Rigil Prime w ogniu Tom II.pdf

(1359 KB) Pobierz
TOMASZ BIEDRZYCKI
RIGIL PRIME
W OGNIU
TOM II
Kup książkę
RIGIL PRIME W OGNIU TOM II
Tomasz Biedrzycki
Copyright © by Tomasz Biedrzycki, Jelenia Góra 2015
Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie
całości lub części publikacji zabronione bez zgody autora.
All rights reserved
Okładka
ESO/L Calcada
Korekta
Agnieszka Koprowska
Jacek Jackowski
Wydanie I
Jelenia Góra 2015
ISBN 978-83-64514-20-3
www.tomaszbiedrzycki.pl
Kup książkę
ROZDZIAŁ I AS W RĘKAWIE
1 Czerwca 2118roku, powierzchnia Rigil Prime, trzysta
kilometrów na północ od równika
Zimne, lodowe wzgórza oświetlał odległy blask gwiazd.
Wyjątkowo niska temperatura sprawiała, że rzadkie powietrze
stało się krystalicznie przejrzyste. Wokół panowała cisza. Jak
gdyby natura, przytłoczona mrozem zamilkła. Sterylny obraz
wymarłej planety zakłóciło kilka osypujących się grud lodu.
Wydawało się, że bez powodu stoczyły się z niewielkiej śnieżnej
czapy, która utworzyła się na zboczu jednego z większych,
lodowych wzgórz. Drżenie nie powtórzyło się. Dopiero z bliska,
potencjalnego obserwatora mogły zaskoczyć nadspodziewanie
regularne kształty śniegowej górki. Jej wnętrze zajmował
niewielki namiot obserwacyjny. Rozbrzmiewały w nim
monotonnie powtarzane, ciche przekleństwa. Na niewiele ponad
dwóch metrach kwadratowych powierzchni spały dwie osoby
odziane w lekkie kombinezony termiczne. Trzeci – niski i krępy
mężczyzna, raz po raz przeklinał pod nosem swoją nieostrożność,
gdy dotknął ściany ramieniem. Dokonując aktu słownego
samobiczowania się, nie spuszczał oka z przenośnego zestawu
rozpoznania taktycznego. Za pomocą kilkudziesięciu małych dron,
kontrolował teren w promieniu pięćdziesięciu kilometrów. Na całe
szczęście, nie dostrzegł nic podejrzanego. Na chwilę oderwał oczy
od ekranu i sięgnął po żelazną rację żywności. Przełamał ją na pół,
by uruchomić chemiczny podgrzewacz. Przymknął oczy, by choć
przez chwilę wymazać z umysłu obraz ciasnego schronienia, w
którym tkwili od miesiąca.
-, Co to takiego? - Rozległ się cichy kobiecy szept, przywracający
mężczyznę do rzeczywistości. Spojrzał na ekran, sygnalizujący
ruch przy dwudziestej ósmej sondzie. Natychmiast zapomniał o
jedzeniu.
Kup książkę
- Budź Williama – burknął, przesyłając sygnał uruchomienia
systemów pokładowych drona. Z napięciem czekał na odzew
urządzenia.
- Ej, spałem zaledwie dwie godziny – usłyszał protest mężczyzny,
chrapiącego dotąd spokojnie na podłodze. Kobieta niewiele robiła
sobie z jego protestów. Wręczyła gorący pojemnik z
rozgrzewająco - pobudzającą papką.
- Mamy trzy pojazdy – głos operatora siedzącego przy komputerze
zdradzał poruszenie. Gdy zgłaszali się na ochotnika do jednego z
ośmiu takich posterunków, nie sądzili, że znajdą na powierzchni
cokolwiek. Miał to być raczej urlop wypoczynkowy od uciążliwej
służby na orbicie. William na dźwięk słów kolegi otrzeźwiał
natychmiast. Trzy pojazdy to było coś. Zajrzał mu przez ramię.
Kamera drona automatycznie śledziła niewielki konwój.
Opancerzone pojazdy były ledwie widoczne na tle lodowej
pustyni. Gdyby ekran obserwował człowiek, z pewnością by je
przeoczył.
-, Co najmniej jeden czołg, dwa transportery... - Wyliczał operator,
ale William mu przerwał.
- Odległość Rick, interesuje mnie odległość?! - Kobieta nie
czekając na odpowiedź, wsunęła się do wąskiego tunelu z
nanotkaniny. Owiał ją chłód, bowiem ta część nie była ogrzewana.
Dotarła do otwartego kokpitu zmechanizowanego pancerza
bojowego, całkowicie ukrytego pod śniegiem. Uruchomiła źródło
zasilania i procedury startowe. Trwało to zaledwie dwie minuty,
ale nim wróciła do namiotu, przemarzła na kość. Nawet
kombinezon niewiele pomógł.
- ...Niecałe trzydzieści kilometrów – zdążyła usłyszeć odpowiedź
Ricka. Tuż przy wyjściu z tunelu, William kończył w pośpiechu
posiłek. Kątem oka dostrzegł ostrzyżoną na jeża głowę
towarzyszki.
- Odpaliłam swoje maleństwo... - Mruknęła, z ulgą witając powiew
ciepłego powietrza.
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin