Rolls Elizabeth - Opowiesc zolnierza - Skradzione pocalunki 01.doc

(487 KB) Pobierz

Skradzione pocałunki 01 Specjal

 

Elizabeth Rolls

Opowieść żołnierza

 

A SOLDIER'S TALE

 

 

 

ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

Panna Philippa Wintercombe siedziała w salonie Alderley Hall zatopiona w lekturze, nie zwracając uwagi na gości, których podejmowała jej ciotka, lady Alderley.

- Musimy koniecznie postanowić, co wystawimy - oznajmiła panna Lancelyn-Greene i wydęła rozkosznie usteczka. - Święta za pasem, lady Alderley. Musimy mieć przedstawienie gotowe na Trzech Króli, w przeciwnym razie panowie cały dzień spędzą na grze w bilard, a po kolacji zasiądą przy brandy. - Spojrzała z niesmakiem na lorda Bellinghama. Sam wśród dam nie miał się z kim napić, drzemał przeto w fotelu, pochrapując z cicha.

- To prawda, kochanie - przytaknęła lady Alderley. Taktownie nie zwracając uwagi na szwagra, podała filiżankę herbaty pani Lancelyn-Greene. - Dominik nie wiadomo kiedy przyjedzie, żal pomyśleć, że cały świąteczny czas miałby spędzić w pokoju bilardowym. Nie rozumiem, co go zatrzymuje, powinien już dawno być w domu. - Westchnęła bezradnie.

Jej siostra, lady Bellingham, mruknęła coś z cicha o nieodpowiedzialności młodych ludzi.

- Wie, że tu jestem"? - Panna Lancelyn-Greene poprawiła złoty lok.

Philippa otuliła się szczelniej szalem. Nie tyle przeszkadzały jej przeciągi,  nieuniknione w  domu zbudowanym przed czterystu laty, co był to gest symboliczny, znak izolowania się od konwersujących przy herbatce dam. Powiedziała sobie po raz nie wiadomo który, że niewiele ją obchodzą plany matrymonialne kuzyna Dominika.

- Ależ oczywiście powiadomiłam go, że ty i twoja mama gościcie w Alderłey Hall - zapewniła Hermione matka nieodpowiedzialnego młodzieńca.

Buzia panny spochmurniała jakby odrobinę.

- Boczy się ciągle na mnie za to, co mu powiedziałam wiosną, że nie powinien wracać na wojnę. Jakby Anglia nie mogła wygrać bez niego! Niechby przyznał w końcu, że miałam rację, i przestał się dąsać.

- No właśnie. - Pani Lancelyn-Greene dystyngowanie sączyła herbatę. - Lord Alderłey powinien dojrzeć, że postąpił w naj wyższym stopniu nierozważnie. Zaniewidział na jedno oko, ale to nic - stwierdziła, nieświadoma komizmu swojej uwagi.

- Pewnie, że nic - zgodziła się żywo lady Bellingham.

Philly miała dość.

- Panowie bardzo serio traktują zerwanie zaręczyn. Okropnie samolubna dyspozycja, ale tak już jest - stwierdziła, dumna, że wypowiedziała tę mądrość życiową tonem nad wyraz spokojnym, bo prawdę rzekłszy, miała ochotę przyłożyć Hermione w głowę książką.

Lady Bellingham i pani Lancelyn-Greene spojrzały na nią mało przychylnie, ale żadna nie była łaskawa skomentować uwagi.

Hermione natomiast przyjęła ją z całą prostodusznością.

- Masz rację, Philly. Dotąd nie mogę zrozumieć, dlaczego Dominik ze mną zerwał.

Oskarżenie, że Dominik postąpił niegodnie i wycofał się z danego słowa, Philly musiała stanowczo oprotestować, jako że było to jawne oszczerstwo.

- Miałam wrażenie, że to ty zerwałaś zaręczyny, Hermione. Powiedziałaś przecież, że nie będziesz czekać ani dnia dłużej niż zwyczajem przyjęty czas żałoby Dominika. Dodał, że jak dla ciebie, może zginąć na wojnie albo wrócić kaleką, i zwolnił go ze słowa.

Lodowata mina pani Lancelyn-Greene świadczyła, że to przypomnienie było całkowicie nie na miejscu.

- Zapominasz się, Philippo! - rzuciła ostrym tonem lady Bellingham, która miała wyrobione pojęcie na temat tego, co wypada, a co nie przystoi.

Philly w milczeniu przygryzła wargę.

- Och, było, minęło - powiedziała Hermione. - Jestem gotowa zapomnieć o tym, jak wymknął się o bladym świcie, z  nikim się nie żegnając. I jeszcze stroi fochy.

Philly nic już nie powiedziała i wróciła do lektury, choć cisnęły się jej na usta słowa, które nie przystoją damie.

- Myślę, że Dominik nadal cię kocha, ale jest strasznie uparty - powiedziała lady Alderley i zamilkła na moment. - Z ręką podobno już wszystko dobrze, nie wiem, czemu tak zwłóczy z powrotem. Przecież w Londynie nie ma teraz nikogo z naszej sfery.

Znając kuzyna, Philly miała wszelkie prawo przypuszczać, że interesują go całkiem inne sfery.

Hermione pociągnęła nosem.

- Pewnie mu się wydaje, że da mi nauczkę. Co tam, przedstawienie ważniejsze. Trzeba pomyśleć, co pokażemy, a on i tak musi wrócić do domu na święta.

- Myślałam, że to już postanowione - zdziwiła się lady Bellingham. - „Kopciuszek" albo „Śpiąca Królewna"...

- Tak myślałam - zgodziła się Hermione - ale potem uznałam, że to głupie.

Zaintrygowana Philly mimo woli podniosła głowę znad książki, zaś Hermione mówiła dalej:

- Bo co to za przedstawienie? - Królewna śpi przez cały czas. A Kopciuszek? - Tańczą tylko, nie mają czasu lepiej się poznać i pokochać. Niedorzeczne.

Philly miała ochotę zauważyć z pewną dozą cynizmu, że kiedy na horyzoncie pojawia się herbowa partia, bliższa konfidencja, nie mówiąc już o miłości, wcale nie musi być koniecznym warunkiem do zawarcia małżeństwa, nawet jeśli druga strona nie jest całkiem błękitnokrwista. Hermione miała za to inną niepodważalną zaletę, a mianowicie była dziedziczką.

- Czy  to, że się nie znają, stanowi probierni - zapytała grzecznie. - Przecież to bajka. Jeśli ktoś wierzy we wróżki i różdżki, nie  powinien krzywić się na miłość od pierwszego wejrzenia.

- To nie ma absolutnie nic do rzeczy, Philippo - obruszyła się lady Alderley. - Chodzi o to, żeby Hermione i Dominik, to jest Księżniczka i Książę, mieli jak najwięcej wspólnych scen. - Wymieniła z panią Lancelyn-Greene  znaczące  spojrzenie.

- I żeby rzecz była wiarygodna - uzupełniła pani Lancelyn-Greene.

- Och - powiedziała Philly. - Rozumiem.

I rzeczywiście rozumiała. Ośmiozgłoskowe jamby nie pochłaniały jej aż tak bardzo, by straciła kontakt z rzeczywistością. Wszyscy pragnęli, by poróżniona para pogodziła się wreszcie i pobrała.

- Myślisz, że Dominik będzie chciał zagrać Księcia, Hermione?

Panna Lancelyn-Greene zrobiła wielkie oczy.

- Dlaczego miałby nie chcieć ?

Philly mogła wymienić kilka powodów, ale wyłożyć je byłoby trudno. Jeśli Hermione sama nie potrafiła odpowiedzieć sobie na swoje pytanie, niewiele zrozumiałaby z wyjaśnień.

- Myślałam o „La Belle et la Bete" - oznajmiła Hermione radośnie.

- „La Belle et la Bete"?- - powtórzyła Philly. Musiała na moment stracić czucie w palcach, bo książka  wypadła jej z dł...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin