Mróz - Umorzenie.doc

(1917 KB) Pobierz

Remigiusz Mróz

 

 

 

Umorzenie

 

 

 

 

 

Dla Magdy i Filipa,

zasłużyli wprawdzie na więcej niż dedykację,

ale żadnych talonów pod ręką nie mam

 

 

 

 

Confessio est regina probationum.

Przyznanie się do winy jest królową dowodów.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Prolog

 

Dzień zero

 

Dzień, w którym umrzesz, zacznie się tak samo jak każdy inny.

Patrząc prosto w lufę wycelowanej w niego broni, mężczyzna nie mógł opędzić się od tej myśli. Nie pamiętał, kiedy ani gdzie to usłyszał - ale ktokolwiek mu to powiedział, miał rację. Tego dnia nic nie wskazywało na to, by miał pożegnać się z życiem. A jednak teraz dzieliło go od tego tylko lekkie muśnięcie spustu.

Nie mógł opanować drgawek, ale kobieta, przed którą klęczał, również cała dygotała. Pistolet wydawał cichy, metaliczny pobrzęk, a oprócz tego w pomieszczeniu słychać było jedynie oddechy dwójki ludzi.

Ręka kobiety się trzęsła, ale w jej oczach nie było wahania. Postanowiła już, że pociągnie za spust i odbierze mu życie. Finał był tylko kwestią czasu.

Mężczyzna nie miał gdzie uciec. Nie mógł licz ani na ratunek, ani na to, że jego przyszła zabójczyni chybi. Stała na tyle blisko, że nawet z zamkniętymi oczami zdołałaby zrobić mu dziurę w głowie.

Kilka razy próbował przemówić jej do rozsądku. Potem błagał, by oszczędziła jego życie. Płaszczył się przed nią, robił z siebie ofiarę, mówił o rodzinie, która straci ojca. Wszystko na nic.

Nie chciała nawet go słuchać. Miała swoje wyobrażenie o tym, co miało się wydarzyć, i nikt ani nic nie mogło tego zmienić. Próby wzbudzenia litości mijały się z celem.

Mężczyzna pomyślał, że źle do tego podszedł. Pomylił się co do niej. Nie kierowała się ślepą furią, nie poddawała się emocjom - stała przed nim z pistoletem dlatego, że było to wynikiem chłodnej kalkulacji. W jej przekonaniu racjonalnie podjętą decyzją.

Nie powinien apelować do jej człowieczeństwa, ale do jej rozsądku.

Nabrał tchu i cicho odchrząknął. Ręka kobiety drgnęła, ale broń wciąż była wymierzona prosto w jego czoło.

- Nie wygrzebiesz się z tego... - powiedział cicho.

Milczała, wciąż mocno ściskając rękojeść. Im więcej siły do tego przykładała, tym bardziej drżała jej dłoń.

- Ktoś usłyszy strzał... - ciągnął. - Ktoś wezwie policję.

- Zamknij się.

Mówiła cicho, spokojnie. Jej głos zupełnie nie współgrał z emocjami, które ewidentnie nią targały.

- Sytuacja będzie jasna - dodał. - Egzekucja.

Znów nie odpowiedziała, a mężczyzna przycisnął skrzyżowane dłonie mocniej do tyłu głowy. Mimo woli pomyślał o tym, że kula przeszyje czaszkę i ręce. Oprócz tego na ścianie za nim pojawi się rozbryzg krwi na wysokości, która dowiedzie, że w momencie śmierci klęczał przed osobą, która odebrała mu życie.

Wzdrygnął się.

- Nie uda ci się upozorować...

- Powiedziałam: zamknij się.

- Mam prawo do...

Urwał, widząc, że zacisnęła mocno usta. Machinalnie zamknął oczy, spodziewając się huku wystrzału. Potem lekko uniósł powieki. Znów spojrzał swojej egzekutorce prosto w twarz. I po raz kolejny dostrzegł na niej żelazną determinację.

- Nie upozorujesz obrony koniecznej, Chyłka - odezwał się.

- Nie mam zamiaru.

Otworzył usta, by odpowiedzieć, ale nie zdążył. W pomieszczeniu głuchym echem rozszedł się wystrzał, a ciało mężczyzny upadło na posadzkę.

 

 

Rozdział 1

 

Trzy tygodnie do dnia zero

 

1

Skylight, ul. Złota

 

Drzwi do gabinetu Oryńskiego otworzyły się z impetem, a fakt, że nie było to poprzedzone pukaniem, sprawiał, że Kordian nie musiał nawet podnosić wzroku znad laptopa.

- Hej, trucizno - rzucił.

Chyłka trzasnęła za sobą drzwiami, a potem szybkim krokiem podeszła do biurka i położyła na nim kartkę A4....

Zgłoś jeśli naruszono regulamin