Powietrze jest zimne.pdf

(638 KB) Pobierz
powietrze
jest zimne
Aleksander Sowa
opowiadania lotnicze
Ze wspomnieniami za sterem
Powietrze jest zimne
Kryptonim Ikar
Fliegerhorst Neudorf
Atrament bywa czerwony
„Kiedyś” zbyt często oznacza „nigdy”
Sen o wolności
2
Kup książkę
© Copyright by Aleksander Sowa 2014
Projekt okładki: Maciej Krupniewski
Korekta: Łukasz Mackiewicz – eKorekta24.pl
ISBN: 978-83-272-4172-6
--
Aleksander Sowa|Self-Publishing
www.wydawca.net
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie,
rozpowszechnianie części lub całości bez
zgody wydawcy zabronione.
Opole, marzec 2014 r.
3
Kup książkę
Ze wspomnieniami za sterem
Kolorowe pola pod skrzydłami maszyny żłobią
długie bruzdy cienia w złocie zbliżającej się za hory-
zontem nocy. Samolot sunie na jej spotkanie 600 me-
trów nad ziemią. Powietrze jest jednolite jak masło,
spokojne, bez prądów wznoszących i duszeń.
Do zmroku pozostało jeszcze trochę czasu. Silnik pra-
cuje miarowo, uspokajając buczeniem. W dali, za
ciemniejącym złowieszczo na horyzoncie ciemno-
zielonym lasem, sennie rysuje się łańcuch gór. Nad
nimi niepokoją wysoko wybudowane kłębiaste chmu-
ry. Są niczym wspomnienia wyłaniające się spomiędzy
mgły, jak ze snu. Pojawiają się wraz z nikłym, czerwo-
nawym oświetleniem zegarów maszyny.
Słuchając jednostajnego, uspokajającego terkotu
rozrządu wpatruję się w chmury w oddali. Pod nimi
widzę płaskie szczyty. Z tej perspektywy są nieszko-
dliwe, ale dla nieostrożnego pilota to śmierć. Wiem to.
Lecz teraz, tutaj, kiedy dźwięk silnika nie ulega zmianie
i śmigło pracowicie szatkuje powietrze, nie ma powo-
du do obaw. Jestem bezpieczny. Czuję to w drżeniu na
drążku. Miarowa, niezakłócona piosenka wydechu,
zaworów i tłoków nie jest niczym zafałszowana – sil-
nik nie zdradza objawów żadnej choroby. Naszej cho-
roby. Bo jestem pilotem mojego samolotu. Zespoliłem
się z tą maszyną. Moje włókna nerwowe wnikają przez
drążek i orczyk w jego konstrukcję. Rozgałęzione po-
4
Kup książkę
między wręgi i poszycie biegną przez kadłub, oplatając
linki i popychacze aż do lotek, steru, klap i trymera.
To zastanawiające – myślę – ale w lataniu naj-
bardziej istotnym zmysłem jest słuch. Nie wzrok, jak
każdy powie w pierwszym odruchu, lecz słuch wła-
śnie. Przecież to moje uszy są prędkościomierzem.
To one diagnozują pracę silnika. Pierwsze wychwycą
dźwięk świadczący o śmiertelnym zranieniu płatowca.
Rzucam spojrzenie na mapę z planem lotu, jaki
przygotowałem na ziemi. Szukam punktu nawigacyj-
nego. I dopada mnie znów to samo wspomnienie.
– Jak zacząłeś latać? – Słyszy.
– Zaczęło się od szybowców. Dawno temu.
Pierwsza lekcja latania. Jak pierwsza miłość –
myślę, a na pooranej zmarszczkami twarzy odbija się
blask słońca. Pierwszy lot to rozdziewiczenie. Nie
wiadomo, co właśnie się stało i o co w tym chodzi.
Nic się nie udaje, a mimo to na usta się ciśnie:
– Chcę jeszcze raz!
Tak bowiem zaczyna się miłość. I ona ma tu za-
skakująco dużo do powiedzenia. Pomiędzy łopatami
śmigła pamięć wyświetla mi niczym aparat braci Lu-
mière ludzkie uśmiechy. Twarze mkną w myślach.
Wspomnienia odbijają się w szybkach pokładowych
przyrządów. Przyjaźnie, miłostki, romanse… Widzę je
po kolei. Prędkościomierz jest kalendarzem, wysoko-
ściomierz wskazuje szczęście, a busola plany. Dom,
rodzina, praca. Plany. Wspomnienia są jak trudna
książka. Trzeba wiedzieć, jak ją przeczytać. Nie można
5
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin