Urke Nachalnik - Milosc przestepcy.pdf

(595 KB) Pobierz
Urke Nachalnik
Miłość przestępcy
Warszawa 2020
Spis treści
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
Rozdział 1
Na ulicy Niskiej w Warszawie, w nędznej podrzędnej kawiarence,
której goście rekrutują się i z niebieskich ptaków, i z podejrzanych
obywateli spod ciemnej gwiazdy, siedział przy małym stoliku o
okrągłym, spękanym i wyszczerbionym blacie, niby marmurowym,
mężczyzna o atletycznej budowie ciała i ponurym wyrazie twarzy.
Wiek nieznajomego trudno byłoby odgadnąć, tylko bystre oko
mogłoby dojrzeć nieznaczne zmarszczki na jego szerokim,
wypukłym czole. Było coś w tej twarzy, co wskazywało, że człowiek
ten niejedno już przeżył i przecierpiał w swym życiu; jakiś rys
tragiczny, jakiś zatajony grymas bólu i cierpienia. Ubrany był dość
elegancko, choć nie była to elegancja bez zarzutu; pewne piętno
niedbałości uczyniło, że tej elegancji brakło starannej subtelności.
Zapijał kawę, a po ciastka leżące na talerzu sięgał ruchem
zmęczonym i jadł je bez apetytu. Najwidoczniej oczekiwał na kogoś,
co chwila bowiem przy wejściu nowego gościa spoglądał na
przybyłego, aby stwierdzić swoje rozczarowanie.
Naprzeciw jego stolika, pod dużym, kiepskim lustrem, siedziała
młoda dziewczyna, blondynka, o pociągłej, nieco bladej twarzy, o
ładnym, czystym profilu. Wyglądała na lat siedemnaście,
osiemnaście najwyżej. Ubrana była bez zarzutu. Musiała to być
osóbka nie bardzo surowych obyczajów, czego dowodziła choćby jej
pełna wdzięków swoboda, z jaką założyła nogę na nogę, prezentując
zgrabne, w piękne jedwabne pończochy wciśnięte smukłe nóżki.
Oparta wygodnie o poręcz fotela, paliła papierosa z dużym
wdziękiem oraz z pewnością siebie.
Nagle dziewczyna podniosła się z miejsca i zwracając się, co nie
ulegało kwestii, do mężczyzny spod przeciwnej ściany, zagadnęła go
śmiało:
– Czy mogę zapytać pana o godzinę?
Mężczyzna zmierzył ją bezceremonialnie od stóp do głowy i
burknął niechętnie:
– Proszę sobie zobaczyć, przecież ma pani tam zegar – wskazał
ruchem głowy w kierunku bufetu, gdzie rzeczywiście bielił się
cyferblat zegara.
Mówił tonem niedbałym, cedząc powoli słowa i dalej popijał
kawę.
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona tą opryskliwością i z
lekka rumieniąc się, straciła cokolwiek ze swej dawnej swobody.
Nie dając jednak za wygraną, podeszła jeszcze bliżej do stolika
nieznajomego i filuternie mrużąc ładne, duże oczy, jeszcze raz
zagadnęła, trącając go swobodnie drobną rączką w ramię:
– Dlaczego pan taki niegrzeczny dla mnie? Widzę, że pan nosi
zegarek na ręku, sądziłam więc, że zechce mi powiedzieć, która
godzina.
Nieznajomy podniósł wzrok i przesunął go po twarzy dziewczyny.
Uśmiechnął się lekko i łagodniejszym już tonem odezwał się:
– Wybaczy pani, ale, doprawdy, zapomniałem, że mam zegarek
przy sobie, a i poza tym... jestem trochę zdenerwowany, a stąd
roztargnienie. Czekam już przeszło godzinę i nie mogę się
doczekać... – A po małej pauzie zapytał: – A która też godzina jest
pani potrzebna?
Dziewczyna wzięła krzesło, postawiła przy jego stoliku, usiadła
równie swobodnie i wdzięcznie jak poprzednio. Toczone kolanko
zdawało się prowokować mężczyznę, połyskliwy jedwab pończochy
magnetycznym błyskiem ściągał wzrok nieznajomego.
– Teraz już mi godzina niepotrzebna, bo chcę zostać i pomówić z
panem – kokieteryjnie mrugnęła oczami i roześmiała się głośno i
dźwięcznie, tak że ją było słychać po całej kawiarni.
– Ze mną pani życzy sobie rozmawiać? Pardon, ale nie mam
zaszczytu znać pani; pierwszy raz, jak mi się zdaje, panią na oczy
widzę! Może jakaś pomyłka? Nie rozumiem...
– Możliwe, że pan mnie nie zna, ale za to ja pana znam i wydaje
mi się, że znam pana doskonale. Jeśli się pan zgadza ofiarować mi
jakieś pół godzinki, przeniesiemy się do drugiego pokoju, tam teraz
pusto, będziemy mogli chwilę pogawędzić przez nikogo nie
obserwowani i nie podsłuchiwani.
Mężczyzna, zdziwiony nieco, wstał posłusznie, po czym skierował
się za kobietą do niewielkiego pokoju przeznaczonego do poufnych
rozmów gości.
– Proszę, siadaj pan, o tak – rzekła, biorąc go za rękę i pociągając
ku krzesłu, po uprzednim zamknięciu drzwi na zasuwkę. Siadła przy
nim tak blisko, że czuł jej oddech na twarzy.
– A teraz proszę słuchać mnie i odpowiadać na moje pytania.
Przepraszam, że jestem taka natrętna, ale to się zaraz wyjaśni.
Mężczyzna ciągle zdziwiony, nie mógł zrozumieć, czego ta piękna
dziewczyna chce od niego, ale miłe dźwięki jej głosu i piękne,
różowe usteczka, na których teraz zawisł wzrokiem, ujęły go
widocznie, zrobiły wrażenie...
Ona rozpięła swoje futro jeszcze wyżej, odsłaniając piersi
przysłonięte cienką tkaniną bluzki i kształtną alabastrową białą
Zgłoś jeśli naruszono regulamin