Cecora 1620 Śledziński K.pdf

(2989 KB) Pobierz
HISTORYCZNE B I T W Y
K A C P E R ŚLEDZIŃSKI
CECORA 1620
PROLOG
Mołdawia — to kraj nizin pofałdowany niewielkimi wzgó-
rzami, które objął w posiadanie step, rozlewając się
mackami traw w całej okolicy, od brzegów Dniestru po
zimne wody Prutu i dalej jeszcze, ku zachodowi i południu,
wznosząc się na Wyżynie Mołdawskiej, za którą gdzieś
w dali bielą się skaliste szczyty Karpat. Tu i ówdzie stary
bór zachował swoje sędziwe oblicze, tworząc coś na kształt
leśnych wysp. Gdzieniegdzie monotonię stepu urozmaicają
głębokie jary i wąwozy, niegdyś dające schronienie dzikim
zwierzętom i zbrojnym bandom.
Dzikie to były miejsca i dzikie tam panowały prawa.
Zapuszczali się tu Tatarzy i Kozacy za łupem; Turcy
i Polacy nakładali lenne więzy. Ziemia spłynęła krwią,
a białe kości niepogrzebanych ciał przypominały o woj-
nach, które przetoczyły się przez kraj. Ale nie tylko
szczątki najeźdźców pozostały na mołdawskiej ziemi.
Swoje ofiary zostawiły również liczne wojny domowe
między tymi, którzy dla hospodarskiej władzy prowadzili
do walki braci przeciw braciom i ojców przeciw synom.
To o tych bitwach szumiały siwe wody Prutu, przetacza-
jąc się przez Mołdawię od granicy z Rzeczpospolitą po
Dunaj. Przecinając kraj na połowę, Prut wyznaczał szlak
wojskom kierującym się to ku północy, to znów na
południe, będąc niczym przewodnik prowadzący wroga
w najdalsze okolice Mołdawii. Tędy wędrowali starożytni
Scytowie i Rzymianie, tędy podążały groźne zastępy
Turków Osmańskich, tą też drogą szli sami Mołdawianie
— czy to na północ, ku granicom Rzeczypospolitej, czy
na południe na sąsiednią Wołoszczyznę; wreszcie tędy,
jesienią' 1595 roku, poprowadzili swoje chorągwie het-
mani koronni: wielki — Jan Zamoyski i polny — Stani-
sław Żółkiewski.
Suchy step ułatwiał pochód siedmiotysięcznej armii,
a i wróg wycofał się do Siedmiogrodu, nie niepokojąc
Polaków. Szybko więc dotarto do mołdawskiej stolicy
— Jass. Tam też zatrzymano się na dłużej — a to by
wojsku dać wypocząć, a to by zaprowadzić nowy porządek.
Wraz z Zamoyskim bowiem przybył do Mołdawii Jeremi
Mohyła, nowy hospodar, stronnik Rzeczypospolitej i „przy-
jaciel" hetmana wielkiego.
Tymczasem na spotkanie giaurom z Krymu ruszyła orda
tatarska, a od południa szedł Ahmed-pasza z wojskiem
tureckim. Dwie armie niczym kleszcze zaciskały się wokół
polskich chorągwi.
Hetmani nie czekali nieprzyjaciela w Jassach. Podążali
wzdłuż Prutu z wojskiem, które „położyło się pod Cecorem
od Jass dwie mili ku Tehiniej prosto, między Prutem
rzeką"
2
. Tam rzeka wyginała się, lawirując meandrami,
lecz tak, że zamykała niewielki skrawek ziemi z trzech
stron. To miejsce wybrał Żółkiewski na obóz i tu zamie-
rzano czekać nieprzyjaciela. Od czoła, gdzie był dostęp do
obozu, usypano wały wzmocnione trzynastoma bastionami.
Zostawiono przy tym cztery bramy, tak by móc wy-
prowadzać jazdę do natarcia. Praca nad fortyfikacjami szła
szybko, tym bardziej że przykład dawali sami hetmani,
2
' Zamoyski przekroczy! granicę jeszcze latem, 27 sierpnia.
M. B i e l s k i ,
Kronika,
t. III, Sanok 1856, s. 1732.
kopiąc na równi z innymi . Wewnątrz uszykowano wojsko:
pierwszej bramy bronił Jakub Struś, starosta bracławski;
obok, przy drugiej, stały chorągwie Stanisława Gulskiego,
wojewody podolskiego; przy trzeciej zajął pozycję Stefan
Potocki, za czwartą zaś znalazł się pułkownik Stanisław
4
Przerębski. W głębi pozostały dwa pułki . Zamoyski miał
pod swoją komendą 2550 husarzów, 1900 jazdy kozackiej
(pancernej), 250 arkebuzerów, 1500 piechoty wybranieckiej
i 800 piechoty zaciężnej. Prócz tego przyprowadził ze sobą
kilkadziesiąt dział
5
. Siła to była niewielka, lecz niepo-
zbawiona szans. Ahmed-pasza i chan Gazi Gerej II prowa-
dzili wprawdzie ponaddwudziestotysięczny oddział, ale
tylko znikomą część tej liczby stanowiła piechota: janczarzy
i segbanowie uzbrojeni w broń palną. Żaden z wodzów
muzułmańskich nie dysponował artylerią, a mimo to chan
był pewny zwycięstwa.
Wreszcie dwie armie stanęły przeciwko sobie. Był
18 dzień października. Wieczorem z obozu wypadli har-
cownicy, by pochwycić języka. Tatarzy wyszli im naprzeciw
i rozpętała się pierwsza bitwa. Zrazu niemrawa, wraz
z każdą wyjeżdżającą zza wałów chorągwią potyczka
stawała się coraz bardziej zaciekła. Tatarzy nie mogli
jednak dotrzymać kroku biegłym w walce na białą broń
Polakom; ponosili też straty, próbując dostać się na wały,
zza których ostrzeliwała przedpole polska piechota. Padł
trafiony dwa razy z łuku przez kniazia Kiryła Rużyńskiego
siostrzeniec chana, którego Gazi Gerej chciał osadzić na
mołdawskim tronie
6
.
Rano następnego dnia pierwsi w pole wyszli Tatarzy.
Hetmani uszykowali wojsko do boju i czekali, co zrobi
L. P o d h o r o d e c k i ,
Stanisław Żółkiewski,
Warszawa 1988, s. 79.
Ibidem;
L. P o d h o r o d e c k i ,
Stawni hetmani Rzeczypospolitej,
Warszawa 1994, s. 140.
5
L. P o d h o r o d e c k i ,
Sławni...,
s. 139.
' J. B e s a l a ,
Stanisław Żółkiewski,
s. 99.
4
3
3
Zgłoś jeśli naruszono regulamin