Winnetou Czerwonoskory gentleman Tom II.pdf

(753 KB) Pobierz
Karol May
Winnetou.
Czerwonoskóry gentleman.
Tom II
Wersja demonstracyjna
Wydawnictwo Psychoskok
Konin 2017
Kup książkę
Karol May
Winnetou. Czerwonoskóry gentleman. Tom II
Copyright © by Karol May, 1910
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2017
Zabrania się rozpowszechniania, kopiowania
lub edytowania tego dokumentu, pliku
lub jego części bez wyraźnej zgody wydawnictwa.
Tekst jest własnością publiczną (public domain)
Tekst oryginalny tłumaczenia: anonimowy.
ZACHOWANO PISOWNIĘ
I WSZYSTKIE OSOBLIWOŚCI JĘZYKOWE.
Skład: Łukasz Chmielewski
Projekt okładki: Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.
Druk: Aleksander Ripper
Wydawnictwo: „Przez Lądy i Morza“
Lwów, 1910
ISBN: 978-83-7900-591-8
Wydawnictwo Psychoskok sp. z o.o.
ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin
tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706
http://www.psychoskok.pl/
e-mail:wydawnictwo@psychoskok.pl
Kup książkę
ROZDZIAŁ I.
W roli detektywa.
 Po
bardzo wytężonej jeździe dotarliśmy do ujścia Rio Bosco de Natchitoches,
gdzie spodziewaliśmy się zastać czekającego na nas Apacza. Niestety, nie ziściła
się ta nadzieja.
Znaleźliśmy wprawdzie ślady ludzi, którzy tam byli, ale jakie! Były to trupy
obydwu traderów, od których otrzymaliśmy swego czasu ważne wiadomości o wsi
Keiowehów. Zastrzelił ich Santer, jak się później od Winnetou dowiedziałem.
 Jazdę
kanoem odbył Santer tak prędko, że dostał się do ujścia wspomnianej
rzeki równocześnie z obu handlarzami, chociaż oni znacznie wcześniej od niego
opuścili obóz Tanguy. Santer musiał się wyrzec nuggetów Winnetou, został więc
bez środków do życia. Wpadły mu w oko towary traderów, aby zaś przyjść w ich
posiadanie, zastrzelił prawdopodobnie z zasadzki właścicieli, a następnie podążył
dalej z ich mułami. Winnetou wyczytał to ze śladów, które znalazł, przybywszy na
to miejsce.
 Morderca
podjął się rzeczy niełatwej, gdyż przeprowadzenie tylu zwierząt
jucznych przez sawannę przedstawia dla jednego człowieka ogromne trudności.
W dodatku musiał się spieszyć, wiedział bowiem, że pościg idzie za nim.
 Nieszczęściem
padał przez kilka dni deszcz i tak pozacierał wszelkie ślady, że
Winnetou nie mógł się już zdać na oczy, lecz na domysły. Przypuszczając więc, że
Santer udał się do jednej z najbliższych osad, aby tam łup swój spieniężyć,
postanowił przeszukać te osady jedną po drugiej.
 Dopiero
po całym szeregu straconych dni odnalazł znowu zagubiony ślad
w faktoryi Gatera. Santer był tutaj, sprzedał wszystko, kupił sobie dobrego konia
i ruszył na Wschód ówczesnym gościńcem Red River. Winnetou rozstał się teraz ze
wszystkimi Apaczami, odesłał ich do domu i sam wybrał się w dalszą pogoń. Miał
podostatkiem ziarn złota, a więc posiadał środki na dłuższy pobyt na Wschodzie.
 Nie wiedząc, gdzie się Winnetou znajdował — nie zostawił bowiem nam żadnej
wskazówki nad Natchitoches — zwróciliśmy się do Arkanzas, aby najprostszą
drogą lądową dostać się do St. Louis. Żałowałem bardzo, że teraz przyjaciela nie
zobaczę, ale zmienić tego nie mogłem.
Kup książkę
 Nareszcie przybyliśmy pewnego wieczora do St. Louis.
Oczywiście udałem się natychmiast do mego zacnego mr. Henryego. Kiedy
wszedłem do jego pracowni, zastałem go przy lampie nad warsztatem tak
zajętego, że niedosłyszał szmeru, wywołanego otwarciem drzwi.
 —
Good evening, mr. Henry! — pozdrowiłem go tak, jak gdybym wczoraj
dopiero był po raz ostatni w jego domu. —
Czy nowy sztuciec będzie już wnet ostatecznie wykończony?
 Z
temi słowy na ustach usiadłem na rogu ławki, jak to dawniej czyniłem.
Rusznikarz zerwał się z miejsca, wypatrzył się na mnie przez chwilę, jak
nieobecny duchem i krzyknął prawie z radości:
 —
Wy... wy... to jesteście wy? Wy tutaj? Ten nauczyciel domowy... surveyor...
ten dyabeł Old Shatterhand!
 Zarzucił
mi ręce na szyję, przycisnął do siebie i ucałował kilkakrotnie w oba
policzki, aż odgłos poszedł.
 —
Old Shatterhand! Skąd znacie to nazwisko? — spytałem, gdy radość swą
ciszej już zaczął wyrażać.
 —
Skąd? Toż wszędzie o was opowiadają, jako o niezwyciężonym! Zostaliście
westmanem, jak się patrzy! Mr. White, inżynier z najbliższej sekcyi, pierwszy
przyniósł nam tę wiadomość i nie skąpił niezwykłych pochwał dla waszej osoby.
Muszę to przyznać. Ale koroną tych wiadomości było to, co Winnetou powiedział.
 — Jakto?
 — Słyszałem od niego o wszystkiem, o wszystkiem!
 — Co? Jak? Czyżby był tutaj?
 — Oczywiście.
 — Kiedy?
 —
Przed trzema dniami. Opowiadaliście mu o mnie i o starej rusznicy na
niedźwiedzie i nie mógł mnie ominąć. Dowiedziałem się od niego, jaki teraz z was
westman, o bawole, szarym niedźwiedziu i tak dalej! Otrzymaliście nawet godność
wodza!
 W tym tonie potoczyły się jeszcze dalej jego wyrazy podziwu i nic nie pomogły
kilkakrotne przerywania z mej strony. Uścisnął mnie ponownie, uradowany
nadzwyczajnie tem, że drogę mego żywota skierował na dziki Zachód.
 Winnetou nie stracił już tropu Santera i poszedł za nim w pośpiesznem tempie
Kup książkę
do St. Louis, skąd ślad prowadził dalej do Nowego Orleanu. Ten to pośpiech jego
Zgłoś jeśli naruszono regulamin