Kłodzińska Anna - Taniec szkieletów.pdf

(995 KB) Pobierz
ANNA KŁODZIŃSKA
Taniec szkieletów
WYDAWNICTWO
MINISTERSTWA OBRONY NARODOWEJ
Okładkę projektowała
ELIZA MAZURKIEWICZ
Redaktor
WIESŁAWA ZANIEWSKA
Redaktor techniczny
DANUTA WDOWCZYK
Pięć tysięcy dziewięćset druga
publikacja Wydawnictwa MON
Printed In Poland
Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej
Warszawa 1977 r.
Wydanie I
Nakład 120 000+350 egz.
Objętość 8,47 ark, wyd., 7,25 ark, druk.
Papier druk sat. VII kl. 65 g, z roli 63 cm X
Głuchołaskich Zakładów Papierniczych.
Oddano do składu 6. VIII.76 r.,
druk ukończono w styczniu 1977 r.
w Wojskowych Zakładach Graficznych
w Warszawie.
Zam. 773 z dnia 17.08.1976 r.
Cena zł 16.-.
Rozdział 1
Krzyk... Tak, to był krzyk człowieka. Raz czy dwa
krzyknął? Nie pamiętam. Ale słyszałem go poprzez huk po-
ciągu. I mimo wiatru, bo wtedy wiał wiatr. Zadymka była,
śnieg
walił. Jak teraz.
Major słuchał uważnie, nie przerywając ani jednym sło-
wem. Wąskie, czarne oczy paliły mu się pod ciemnymi
brwiami, patrzał prosto w oczy tamtego i siłą swego wzroku
jakby zmuszał go do
ścisłej,
rzeczowej relacji. Gawran lubił
inaczej
długo, rozwlekle, z fantazją, przeplatając prawdę z
tym, co mu niosła wyobraźnia.
Żeby
go słuchali, z rozdzia-
wionymi gębami, w skupionej ciszy, w której każdy stara się
nie uronić ani słowa. Cóż, kiedy teraz trzeba było samą praw-
dę. A prawdy są na ogół mniej ciekawe niż Gawranowa fanta-
zja.
Podniósł się z krzesła, poprawił ogień w piecu, bo siedzieli
w kuchni, tu było cieplej. Gawranowa westchnęła ciężko. Ona
5
też lubiła opowiadać, jednakże mąż miał pierwszeństwo w
chałupie.
Żeby,
nie być już taką ostatnią, jak ta noga stołowa,
zakrzątnęła się koło herbaty, postawiła przed oficerem szklan-
kę i cukier, chłopu dała w dużym, półlitrowym kubku, „Jego”
kubku. Kiedy raz dała mu w szklance, rozbił ją o
ścianę,
i tyle.
Ten krzyk
zaczął major z namysłem
słyszał pan
przed hałasem nadjeżdżającego pociągu? Czy po?
Nie. Ani przed, ani po. To było tak razem. Jedno z dru-
gim.
Ile metrów jest stąd do torów?
Dokładnie trzydzieści sześć. Bo mierzyłem kiedyś, jak
mi pociąg owcę przejechał. Sołtys mówił,
że
mogą dać od-
szkodowanie, bo tor leci za blisko budynków gospodarskich.
Ale nie dali!
wtrąciła szybko Gawranowa.
Cicho, stara. Dali nie dali, owca nie ma tu nic do rze-
czy. Pan major chce wiedzieć o człowieku.
Słyszał pan krzyk, ale przecież była noc, zima, okna
zamknięte. Nie spał pan jeszcze?
Spałem. Ten pośpieszny leci o pierwszej dwadzieścia, a
jak się spóźni, to i o drugiej. Tamtej nocy był koło nas pół do
drugiej. Zbudziłem się chwilę przedtem, sam nie wiem dla-
czego. Może przez ten wiatr. Rzucał
śniegiem
w okna.
Psa
żeś
wpuścił do domu!
znowu wmieszała się
żona.
Cicho, stara. Psa wpuściłem, prawda, bo mi
żal
było,
6
Zgłoś jeśli naruszono regulamin