Zwyczajnie niezwykli Obrazki o niepelnosprawnosci.pdf

(89 KB) Pobierz
Wprowadzenie
„Miej serce i patrzaj w serce”
„No dobrze, ale kogo chciałbyś tym zainteresować? Kto
miałby być Twoim odbiorcą?”, zapytała moja znajoma,
gdy przed laty zwierzyłem jej się, że marzy mi się wyda-
nie w Polsce książki opowiadającej o moich doświadcze-
niach w pracy opiekuna. „Każdy”, odpowiedziałem bez
wahania, „każdy, kto jest ciekawy ich życia. Moich nor-
malnie upośledzonych”. Dziś odpowiedziałbym tak samo
i dlatego z ufnością oddaję w ręce czytelników publika-
cję, którą pragnę zwrócić uwagę na los ludzi, o których
zwykle (nie całkiem słusznie) myśli się, że są wyjątkowo
nieszczęśliwi – ludzi niepełnosprawnych umysłowo.
Zdaję sobie sprawę z tego, że próba opisania tych lo-
sów musi początkowo spotkać się z pewną rezerwą ze
strony odbiorców. W naturalnym odruchu prawie każdy
chce najpierw sprawdzić, czy dany tekst nie rani ani nie
ośmiesza swoich bohaterów i upewnić się, czy nie ma
przypadkiem do czynienia z sytuacją, w której zdrowy
śmieje się z chorego, „dokucza” mu i, być może nawet
nieświadomie, przedstawia go w krzywym zwierciadle!
Gdy spisywałem te wspomnienia, towarzyszyła mi oba-
wa o to, jaki będzie ich odbiór, czy nie zadziałają wspo-
mniane uprzedzenia. Jednocześnie byłem też pewien, że
to, iż darzę moich bohaterów wielką sympatią, jak i to, że
odczuwam wdzięczność, że los dał mi szansę spotkania
niezwykłych ludzi, szybko stanie się dla moich czytelni-
ków jasne. Jestem tego pewien i dzisiaj, po wielu latach,
5
jakie minęły od czasu napisania tej książki. Dodam, że
już nauczanie w gdańskiej zawodówce każdego dnia do-
starczało mi silnych przeżyć i wzruszeń. Zatem jeszcze
przed rozpoczęciem pracy w ośrodku nie mogłem narze-
kać na brak wrażeń w życiu zawodowym. Mimo to dopiero
w „moim” ośrodku otrzymałem jedyną w swoim rodzaju
możliwość poznania ludzi o niezwykle czułych sercach,
z ufnością i uwagą patrzących w serca innych!
Zdaję sobie sprawę, iż czytelnicy mogą z obawą pod-
chodzić do tych fragmentów książki, które mają w za-
mierzeniu ich rozbawić czy pokazać komiczne aspekty
życia w ośrodku. Niektóre trudne tematy należy jednak
podejmować właśnie z przymrużeniem oka – należy do
nich między innymi temat doświadczeń seksualnych
moich wychowanków. Pragnę wszystkich uspokoić – jest
to śmiech serdeczny z naszych ludzkich (nie tylko moich
podopiecznych!) przywar i ułomności czy komicznych
życiowych sytuacji. Zapewniam, że my wszyscy żyjący
i pracujący w naszym ośrodku najbardziej na świecie
kochamy… śmiać się.
A serdecznego i pozbawionego choćby odrobiny sztucz-
ności (jakże charakterystycznej dla wielu „normalnych”)
chichotu czy wesołych salw śmiechu nigdzie indziej nie
udaje mi się jakoś w tym naszym coraz smutniejszym
świecie usłyszeć. Być może ktoś chciałby nieprzychylnie
zinterpretować owe „wesołe” fragmenty. Niech mi będzie
wolno w odpowiedzi zacytować klasyka: znawcę kryty-
kanctwa i wroga szukania dziury w całym. Już przed
wieloma wiekami uczył on, że: „I śmiech niekiedy może
być nauką, kiedy się z przywar, nie z ludzi natrząsa”.
Wierzę, że podczas lektury tych moich „medalionów”
czytelnicy zorientują się, że zarówno „oni”, jak i „my” lu-
bimy sobie pożartować. „My” – opiekunowie – wcale nie
jesteśmy w tym gorsi od naszych podopiecznych. Tak
6
Kup książkę
– żart, komizm, śmiech będą towarzyszyć czytelnikowi
często na łamach tej książeczki, śmiech z nas samych
i naszych „wesołych dokonań”!
Oczywiście, na kartach tej książki przedstawię nie tyl-
ko śmieszne momenty i zdarzenia. Zamierzam pokazać
po prostu… życie. Z jego jasnymi i ciemnymi stronami.
Przedstawię radości, a także troski, problemy, konflik-
ty, przyjaźnie, łzy, nadzieje i rozstania. Opowiem o ży-
ciu garstki ludzi, o których tak mało jeszcze wiemy i od
których nierzadko stronimy czy od których z lękiem czy
niechęcią się odwracamy. Boimy się ich problemów,
a nawet ich szczerych chęci nawiązania z nami choćby
przelotnej znajomości.
Bardzo mało wiemy o ludziach, których wokoło nas
wcale nie jest tak mało. Ich losy, marzenia, pragnienia
i niepokoje są nam obce. Tak! Bardzo rzadko zastana-
wiamy się, jak żyć i postępować, by wreszcie i w tej mie-
rze stać się ludźmi cywilizowanymi. Czyli takimi, którzy
starają się zrozumieć człowieka „innego”. Przez wieki
całe traktowanego jak kara boska, omijanego z daleka
i będącego dla wielu: idiotą, debilem, kretynem, wa-
riatem, przygłupem, osłem, gamoniem, głupkiem (a ile
mamy w naszym słowniku kulturalnych, humanitar-
nych określeń na tych ludzi?!)… nie zaś silnym czło-
wiekiem, który musi, co rusz, co chwila, codziennie bo-
rykać się z takimi problemami, jakich wielu z nas nie
może sobie nawet wyobrazić.
Proponuję więc te teksty tym wszystkim, którzy chcie-
liby poznać mojego zbiorowego przyjaciela, który żyje
wszędzie, na całym naszym bożym świecie. Proponu-
ję je wszystkim, którzy zechcą poznać losy podopiecz-
nych żyjących w „moim” ośrodku i chcieliby zastanowić
się, co mogą sami zrobić, by wreszcie zacząć normalnie
traktować życie, cele, pragnienia, marzenia, ale i troski,
7
Kup książkę
zmartwienia naszych współbraci, cichutko, a nierzadko
lękliwie, żyjących obok nas.
Właśnie obok, a przecież tak niewiele brakuje, by
z nami. Wystarczy bowiem tylko dostrzec i zrozumieć,
że „oni”, pechowo i bez winy żadnej naznaczeni przez
los, oczekują w zasadzie od nas tylko jednego – byśmy
traktowali ich uczciwie. Byśmy, zamiast litości i łaska-
wości, najzwyczajniej zaproponowali im funkcjonowanie
w „naszym” (ciągle jeszcze dzielimy: świat nasz – świat
ich) świecie i humanitarnie traktowali „inność”. A prze-
cież leży to interesie nas samych, bo zrozumieć tych ludzi,
to lepiej poznać siebie i swoje własne duchowe wnętrze.
Jeśli oczywiście zdolni i gotowi będziemy sprawdzić to,
kim sami jesteśmy! Jednakże ogromnie nam się ten świat
w ostatnim czasie skomplikował i coś, co kiedyś, jeszcze
przed dwudziestu pięciu laty, było normalne, dziś nagle
zrobiło się nienormalne, no i stało się tak, że zmuszony
jestem imiona mych bohaterów i szczegóły dotyczące mo-
jego ośrodka… zakamuflować. Ukryć, zatuszować, zama-
skować i utajnić…
Tak więc, drodzy czytelnicy, zdarzenia opisywane
przeze mnie miejsce mają… gdzieś na Ziemi. Na naszej
Matce Ziemi. I dlatego absolutnie nieważne jest, w ja-
kim kraju się rozgrywają, bo mogą rozgrywać się wszę-
dzie. Dlatego nawet jeśli gdzieś na kartach tej książki
pojawią się nazwy państw, miast, miejscowości, to nie
mają one nic wspólnego z konkretnymi, realnymi pań-
stwami, miastami, miejscowościami.
Podobnie rzecz się ma z prawem do anonimowości
opisywanych osób. Jest ono przeze mnie ściśle prze-
strzegane. Uznaję to, że w myśl współcześnie obowiązu-
jącego kodeksu każdy człowiek ma prawo do pełnej pry-
watności, anonimowości. Każdy. Nie ma tutaj żadnych
8
Kup książkę
niesprawiedliwych czy dyskryminujących ograniczeń.
Dlatego też w mojej książce „prawdziwa” Zuzia musi być
„wymyśloną” Susą (albo na odwrót: Susanne-Zuzią),
Luiza – Lisą, Johann musiał stać się Janem, John –
Björnem, Bartek – Kolją!
Nie dość na tym. Także „spożywczaki i kolonialki” ce-
lowo przechrzczone zostały przeze mnie na Piotra i Paw-
ła, Tengelmanna, Hemköpa, Walmarta, Marksa and
Spencera; podobieństwa zatem tych „przywołanych” do
rzeczywistych nazw, tak jak imiona własne moich bo-
haterów, są w tej książce przypadkowe. Dodatkowo też
wszystkie one mają za zadanie „utajnić” miejsca rzeczy-
wiste, autentyczne – te, w których dzieją się opisywane
przeze mnie zdarzenia. Są takie, a nie inne, bo z takimi
się gdzieś kiedyś spotkałem i uznałem, że „jak ulał” pa-
sują do tej książki.
Podobnie rzecz ma się z materiałem fotograficznym.
Bez pozwolenia sfotografowanego lub jego prawne-
go opiekuna w książce nie można dołączonyć żadnego
zdjęcia. Tylko jak pozyskać takie pozwolenia, skoro Jo-
hann od dziesięciu lat nie żyje, Tamara też, Björn się
wyprowadził, nie wiadomo dokąd, a z siostrą Walerego
jakoś od kilku miesięcy nie mogę się skontaktować? Do-
łączam więc tylko te fotografie, na których publikację
otrzymałem zgodę.
Zatem, drodzy przyjaciele, nie szukajcie w tej książ-
ce „faktografii”, nie baczcie na imiona i pseudonimy
(bo i takie przecież na stronach się znajdują), bo w tym
przypadku nie one są ważne. Ważni – najważniejsi! – są
opisani przeze mnie ludzie – moi bohaterowie i ich pełne
ciekawych zdarzeń, dramatów i fascynujących przygód
losy.
Drodzy czytelnicy, ufam, że będzie to dla was dobra
i pouczająca lektura – zapraszam!
9
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin