Cartland Barbara - Powiedz tak Samanto.pdf

(905 KB) Pobierz
Barbara Cartland
Powiedz tak Samanto
Say Yes, Samantha
Refleksja 1
1928
Oczywiście znów jestem za wcześnie gotowa, jak zawsze
kiedy się denerwuję. Z jakże wielką niechęcią pójdę na
dzisiejszą kolację. Ale skoro Giles oznajmił mi, że obydwoje
zostaliśmy zaproszeni, zrozumiałam, że tym razem nie mogę
się wycofać.
Obawiam się ponownej wizyty u Meldrithów. Są przecież
przyjaciółmi Dawida... Ale Dawid jest w Ameryce!
Któregoś dnia Daily Express zamieścił relację z planu
filmu kręconego na podstawie jego powieści. Zatem jedno jest
pewne: Dawida tam nie będzie. Nie mogę go jeszcze spotkać...
Nie mogę. Ogarnia mnie przerażenie nawet... na samą myśl o
spotkaniu z nim.
A jednak tak bardzo pragnę go ujrzeć! Drżę cała w
oczekiwaniu! Ach, Dawidzie!... Dawidzie!... Dawidzie!
Nie wolno mi ulegać emocjom. Ciągle staram się
opanować. Odtąd będę kierować się rozsądkiem, który dopiero
niedawno w sobie odkryłam, będę postępować logicznie i
racjonalnie. Wtedy na pewno nie zdenerwuję się, gdy znów
ujrzę Dawida. Będę właśnie taka, jakiej mnie pragnie.
Pierwszy krok musi być przemyślany i zrównoważony.
Powtarzam to sobie nieustannie, a jednak opanowuje mnie
znajome, głupie uczucie mdłości i doskonale wiem, że gdy
dotrzemy do Meldrithów, znów poczuję serce w gardle.
Przypuszczam, że ponownie nadejdzie czas, kiedy będę
mogła myśleć o Dawidzie bez emocji i rozdzierającego serce
bólu! Bez toczenia nieustannej walki z szalonym pragnieniem,
żeby do niego zadzwonić, po to tylko, by w słuchawce
usłyszeć jego głos.
Dlaczego miłość jest wiecznie gorejącym piekłem?
Przeglądnę się w lustrze. Podobno eleganckie ubranie
pozwala kobiecie odzyskać wiarę w siebie. A sądzę, że ta
sukienką, wypożyczona od Normana Hartnella, należy do
najpiękniejszych, jakie zaprojektował. Czy podobałabym się
w niej Dawidowi?
Przestań! Przestań zastanawiać się nad tym, co
pomyślałby lub nie Dawid! Spójrz prawdzie w oczy, Samanto.
Nudzisz go. Jest teraz na pewno z kimś innym, o wiele
ładniejszym od ciebie! Z kimś towarzyskim, dowcipnym,
wesołym, doświadczonym i bardzo inteligentnym!... Tak,
doświadczonym i bardzo inteligentnym! A ty nie posiadasz
żadnej z tych cech!
Giles przyjął zaproszenie na dzisiejszą kolację z
ogromnym zadowoleniem, gdyż lady Meldrith wydaje to
przyjęcie na cześć Księcia Rosji, Wołodii.
Zadzwoniła do Gilesa oznajmiając mu:
- Musi pan przyjść, panie Bariatynski, i proszę
przyprowadzić tę swoją czarującą rudowłosą modelkę,
Samantę Clyde.
Giles uwielbia, kiedy biorą go za Rosjanina, chociaż w
istocie jest Anglikiem. Jego babka pochodziła z rodu
Bariatynskich, lecz ojciec nazywał się Travis czy też Trevor.
Kiedy Giles wybrał zawód fotografa, przyjął nazwisko rodowe
babki. Było to rozsądne pociągnięcie, gdyż na Anglikach
zawsze o wiele większe wrażenie wywierają cudzoziemcy niż
rodacy - zupełnie nie wiem dlaczego.
Kazał mi wypożyczyć suknię, która wywoła sensację,
poszłam więc do salonu Normana Hartnella przy Burton
Street. Hartnell był oczarowany tym pomysłem.
Projektuje zaledwie od kilku lat, odkąd opuścił
Cambridge, a jednak cała śmietanka towarzyska ubiera się
obecnie u niego. Jest młody, wręcz chłopięcy, i pełen
entuzjazmu. Rzekł do mnie:
- Wie pani, Samanto, uwielbiam, kiedy nosi pani moje
suknie. Wygląda w nich pani tak egzotycznie.
To trafne określenie mojego wyglądu, choć osobiście
żałuję, że nie mam egzotycznej osobowości. Nie powinnam
jednak narzekać. W rzeczywistości powinnam być wdzięczna,
bo gdyby nie moje rude włosy i wielkie zielone oczy,
tkwiłabym nadal w Little Poolbrook, organizując dobroczynne
festyny.
Może byłabym szczęśliwsza, gdybym tam została i nigdy
nie przyjechała do Londynu - i nigdy nie spotkała Dawida!
Czy naprawdę lepiej zaznać miłości, chociażby później
miało przyjść rozczarowanie?
Czasami myślę, że miłość to wszystkie tortury piekła. A
później przypominam sobie chwile niewiarygodnych uniesień,
kiedy Dawid porywał mnie ku niebu i dotykaliśmy gwiazd...
Refleksja 2
To zabawne, jak pełne niespodzianek jest życie.
Kiedy wstałam tamtego sobotniego ranka, pięć miesięcy
temu, nie miałam pojęcia, że ów dzień będzie punktem
zwrotnym w moim życiu.
Zaczął się jak każdy inny. Budząc się usłyszałam śpiew
ptaków w ogrodzie i pomyślałam, że jest jeszcze bardzo
wcześnie i nie muszę się spieszyć. Przypuszczam, że
faktycznie tak było, gdyż od czasu śmierci mamy,
zdenerwowana, by nie zaspać, budziłam się zawsze około
siódmej i przygotowywałam dla papy śniadanie. Oczywiście
w niedzielę musiałam wstawać wcześniej, jako że pierwsze
nabożeństwo zaczynało się o ósmej, a papa lubił być w
kościele przynajmniej dwadzieścia minut przed wiernymi,
jeśli takowi w ogóle przybywali.
Tak czy owak, tamtej soboty, zaraz po przebudzeniu
przypomniałam sobie, że miał się odbyć kiermasz
dobroczynny i pozostało tysiące rzeczy do zrobienia.
Wyskoczyłam z impetem z łóżka, błyskawicznie się umyłam i
zaczęłam się ubierać. Nie chciałam od razu zakładać mojej
najlepszej sukienki, którą własnoręcznie uszyłam ze ślicznego,
zielonego muślinu. Nałożyłam na siebie jedną ze starych,
bawełnianych sukien, lekko już przyciasną. I tak nie
spodziewałam się, żeby ktokolwiek mnie w niej ujrzał.
Zbiegłam po schodach na parter i zaczęłam przygotowywać
śniadanie. Kiedy papa dołączył do mnie, zorientowałam się, że
zupełnie zapomniał o festynie i sądził, iż była to zwykła
sobota. Po śmierci mamy coraz częściej zdarzało mu się
zapominać. A może był tak bardzo skoncentrowany na
wspomnieniach o mamie oraz na swoim własnym
nieszczęściu, że trudno mu było myśleć o czymkolwiek
innym.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin