Kryminał Seria z kluczykiem - Testament królowej Nefertite - Jerzy Głowacki.pdf

(3206 KB) Pobierz
Powieść wyróżniona przez Komendę Główną Milicji
Obywatelskiej i Państwowe Wydawnictwo „Iskry” z
okazji XXV-lecia Milicji Obywatelskiej.
Okładkę projektował
MIECZYSŁAW KOWALCZYK
Redaktor: DANUTA ŁUKAWSKA
Redaktor techniczny: WALDEMAR ROSPIERSKI
Korektor: HANNA LEWANDOWSKA
PRINTED IN POLAND
Państwowe Wydawnictwo „Iskry”, Warszawa 1971 r.
Wydanie I. Nakład 70 000 4- 260 egz. Ark. wyd. 9,8.
Ark. druk. 14. Papier druk. sat. kl. VII, 60 g,
75 cm rotac. Druk ukończono w marcu 1971 r. Zakłady
Graficzne „Dom Słowa Polskiego” W-wa,
ul. Miedziana 11. Zam. nr 6121/70. K-43. Cena zł 20.—
TERAZ już wiedział wszystko. Wydarł papirusowi tajemnicę,
zaszyfrowaną hieroglifami. Wstał z fotela, zbliżył się do
trumny, w której znajdowała się mumia kapłana boga Atona.
Ściągnął jej z twarzy śmiertelny całun, wsparł się o brzegi
bogato inkrustowanej skrzyni. Teraz wiedział wszystko. To, co
przez tysiące lat zazdrośnie ukrywały piaski pustyni,
zamaskowany grobowiec, wreszcie mumia tego kapłana.
Podszedł do okna — nie zauważył nawet, kiedy zrobiło się
ciemno, wieczór zamazał kształty nasiąkniętego wilgocią
ogrodu. Wychylił się, wciągnął głęboko powietrze. Jego nerwy
były ostatnio w bardzo złym stanie. Miał jakieś irracjonalne
przekonanie, że w ślad za tym zwycięstwem nieuchronnie
zbliża się chwila, która położy kres wszystkiemu, czego
dokonał. Przeciągnął dłonią po pomarszczonej twarzy, po
siwych włosach. Wyczuł na palcach chłód wilgotnej skroni.
Zdawał sobie sprawę z tego, że nastąpi to wkrótce.
Nieuchronnie czai się, jest gdzieś w pobliżu. Jaki kształt
przyjmie klątwa zawarta w papirusie?
Ujął drżącymi dłońmi oparcie wysokiego fotela, nie
przypuszczał, że siada w nim po raz ostatni.
Porucznik Kania przekręcił klucz w zamku, natrafił na opór.
Obok zapaliło się czerwone światełko, z kolei zielone, po czym
oba zamrugały i zgasły. Kania spojrzał w mroczny szyb dźwigu,
nadstawił ucha. W górze coś nieprzyjaźnie bzyknęło.
— Jak zwykle — mruknął i zaczął wchodzić na górę. Na
szóstym piętrze nacisnął dzwonek przy drzwiach oznaczonych
numerem 22.
Kapitan Andrzej Wojnar powitał go mocnym uściskiem dłoni.
— Wejdź, stary, cieszę się, że wróciłeś — mówił ściągając
paskiem kąpielowy szlafrok. — Siadaj, zaraz będę gotów.
Zasiedziałem się w nocy, a że dziś mam wolny dzień... Kawa już
się parzy — dodał wskazując ręką w kierunku kuchni.
Kania zapalił papierosa i zaczął przemierzać pokój wolnym
krokiem. Zatrzymał się przed potrójnym regałem. Środkową
Zgłoś jeśli naruszono regulamin