3.Czerwony Krolik - Tom Clancy.pdf

(2763 KB) Pobierz
TOM CLANCY
CZERWONY KRÓLIK
Przełożył: Jan Kraśko
Danny’emu O.
i strażakom z 52. drużyny 52. jednostki
Bohaterami bywają często najzwyklejsi
ze zwykłych ludzi.
Henry David Thor eau
Najdonioślejsze w życiu człowieka jest to,
że opanował on sztukę przekonywania duszy
do dobra lub zła.
Pitagoras
Człowiek, który nie uznaje zrządzeń niebios,
zawsze będzie człowiekiem przeciętnym.
Konfucjusz
Prolog - Ogród
Doszedł do wniosku, że najbardziej przerażające będzie prowadzenie
samochodu. Kupił już jaguara – dżegjuaara: będzie musiał zapamiętać, że
tak to się tu wymawia – ale chociaż był w salonie aż dwukrotnie, za
każdym razem podchodził do samochodu ze złej strony. Sprzedawca się z
niego nie śmiał, lecz Ryan był pewien, że chciał. Dobrze chociaż, że nie
wsiadł lewymi drzwiami i nie zrobił z siebie kompletnego idioty.
Prawidłową stroną drogi była tu strona lewa: to też będzie musiał wbić
sobie do głowy. Lewy pas międzystanówek – nie, autostrad: w tym kraju
nazywano je autostradami – był pasem wolnym. Wszystkie elektryczne
wtyczki miały tu tęgiego zeza. A w domu nie było centralnego ogrzewania,
mimo wysokiej ceny, jaką za niego zapłacił. Ani centralnego ogrzewania,
ani klimatyzacji, chociaż klimatyzacja nie była tu pewnie konieczna.
Angielski klimat nie należał do najgorętszych: miejscowi zaczynali padać
na ulicach, gdy temperatura przekraczała dwadzieścia cztery stopnie
Celsjusza. Ciekawe, jak by się czuli w Waszyngtonie. Najwyraźniej
rymowanka o „wściekłych psach i angolach” była już nieaktualna.
Ale cóż, mogło być gorzej. Ostatecznie miał kartę uprawniającą do
zakupów w Greenham Commons, pobliskiej bazie sił powietrznych, w
sklepie zaopatrywanym przez Air Force Exchange Service, służbę
kwatermistrzowską znaną jako PX, tak więc nie groził im przynajmniej
brak amerykańskich hot dogów i produktów podobnych do tych, które
kupował w rodzinnym Marylandzie.
I wszędzie te fałszywe nuty, tyle fałszywych nut. Ot, choćby angielska
telewizja. Zupełnie nie przypominała amerykańskiej, to oczywiste. Nie,
żeby chciał wegetować przed fosforyzującym ekranem – to mu raczej nie
groziło – ale mała Sally potrzebowała codziennej dawki kreskówek. Poza
tym, nawet jeśli czytał coś ważnego, wyciszone, dochodzące z tła odgłosy
jakiegoś idiotycznego talk-show zawsze działały na niego uspokajająco.
Ale dzienniki były całkiem niezłe, natomiast gazety bardzo dobre – lepsze
od tych, które czytywał w domu, chociaż już teraz wiedział, że będzie mu
brakowało porannej „Far Side”. Miał nadzieję, że zastąpi ją „International
Tribune”. Mógł kupować ją w kiosku na stacji. Tak, musiał przecież śledzić
przebieg rozgrywek baseballowych.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin