sir - próbował przekonywać Sunday. - Chociażby dlatego, że rozniosš na strzępy te stosy trupów i będzie nam łatwiej chodzić. Poza tym będzie niezły ubaw, jak się popatrzy na tę trupiarnię.
   - Jestecie tak zażarci, Sunday, że przy was ONeal wydaje się miłym i spokojnym kolesiem - wtršcił sierżant Wacleva i na jego twarzy pojawił się upiorny umiech. Najwidoczniej podzielał zdanie Sundaya.
   - O wilku mowa - powiedział Mike, wspinajšc się po zboczu. Przyklęknšł obok nich i położył na ziemi szczštki pancerza.
   - Juarez - rzekł. - Służył w batalionie, zanim jeszcze objšłem dowodzenie kompaniš Bravo. Należał do oddziału Stewarta. Dobry żołnierz, duża strata.
   Cutprice spojrzał na zbroję. Co, zapewne działo plazmowe, dosłownie wyżarło górnš częć pancerza.
   - Ilu pan stracił, majorze?
   - Dwudziestu szeciu - odparł ONeal, podnoszšc się z klęczek i rozglšdajšc po okolicy. Przez chwilę na polu bitwy panowała kompletna cisza, a potem huragan ognia zmusił go do skulenia się za osłonš. - Większoć z nich to młodziki, które popełniajš najgłupsze błędy.
   Znowu dała się słyszeć kanonada. Cutprice i Wacleva skulili się jeszcze bardziej, a Sunday, klnšc pod nosem, rzucił się w bok, zawzięcie szukajšc karabinu. Jedno z rozstawionych na trójnogach działek, trafione posleeńskim pociskiem, poleciało, koziołkujšc, do tyłu. Jeden rzut oka wystarczył, żeby stwierdzić, że nie będzie już z niego wiele pożytku.
*
   - Cholerny wiat, pułkowniku! - wrzasnšł Sunday. - Te skurczybyki niszczš moje zabawki!
   - Przykro mi to słyszeć - mruknšł ONeal. Przyklęknšł w kałuży i przełšczył widok z pancerza na zewnętrznš kamerę. - Cutprice, czemu taplasz się w błocie? Nieważne. Macie informacje na temat Barbie w okolicy. Powinnimy umiecić je na zboczu; pocięłyby Posleenów na kawałki i moglibymy jako poruszać się po wzgórzu. Poza tym niele bymy się ubawili, patrzšc na to przedstawienie.
   - Jestecie bliniakami rozdzielonymi po urodzeniu czy co? - spytał Cutprice. - A co do błota, to tarzam się w nim przez rykoszety od twojej zbroi. Uważaj, bo kogo zranisz.
   Mike zdjšł hełm i spojrzał na niego zdziwiony.
   - O czym ty mówisz?
   - Dostał pan kilka kulek i nawet pan tego nie zauważył? - mruknšł Wacleva.
   - Nie - odparł Mike. - Przykro mi, ale zupełnie nie zauważyłem.
   - Dobrze panu - burczał dalej Wacleva, wyjmujšc z pancerza spłaszczony pocisk. - Niektórzy z nas nie siedzš zakuci po uszy w pancerzu ze stali plastycznej.
   - Mamy problem - powiedział Cutprice. - Jeli polemy żołnierzy w dół zbocza, zostanš wybici do nogi. Musimy jako rozbić tę hordę.
   - Ja bym ich wysadził w powietrze. Atomówkš, takš małš, ale mocnš. - Sunday wyglšdał na całkowicie przekonanego do tego pomysłu.
   - To by było niezłe rozwišzanie - przytaknšł Cutprice. Doskonale zdawał sobie sprawę, że ledwie powstrzymywali siły Posleenów, nie mówišc już o ich odepchnięciu. - Ale prezydent zbiesiła się i powiedziała nie.
   - Czas na Hiszpańskš Inkwizycję? - spytał ONeal, otwierajšc jednš z kieszonek. - Sierżancie, przepraszam za kłopoty z mojej strony. Co pan powie na fajkę pokoju?
   - Powiem jasne, stary - odparł Wacleva i miejšc się cicho, wycišgnšł z paczki Pall Malla bez filtra. - Keren już zaczšł Inkwizycję. Wysłał pluton żandarmerii, którego dowódca miał kartkę z pytaniami. Zadawali po trzy pytania, głównie oficerom i dowodzšcym. Jeżeli kto oblał dwa, zostawał zdymisjonowany. W ten sposób pozbylimy się połowy nierobów i obiboków, a na ich miejsce znaleli się ludzie, którzy umiejš i chcš działać.
   - Jedyna rzecz, jaka mi się nie podoba, to że nie był to mój pomysł - mruknšł Mike. Wsadził papierosa do ust i uruchomił miotacz ognia, po czym przypalił Marlboro od dwumetrowego płomienia. Zacišgnšł się głęboko i wyłšczył gaz. - To nie jest dobra metoda, jeli chodzi o piechotę, ale artyleria to zupełnie inna broszka. Jak nie potrafisz wykopać dołu w ziemi, nie powiniene być w wojskach inżynieryjnych. Nie umiesz dobrać anteny, nie będziesz łšcznociowcem, prawda? A jak nie potrafisz obliczyć siły wiatru, to nie powiniene być cholernym dowódcš działa.
   - Muszę sobie taki sprawić - powiedział Sunday, wycišgajšc z kieszeni paczkę Marlboro. - Mogę spróbować?
   - Jasne - odparł Mike.
   Sunday pochylił się i przypalił papierosa od płomienia, po czym głęboko się zacišgnšł i mruknšł pod nosem.
   - Uwielbiam to.
   - To nie jest standardowe wyposażenie - powiedział Mike, spoglšdajšc na miotacz ognia. - Wprowadzili go na mojš probę, po tym jak suszyłem głowę komitetowi o kilka usprawnień. Pancerz Ronco naprawdę może wykazać się dużš skutecznociš.
   - Rozumiem, że dzięki twoim modyfikacjom tnie na plasterki, sieka na drobne i przysmaża na złocisty kolor? - spytał ze miechem Cutprice.
   - Chwytasz, co miałem na myli - przytaknšł Mike. - Czasem przydaje się do przypalania kolegom papierosów. A teraz z innej beczki. Jak zamierzamy dobrać się do dupy tym skurwielom, a sami pozostać przy życiu?
   - Rozumiem, że nie podejmiesz się tego zadania?
   - Nie zamierzam - odparł ONeal, opierajšc się o zwłoki sierżanta Juareza. - W dzisiejszych walkach straciłem jednš czwartš moich ludzi. Nie jest jeszcze tak le, jak było w Roanoke, bo tam wpadlimy naprawdę w poważne szambo, ale jeli wychylimy nosa poza ten wał ziemny, zjedzš nas żywcem. Możemy utrzymać pozycje, ale nie ma co marzyć o dalszym szturmie. I tak siedzimy tu dzięki osłonie artylerii.
   - To oznacza, że chłopaki nie przeżyjš - powiedział Wacleva, pokazujšc podbródkiem na szpital. - Wytnš ich co do nogi.
   - Wyjrzał pan na dłużej z okopu, sierżancie? - spytał kpišcym tonem Sunday. - Posleeni ginš tam tysišcami na minutę, co mogłoby wydawać się sporym osišgnięciem, gdyby nie to, że i tak wybicie ich zajmie nam czterdzieci dni i czterdzieci nocy.
   - A w tym czasie oni rozmnożš się jak króliki i zalejš całe wybrzeże - dodał Mike. - Chutliwe łobuzy.
   Zacišgnšwszy się papierosem, ONeal pogršżył się w ponurych rozmylaniach. Sięgnšł rękš do tyłu i zacisnšł palce na złamanym mieczu boma. Włanie oglšdał ostrze, kiedy rozległ się terkot karabinu i nad jego głowš mignšł pocisk z ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin