dowcipy o Stirlitzu - kompendium.pdf

(26855 KB) Pobierz
Stirlitz myśli...
czyli
wesołe jest życie agenta!
Moskau-Warschau-Berlin
2020
Stirlitz szedł nocą przez las. Nagle
zobaczył na drzewie wielkie świecące
oczy.
- Sowa - pomyślał Stirlitz.
- Sam jesteś sowa - pomyślał Bormann.
- Stirlitz, przyznajcie się, jesteście Żydem!
- No co wy, jestem uczciwym Rosjaninem!
Prędkościomierz samochodu Bormanna wskazywał 200
km/h. Obok szedł Stirlitz, udając, że się nigdzie nie
spieszy.
- Herr Gruppenfuhrer, co robi ta szafa pancerna przy
drzwiach mojego gabinetu?
pyta Kaltenbrunner
Bormanna. I czemu przy Kancelarii Rzeszy zbudowano
nową podstację transformatorową?
- Ech, Stirlitz i ta jego radziecka aparatura
podsłuchowa…
Wróciwszy do swego gabinetu, Mueller zauważył, że
Stirlitz podejrzanie kręci się w pobliżu sejfu. - Co
tu robicie, Stirlitz? - srogo zapytał.
- Czekam na tramwaj - odparł Stirlitz.
- W porządku! - rzucił Mueller, wychodząc. Ale na
korytarzu pomyślał: Jakiż u diabła może być tramwaj w
moim gabinecie? Zawrócił. Ostrożnie zajrzał do
gabinetu. Stirlitza nie było.
- Pewnie już odjechał - pomyślał Mueller.
Gestapo obstawiło wszystkie wyjścia, ale Stirlitz ich
przechytrzył. Uciekł przez wejście.
Stołówka Urzędu
Bezpieczeństwa Rzeszy.
Mueller, Himmler i
Bormann cierpliwie
stoją w kolejce.
Stirlitz wchodzi,
wpycha się na początek
i od ręki dostaje
obiad. Mueller,
Himmler i Bormann
patrzą osłupiali. Nie
wiedzą, że kobiety
ciężarne i Bohaterowie
Związku Radzieckiego
obsługiwani są poza
kolejnością.
- Stirlitz, co jest lepsze: radio czy gazeta? -
zapytał podejrzliwie Mueller.
- Gazeta, w radio nie zawiniesz śledzia - odparł
spokojnie Stirlitz.
Stirlitz otrzymał telegram: "Jeśli nie zapłacicie za
energię elektryczną, wyłączymy wam radiostację".
W kawiarni "Elefant" Stirlitz miał się spotkać z
łącznikiem. Nie ustalono niestety żadnego znaku
rozpoznawczego.
Na szczęście łącznikowi zwisały spod marynarki szelki
spadochronu.
Gdy Stirlitz szedł korytarzem, oczom jego ukazało się
ogłoszenie o czynie społecznym.
- Wpadłem - pomyślał. Skierował się w kierunku
gabinetu Mullera.
- Gratuluje poczucia humoru - powiedział - Tak jestem
agentem sowieckim!
- Dobra, dobra Stirlitz... Odmaszerować!
Po chwili Muller wykręcił numer Kaltenbrunerra.
- Czego to nie wymyśli nasz poczciwy Stirlitz, rzekł
ze śmiechem - żeby się wykręcić od roboty...
Stirlitz jakiego koloru mam majtki? - spytał Mueller.
- Czerwone w białe grochy.
- Wpadliście Stirlitz, o tym wiedziała tylko rosyjska
pianistka!
- Proszę zapiąć rozporek, inaczej będą o tym wiedzieć
wszyscy.
Mueller zaglądając
do pokoju Stirlitza
zapytał:
- Coś dla pana
kupić?
- Och, to co zwykle,
pasztet z gęsich
wątróbek i butelkę
czerwonego wina.
Mueller kupił
Stirlitzowi to co
zwykle: kawałek
słoniny, cebulę i
pół litra wódki.
Stirlitz chodził przez cały dzień z rozpiętym
rozporkiem, z którego wystawały czerwone gacie. W ten
oto sposób Stirlitz obchodził święto 1 maja.
Himmler wzywa po kolei swoich współpracowników:
- Powiedzcie dowolną liczbę dwucyfrową.
- 45.
- A czemu nie 54?
- Bo 45!
Himmler zapisuje w aktach "charakter nordycki" i
wzywa następnego:
- Powiedzcie dowolną liczbę dwucyfrową.
- 28.
- A czemu nie 82?
- Może być i 82, ale lepsza jest 28.
Himmler zapisuje w aktach "charakter bliski
nordyckiemu" i wzywa kolejnego:
- Powiedzcie dowolną liczbę dwucyfrową.
- 33.
- A czemu nie... A, to wy, Stirlitz.
Stirlitz zaatakował znienacka. Znienacko bronił się
jak umiał. A Umiał to też był nie lada zawodnik
i
Nielad wystawiał go do najcięższych walk.
Stirlitz wolnym krokiem
zbliżył się do lokalu
kontaktowego. Zapukał
umówione 127 razy. Nikt
nie otworzył. Po namyśle
wyszedł na ulicę i
spojrzał w okno. Tak,
nie mylił się. Na
parapecie stały 63
żelazka - znak wpadki.
Stirlitza gryzło sumienie.
- Strasznie głupie imię dla psa policyjnego
pomyślał Stirlitz.
-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin