Maxa L. P. - 02 Play Dirty.pdf

(426 KB) Pobierz
PLAY DIRTY
L.P. MAXA
The Devil’s Share
część druga
Tłumaczenie: darka-es
Rozdział 1
Smith
„Chodźmy chłopcy! Chodźmy chłopcy!” (Wypowiedziane jak Luke Perry grający Lane'a
Frosta w filmie „8 Sekund”) Moje serce waliło, podniecenie płynęło w moich żyłach, wszedłem po
schodach naszego nowszego, większego autobusu wycieczkowego i zapadłem się w jedną z dwóch
elastycznych, czarnych skórzanych leżanek. Myślałem, że nasz ostatni autobus był duży, ale ten?
Ogromny. Ten był jak dom na kółkach. Jeśli nadal będziemy dodawać więcej ciał do tej trasy, wy-
twórnia przestanie płacić rachunki. Odchyliłem się do tyłu i zauważyłem, że moje spodnie są roz-
pięte. Cóż, ta laska na pewno nie wiedziała jak po sobie posprzątać. Jak ona miała na imię...? Tiffa-
ny? Brittany? Jako basista najgorętszego zespołu rockowego w kraju, wszystkie laski zlewały się w
jedną długą linię dziwactw.
Lexi wyszła z tylnej sypialni ze swoim masywnym pitbullem, Daggerem, ciągnącym się za
nią. Była dziewczyną naszego głównego wokalisty. Super gorąca, ale udawałem, że tego nie zauwa-
żam z szacunku.
- Tyle energii dziś rano, Smith. Jesteś aż tak napompowany, żeby wrócić na trasę? - Usiadła
na kanapie, ocierając się bosymi stopami o odsłonięty brzuch Daggera po tym, jak się położył.
- Tak jest, Lex. - Uwielbiałem koncertować. Uwielbiałem występować; to było jedyne miej-
sce, w którym czułem, że błyszczę. A to był ostatni etap naszej trasy. Jeszcze kilka tygodni, jeden
koszmarny festiwal muzyczny, żeby zakończyć wszystko z hukiem, a potem trochę wolnego. Po-
ranne ożywienie? Było najprawdopodobniej od wciągnięcia, które zrobiłem w łazience przed wyj-
ściem z domu. To nie tak, że musiałem to zrobić... po prostu potrzebowałem zastrzyku energii. Nie
wyspałem się zbyt wiele zeszłej nocy. Po kolacji poszedłem pobiegać, bo taki jestem zdrowy i
skończyło się na tym, że wpadłem na fana. W żeńskiej wersji. Tiffany… Brittany… jakkolwiek-się-
nazywała, nie dawała mi spać przez całą noc. Obciągała mi tyle razy, że straciłem rachubę. Ale
dziewczyna mojego kolegi z zespołu i matka jego nienarodzonego dziecka nie musiała o tym wie-
dzieć. To by ją tylko zdenerwowało. A ja spędziłem wystarczająco dużo czasu denerwując Lexi. -
Gdzie jest Dash?
Położyła ręce na swoim ledwo zaokrąglonym brzuchu, naciskając na coś niewidocznego dla
mnie.
- Jest przy furgonetce i rozmawia z Chase'em. Chce zatrudnić jakąś nową ochronę, która po-
jedzie z nami na ostatni etap trasy. Nasz związek jest w centrum uwagi, a ja zaczynam to pokazy-
wać. Dodatkowo, Dylan jedzie z nami w trasę. Potrzebujemy więcej ludzi.
Samo usłyszenie imienia Dylan sprawiło, że mój kutas drgnął. Asystentka Lexi, asystentka
lekarza, która miała przyjechać na tournee, żeby monitorować Lexi i dziecko, była kurewsko wspa-
niała. Miała zabójcze krągłości, pełne usta i najbardziej niesamowitą grzywę ciemnych włosów,
jaką kiedykolwiek widziałem. Chciałem je pieścić w dłoniach, kiedy waliłem ją od tyłu. Tak, moje
fantazje są specyficzne. Ona też była drobna. Uwielbiałem małe kobiety, błyskotki i takie tam.
Przez ostatnie kilka tygodni miałem mnóstwo czasu, żeby na nią patrzeć, tak że moje pożądanie na-
rastało. Ona i Lexi spotykały się regularnie, odkąd Dylan zgodziła się wyruszyć z nami w trasę.
Oglądały filmy, chodziły na kolacje i zakupy. Za każdym razem, gdy wchodziła do domu, dostawa-
łem wzwodu. Musiałem pamiętać, żeby podziękować Dashowi za bycie nadopiekuńczym facetem.
Wyczułem na sobie wzrok Lexi, która próbowała czytać w moich myślach. Uśmiechnąłem się i ob-
lizałem usta.
- Ach tak, Dylan, seksowna pielęgniarka. Jest tutaj? - Nie widziałem jej jeszcze tego ranka a
uwierzcie mi, szukałem.
- Wysłała mi wcześniej sma-a. Powinna tu być w każdej chwili. - Lexi przestała pocierać
Daggera i usiadła bardziej wyprostowana w swoim fotelu, utwierdzając swoje spojrzenie na mnie.
Nienawidziłem tego, kiedy patrzyła na mnie w ten sposób. Czułem się, jakby mogła zajrzeć do mo-
jego umysłu i przeczytać wszystkie moje kłamstwa, uch, mam na myśli myśli. - Smith, nie waż się,
kurwa, próbować spać z Dylan. Ona jest moją przyjaciółką i chcę, żeby nadal nią była.
Język Lexi wymknął się spod kontroli. Ale to chyba to, co dostajesz żyjąc z czterema męż-
czyznami.
- Och słodka Lexi, słodka naiwna Lexi. - Potrząsnąłem smutno głową. - Nie będzie żadnego
„spania”, mogę ci to obiecać.
- Cholera, Smith. Mówię poważnie. Jeśli ty lub ktokolwiek inny w tym zespole ją przegoni,
przysięgam, że cię wykończę. - Lexi podniosła się na nogi, starając się jak najlepiej mnie zastra-
szyć. To było słodkie, naprawdę. Była prawie stopę niższa ode mnie, a ja prawdopodobnie miałem
nad jej wagą osiemdziesiąt funtów przewagi. - Ja nie żartuję, Smith.
Dash wybrał ten moment, żeby wskoczyć do autobusu. Spojrzał na Lexi i mnie, zmrużył
oczy.
- Co się dzieje? Kociaku, co się stało? - Podszedł i kazał jej usiąść z powrotem na kanapie.
Robiła wielkie show trzymając się za swój malutki brzuszek i ostrożnie opuszczając się w
dół. Z trudem stłumiłem przewrócenie oczami.
- To nic takiego, kochanie. Smith był po prostu dupkiem. Poprosiłam go grzecznie, żeby nie
wchodził w spodnie Dylan, a on mi to wypominał. Chyba za bardzo się zdenerwowałam. Mam ten
ból w plecach, dokładnie tutaj. - Wskazała w dół, gdzie jej dolna część pleców spotkała się z tył-
kiem, robiąc minę do mnie, podczas gdy Dash był zajęty patrzeniem w dół.
Zaśmiałem się. Czy ona mówiła poważnie? Lexi właśnie bardzo subtelnie nazwała mnie
wrzodem na tyłku. Ta szalona mała ciężarna…
- Smith! Przestań stresować Lexi. Jeśli prosiła cię, żebyś trzymał się z dala od Dylan, to le-
piej, żebyś to zrobił. Nie potrzebuję ani ciebie, ani nikogo innego, kto daje Lexi w kość. Czy ona
nie przeszła już wystarczająco dużo?! - Wyszedł z pokoju i poszedł w dół korytarza.
Lexi spojrzała na mnie, uśmiechając się.
- Mówiłam ci.
- Rozpieszczony mały ba… - urwałem, kiedy Dash wszedł z powrotem, niosąc zwykłą po-
duszkę i poduszkę grzewczą.
- Proszę bardzo, Kociaku. Po prostu połóż się; umieść podkładkę grzewczą niżej. Zanim wy-
ruszymy, minie jeszcze jakieś czterdzieści pięć minut. Zamierzam poszukać Jacksa i Luke'a. Dash
odwrócił się i wskazał na mnie palcem. - Lepiej bądź dla niej miły, kiedy mnie nie będzie. Skopię ci
pierdoloną dupę aż do Oklahomy, stary.
Podniosłem ręce w górę w szyderczym poddaniu się. Poczekałem, aż wyszedł z autobusu,
zanim wstałem i usiadłem na podłodze, opierając się o Daggera i umieszczając głowę przy dłoni
Lexi.
- Pocieraj moje włosy. Pospiesz się, zanim Jacks tu wejdzie. - Ja naprawdę kochałem Lexi. I
Dash miał rację, ona przeszła więcej niż wystarczająco. Przeze mnie i moją popapraną rodzinę Lexi
skończyła ze wstrząsem mózgu kilka miesięcy temu.
- Powiedz mi, że nie przelecisz Dylan.
Przewróciłem oczami.
- Dobra. Nie będę bzykać…
- Dylan! Jesteś tu! - Lexi odsunęła moją głowę i zerwała się na równe nogi, prawie skacząc
na swoją nową BFF. Tak, jej plecy wydawały się ją zabijać.
- Dzień dobry, mała mamusiu. - Dylan przytuliła się do Lexi. - Gdzie powinnam położyć
moją torbę?
Lexi spojrzała w dół na mały bagaż Dylan.
- To wszystko, co przyniosłaś?
- Nie. Zostawiłam moją dużą torbę z... Chase'em? Chyba tak miał na imię. Powiedział, że
włoży ją pod autobus. W tej mam tylko kilka zmian ubrań i rzeczy do łazienki.
- Och okej, pokażę ci twoją pryczę. - Lexi złapała Dylan za rękę.
Podniosłem się z podłogi.
- Wcale nie, Kociaku. Musisz się położyć. Ja jej pokażę. - Odwróciłem się do Dylan szcze-
rząc zęby. - Lexi właśnie mówiła nam, że boli ją tyłek. - Dylan odwróciła wzrok na Lexi, zaciskając
swoje idealne różowe usta. Cholera, była gorąca. Chciałem zrobić jej tak wiele brudnych rzeczy.
Zacząłem mentalnie zrobić listę.
Dylan przytaknęła.
- Czy to ból, który rozchodzi się od pośladka w dół nogi? To nerw kulszowy. Bardzo częsty,
choć zwykle pojawia się dopiero w trzecim trymestrze... ale Smith ma rację, powinnaś się położyć.
Lexi spojrzała na mnie ponad głową Dylan. Mrugnąłem i położyłem rękę na dolnej części
pleców Dylan, prowadząc ją korytarzem.
- Jest sześć prycz, trzy po obu stronach korytarza. Luke i Jacks lubią dolne. Ja lubię górną.
Więc masz trzy do wyboru.
Dylan kiwnęła głową, zastanawiając się.
- Chyba wezmę tą. - Położyła swoją torbę na środkowej pryczy.
Doskonale.
- Dobry wybór. Będę nad tobą przez całą noc.
Spojrzała mi oczy, próbując bezskutecznie ukryć uśmieszek.
- Och, naprawdę?
- Tak proszę pani. - Mrugnąłem i zostawiłem ją stojącą na korytarzu.
Kiedy wróciłem do salonu, Luke już tam był, siedział z nogami Lexi opartymi na kolanach.
Czasami zastanawiałem się nad nim. Wiedział, że Lex jest z Dash’em, ale to było tak, jakby nie
mógł się powstrzymać, gdy chodziło o nią. Nieważne, jak bardzo wkurzało to Dash’a, Luke i tak
znajdował sposoby, żeby ją dotykać przez cały czas. Dash była pieprzoną świętą. Nie pozwoliłbym,
żeby jakiś inny koleś obmacywał moją dziewczynę. Nie obchodziło mnie, czy byli najlepszymi
przyjaciółmi, czy nie. Nie spuszczałem wzroku z Luke'a, gdy Dylan weszła do pokoju, oceniając
jego reakcję na nią. Zerknął w górę, uśmiechnął się, przywitał, a potem spojrzał z powrotem na
Lexi. Huh, cóż, to była dobra wiadomość, jak sądzę. Mniej konkurencji o majtki Dylan. Teraz mu-
siałem się tylko martwić o…
- Hej, Jackson. Miło, że w końcu do nas dołączyłeś. - Luke podstawił nogę, by przewrócić
Jacksa, gdy ten wchodził. Jacks przeskoczył nad jego nogą i wylądował tuż przed Dylan.
- Dylan! Witaj, ślicznotko. - Chciałem go spoliczkować. Miałem zamiar przelecieć Dylana,
nie jego. I ślicznotko? Jak mógł być tak cholernie banalny?
Dylan uśmiechnęła się uprzejmie.
- Witaj Jacks.
Jacks spojrzał na mnie, a kiedy mój wzrok powędrował na siedzenie obok Dylan, tak samo
zrobił jego. Obaj rzuciliśmy się na leżankę; on wygrał. Dupek. Uderzyłem go w tył głowy, a potem
usiadłem na podłodze obok Daggera, kładąc głowę z powrotem na dłoniach Lexi. Zaczęła pocierać
przez nią palcami w sposób, który wiedziała, że wszyscy lubimy. Do diabła, chyba nie powinienem
winić Luke'a za to, że pragnął uwagi Lexi. Przez większość dni też jadłem to jak pies na kolanach.
- Lex, powiedz Jacksowi, że siedziałem tam pierwszy.
- Jacks. Smith naprawdę siedział tam pierwszy. - Brzmiała jak przedszkolanka, ale chyba to
tylko pasowało, skoro bardziej zachowywaliśmy się jak dzieci, niż jak dorośli.
- Cóż, jak się drzemie, to się przegrywa. - Jacks spojrzał w dół na mnie, uśmiechając się. -
Następnym razem wciągnij całą szynę to może będziesz szybszy.
Ręce Lexi zacisnęły się w moich włosach, ciągnąc moją głowę do tyłu, aby mogła spojrzeć
na mnie z góry.
- Co? Smith, o czym on mówi?
Moje „zażywanie” było drażliwym tematem dla wszystkich. Luke miał straszne wspomnie-
nia związane z narkotykami; to one doprowadziły do upadku jego pierwszy zespół. Lexi musiała
sprzątać po jednej z moich wpadek i nie chciała tego robić ponownie. A Dash obserwował mnie jak
jastrząb. Straciliśmy już naszego oryginalnego perkusistę, mojego kuzyna Jareda, przez narkotyki.
Zmrużyłem oczy na Jacksa.
- Nic. On tylko żartował. Prawda, skurwielu? - Nie widział mnie dzisiaj jak brałem kokę,
nikt nie widział. Nawet ta laska, z którą byłem. Stephanie. Tak miała na imię. On tylko zgadywał...
albo zakładał. Luke i Dash tylko pili, a nawet wtedy nie było tego dużo. Ale Jacks lubił imprezo-
wać. Gdyby chciał mnie wydać reszcie grupy, zabrałbym go ze sobą.
Zaśmiał się.
- Tak, tylko żartowałem, Lex.
Lexi puściła moje włosy.
- To nie jest zabawne, Jacks. Nie bądź kutasem.
Dash wszedł, położył ręce na biodrach patrząc na tył głowy Jacks.
- Co ty zrobiłeś? Czy muszę dać ci tę samą mowę, którą właśnie dałem Smithowi? - Pod-
niósł głowę Lexi z jej poduszki, a następnie usiadł. Teraz jej głowa spoczywała na kolanach Dasha,
a jej stopy na kolanach Luke'a. Taa, miałem rację wcześniej, rozpieszczony bachor.
Jacks potrząsnął głową.
- Spoko stary, ja tylko żartowałem.
Silnik autobusu zawył z głośnym hukiem i znów byliśmy w drodze. Kolejna trasa, kolejna
niekończąca się linia występów i fanów, miejsce, w którym czułem się najlepiej. Co wprawdzie nie
było obrazem idealnego zdrowia psychicznego, ale dopóki nie spędzałem zbyt wiele czasu na my-
śleniu o końcu kolejki - o festiwalu muzycznym - wszystko było dobrze. Na szczęście Dylan i jej
pyszny tyłek zapewnią mi mnóstwo rozproszenia.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin