Postapo 01 04 - Przygranicze 01 04 - Sopel (całość). Czarne Południe - Kornew, Paweł(1).pdf

(1943 KB) Pobierz
Spis cyklu:
1.
2.
3.
4.
Sopel
Śliski
Czarne sny
Czarne Południe
Część pierwsza
Fort
Ten świat nie czeka gości i dzieci swoich nie chrzci
A. i E. Szklarscy
Rozdział 1
Widmowe szare cienie bezgłośnie przemknęły po zaśnieżonym polu.
W mroku zimowej nocy były praktycznie niewidoczne – wystarczyłaby
niewielka zawieja i nawet najbardziej czujny obserwator niczego by w
ciemnościach nie zauważył. Teraz jednak wiatr ucichł i gdy zza
poszarpanych brzegów ciężkich ołowianych obłoków wyjrzał łuk
malejącego, ale wciąż jeszcze jasnego księżyca, widać było doskonale,
że to nie duchy, a twory z krwi i kości. Wilki.
Bezgłośne też pewnie były tylko dla mnie. Nie słyszałem ani
chrzęstu śniegu pod łapami, ani ciężkich oddechów wyrywających się
razem z parą z rozwartych paszczy. Odległość była zbyt wielka, a
uszankę zawiązałem bardzo solidnie. Starając się nie wykonywać zbyt
gwałtownych ruchów, wyjąłem dłoń z futrzanej rękawicy i zacząłem
starannie mościć dwururkę w zaspie. Wilki biegły wprawdzie nie
wprost ku mojej kryjówce, umiejscowionej na samym skraju lasu, ale
odległość pomiędzy nami wciąż się zmniejszała. No dobra… jeszcze
trochę. W dłoni osłoniętej przed trzydziestostopniowym mrozem tylko
lekką bawełnianą rękawiczką zacząłem powoli tracić czucie. Za kilka
minut nie zdołam nawet nacisnąć na spust. Pół godziny w zaspie
wyssało ze mnie chyba całe ciepło. Tak naprawdę to chciałoby mi się
tylko poleżeć gdzieś na piaszczystej plaży nad brzegiem Ciepłego
morza, zwyczajnie napawać się ciepłem słonecznych promieni. A
zresztą nie pogardziłbym także setą wódki w jakiejś knajpie, byle w
ciepłym kącie.
Ale cóż rzeczywistość miała wspólnego z moimi pragnieniami? Ot,
takie sobie puste mrzonki. Jednak odwracały przynajmniej uwagę od
Zgłoś jeśli naruszono regulamin