Kryminał seria Labirynt - Wojt Albert - Szafirowe Koniczynki.pdf

(16381 KB) Pobierz
I
V
p
\
Albert Woit
SZAFIRGV7
E
KONICZYNKI
WvJ&ivnidwo Ministerstwa Obrony Narodowe*
Okładkę ł strony tytułowe projektował
Jerzy Rozwadowski
Redaktor
Wanda Włoszczak
Redaktor techniczny
Janusz Festur
Korektor
Krystyna Szczerbaczuk
O C opyright bv Wydawnictwo Ministerstwa
Obrony Narodowej. Warszawa 1988
/
ISBN 83-11-07590-5
Wydanie I. Nakład 159 700 1300 egz.
Objętość 9,23 ark, wyd., 8.0 ark. druk.
F-apier gazetowy 50 g. rola 84 cm
Oddano do składania w lutym 1983 r.
Druk ukończono w czerwcu 198? r
Wojskowe Zakłady Graficzne
im. A. Zawadzkiego w Warszawie. Zam. 1145
cena zł 180,—
U-74
Wysoki, barczysty blondyn o podejrzanie krótko
przyciętej czuprynie i bokserskim, spłaszczonym
nosie pchnął ciężkie, oszklone drzwi „Fiołeczka".
W barze było di szno i tłoczno. Ten i ów ze sta­
łych bywalców skinął przyjaźnie nowo przybyłemu,
ktoś nawet wskazał zapraszającym gestem baterię
charakterystycznych butelek stojących na okupo­
wanym przez siebie stoliku, blondyn nie dał się
jednak skusić perspektywie pijackich dyskusji przy
„małym jasnym”. Przez chwilę lustrował bacznym
spojrzeniem obskurne wnętrze. Wreszcie 'znalazł,
kogo szukał. W samym rogu, przy oknie, tkwił nad
setką czystej i sałatką jarzynową drobny, trzy-
dziestokilkuletni brunet o wystających kościach po­
liczkowych i starannie ufryzowanych włosach. Jego
ciemnowiśniowa kurtka z cielęcej skóry i wzorzysta
koszula rodem z Pewexu zdawały się świadczyć, że
trafił do „Fiołeczka” przypadkiem, a może raczej
przez pomyłkę.
— Co tak późno? — Na widok blondyna podniósł
się z miejsca. — Czekam już dobre pół godziny.
— Zdarza się. — Nowo przybyły nawet nie myślał
o usprawiedliwieniu. — Grunt, że jestem.
— Jeśli nie zależy ci na tej robocie, mogę poszu­
kać kogoś innego.
— Coś taki nerwowy, koleś? — Blondyn bez pyta­
nia sięgnął po setkę tamtego i wypił ją jednym
haustem. — Skoro przyszedłem, znaczy, że skok mi
leży.
— Zgadzasz się na moje warunki?
— Niech ci będzie.
— Pamiętaj, że bierzesz tylko forsę i błyskotki.
Dzielimy się tifty-fifty. Nie próbuj mnie wykołowac,
bc dobrze wiem, ile czego stara trzyma w chałupie.
— Spokojna głowa.
— Zamki są solidne, ale w oknach nie ma krat
Z
tym byłby najmniejszy problem. — Blondyn
beznamiętnie wzruszył ramionami. — Powiedz le­
piej, gdzie szukać złota, żebym nie musiał wywracać
wszystkiego do góry nogami.
— W saloniku na parterze stoi komódka na krzy­
wych nóżkach. Wyłamiesz drzwiczki i po kłopocie.
— Jeśli wszystko będzie tak, jak mówisz, cała ro­
bota nie zajmie mi nawet kwadransa.
— I oto chodzi.
— Jest tylko jeden szkopuł.
— Mianowicie?
— Skąd pewność, że nikt mnie nie nakryje?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin