Trafalgar 1805 Dyskant JW.pdf

(3930 KB) Pobierz
HISTORYCZNE
BITWY
JÓZEF WIESŁAW DYSKANT
TRAFALGAR 1805
Zapłakane zwycięstwo
scan - zawisza
Dom Wydawniczy Bellona
Warszawa 2002
Dom Wydawniczy Bellona prowadzi sprzedaż wysyłkową swoich
książek za zaliczeniem pocztowym z 20-procentowym rabatem od
ceny detalicznej.
Nasz adres:
Dom Wydawniczy Bellona
ul. Grzybowska 77
00-844 Warszawa
tel.: 652-27-01 (Dział Wysyłki)
infolinia: 0-801-12-03-67
Internet: www.bellona.pl
e-mail: biuro ©bellona.pl
Opracowanie graficzne serii: Jerzy Kępkiewicz
Ilustracja na okładce: Marek Soroka
Redaktor:
Korektor:
„[...] Triumf wielki i wspaniały opłacono
okrutnie [...]. Zwycięstwo nie wzbudziło
Żadnych publicznych entuzjazmów, z jakimi
dotąd zawsze spotykały się osiągnięcia
naszej marynarki [...]. Nie było demonst­
racji ani radości, nie zatrzymywano po­
chodami ruchu na ulicach. Uczciwe i męs­
kie odczucia całego narodu wyrażały się,
jak powinny były: każdy czuł wewnętrzną
satysfakcję z odniesionego sukcesu, ale
każdy z przeszywającym bólem i całą szcze­
rością nosił w sercu żałobę po wielkim
bohaterze
poległym w bitwie".
„The Times" z 7 listopada 1805 r.
„[...] to było wspaniałe zwycięstwo, ale
było zwycięstwem Nelsona; warte śmierci
wielu żywych, bo zwycięstwa zawsze kosz­
tują, ale nie warte śmierci Nelsona [...]"
Z wypowiedzi (?)
kmdr. Henry Blackwooda po bitwie.
© Copyright by Józef Wiesław Dyskant, Warszawa 2002
© Copyright by Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 2002
ISBN 83-11-09470-5
WSTĘP
Dzieciństwo upłynęło mi w cieniu legendy napoleońskiej,
a może w polskim odblasku tej legendy, gdyż Bonapartego
postrzegałem poprzez szwoleżerów gwardii Kozietulskiego
i lansjerów nadwiślańskich Konopki oraz poprzez Samosierrę,
Wagram i Tudelę. Co więcej, Napoleon utożsamiał mi się
również z moim imiennikiem, księciem Józefem Poniatowskim
oraz Raszynem, Lipskiem i Kockiem. Tę mało znaną potyczkę
kawaleryjską, stoczoną przez huzarów węgierskich z polskimi
szaserami Berka Joselewicza pod Kockiem, darzyłem sympatią
również z tej przyczyny, iż wyjaśniła mi ona znaczenie nazwy
ulicy, przy której mieszkałem. Szaserów, czyli strzelców
konnych...
Podziwiając prowadzone kampanie lądowe epoki napoleoń­
skiej, mało uświadamiałem sobie, że obfitowała ona również
w starcia morskie. Ponieważ w tej dziedzinie cesarz nie był
specjalnie uzdolniony, a Księstwo Warszawskie nie posiadało
ani floty wojennej, ani nawet dostępu do morza, działania te
pozostały jakby na uboczu moich ówczesnych zainteresowań.
Rozczytując się w książkowych napoleonianach, choć jako
mały chłopiec preferowałem raczej Przyborowskiego niż
Żeromskiego, wpadłem w końcu na morski trop legendy. Trop
wątły, tak, jak krótkim był tekst, który wyczytałem u Wacława
6
Gąsiorowskiego, w książce wydanej jeszcze przed reformą
językową 1936 roku:
„Dnia 5-go października 1804 roku cztery okręty hiszpańs­
kie, wiozące z Ameryki szesnaście miljonów piastrów dla
pustego skarbu, zostały pochwycone przez Anglików pod
samym Kadyksem. Miara pojednawczej polityki hiszpańskiej
się przepełniła. W butnej „Królowej mórz" zagrała duma.
Hiszpanja postanowiła czoło stawić Anglji. Drogą ofiar
najcięższych, drogą podwojenia podatków, wyzbycia się
ostatnich piastrów i środków, Godoy wystawił i uzbroił
trzydzieści okrętów, połączył je z flotą francuską i jął ścigać
[...] Nelsona! Anglja została zaatakowana na przestrzeni od
Trynidadu i Martyniki aż po Indie, Antyle i La Manche. Aż
dnia 21 -go października 1805 roku flota hiszpańsko-francuska
pod dowództwem Villeneuve'a, spotkała się pod Trafalgar
oko w oko z Nelsonem. Przewaga sił franko-hiszpańskich
wynosiła aż sześć okrętów linjowych, jedną fregatę i trzy
brygi. Zguba Nelsona była niechybna. Losy wszakże zawyro­
kowały tutaj wbrew ludzkim rachubom. Nelson za pierwszym
starciem złamał linję obronną Villeneuve'a, trzynaście okrętów
nieprzyjacielskich zapalił i, zapaliwszy, zatopił. Siedemnaście
okrętów dostało się do niewoli, siedem tysięcy ludzi poniosło
śmierć w walce z ołowiem, ogniem i wodą [...] Okruchy
potężnej floty franko-hiszpańskiej uciekły. Nelson odniósł
zwycięstwo niesłychane, niepowetowane w śmiertelnym ciosie,
bijącym w morską potęgę Francji i Hiszpanji równocześnie.
Wielki Nelson własnem życiem okupił Trafalgar. Poległ, lecz
zwyciężył! Panowanie Anglji na morzu stało się niepodziel-
nem. Klęska pod Trafalgar wstrząsnęła do głębi i Francję
i Hiszpanję. Rany obu tych państw były tu może równie
głębokie, straty równie niepowetowane. Ale Francja miała
Napoleona, miała na otarcie łez sztandary zdobyte świeżo pod
Ulmem, była w przededniu Austerlitzu. Hiszpanja zaś nie
widziała dokoła siebie jaśniejszego błysku [...] Trafalgar!
Hiszpanja, dla sojuszu z Francją, nietylko straciła raz na
7
zawsze potężną marynarkę, nietylko zaprzepaściła miljardy,
nietylko wybór dzielnego ludu skazała na zagładę, nietylko
zmarnowała całą moc swoją, trzymającą w ryzie niesforne
kolonie — lecz nadto stanęła bezpowrotnie na pochyłości,
która dla państwa ma już jedną jedyną drogę, drogę do
upadku. Trafalgar! Napoleon wiadomość o morskim pogromie
odebrał w drodze do Wiednia. Klęska była okrutna, lecz
Bonaparte jeno zęby zaciął i zmienił jeno plan upokorzenia
Anglji... Nie mógł zgnębić jej wprost, nie mógł stawić czoła
jej flocie, więc ją będzie miażdżył w jej sprzymierzeńcach,
więc całą Europę albo zmusi do rzucenia się na Anglję, albo
całą Europę sam opanuje. Rozkazy spod Wiednia padły.
Biuletyny sprowadziły Trafalgar do znaczenia pospolitej,
nieciekawej potyczki morskiej. Posłuszne gazetki nawet się
tam taką jakąś bitwą nie zajmowały [...]" '.
Tu zatem mamy przyczynę owej niewiedzy o batalii
trafalgarskiej. Batalii, o której nasi napoleoniści, z reguły
obojętni na sprawy morskie (poza Gąsiorowskim), ani wspo­
mnieli. A przecież działania morskie uzupełniały kampanie
lądowe; ba, niejednokrotnie przesądzały o ich losach. Do­
świadczył tego i sam cesarz, którego Royal Navy pozbawiła
efektów zwycięstw w Egipcie, na Bliskim Wschodzie czy na
Antylach. Któremu udaremniła inwazję na Wyspy Brytyjs­
kie, aby w końcu internować go na Wyspie Świętej Heleny
i czujnie strzec już do śmierci. Lecz o tym dowiedziałem
się, kiedy podrosłem i, chodząc do gimnazjum, zaintereso­
wałem historią wojen morskich. Do sprawy zaś bitwy
trafalgarskiej wracam teraz, po latach, niczym do okresu
dzieciństwa, aby raz jeszcze znaleźć się pośród blasków
i cieni napoleońskiej epopei i tą skromną książką złożyć
należny jej hołd.
' W. G ą s i o r o w s k i ,
Samosierra,
Warszawa 1934 (III wyd.), s. 14-16.
Szczegółowe stany walczących flot i straty poniesione w tej bitwie omawiam
w tekście zasadniczym. Tamże objaśnienia co do wydarzeń i postaci
występujących w cytowanym fragmencie książki Gąsiorowskiego.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin