Kosmici_i_koniec_swiata_e_1eqm.pdf

(891 KB) Pobierz
1
Niki Green
Kosmici i koniec świata
Z cyklu Dzienniki z planety Ziemia
All rights reserved
Wszelkie prawa zastrzeżone
Warszawa 2019
FB: planeta.org.pl
Korekta: Katarzyna Wróbel
ISBN : 978-83-941389-4-3
2
Kup książkę
„Człowiek to niewdzięczna istota”
„Trzecia wojna światowa już trwa. To wojna człowieka z przyrodą”
„Człowiek zachowuje się rozsądnie tylko wtedy, gdy zawiodą wszystkie inne
możliwości”
***
W drugiej połowie dwudziestego pierwszego wieku globalne ocieplenie zamieniło w
pustynię większą część Ziemi. Huraganowe fale zalewały wybrzeża, trąby powietrzne
pustoszyły lądy, ziemie uprawne zamieniały się w jałowe pola, brakowało jedzenia,
wody, a migracje wygłodniałych ludzi wzniecały coraz to nowe wojny o zasoby.
Mimo że wyginęła już większość gatunków zwierząt i roślin
1
, rządzący upadającymi
cywilizacjami nadal nie mogli się dogadać, kto, kiedy i z czego ma zrezygnować,
skoro MOŻE jeszcze przez chwilkę nie rezygnować i dalej prowadzić swoje biznesy.
Wtedy to właśnie do gry postanowiła wkroczyć Wielka Rada Międzygalaktyczna
Zjednoczonych Kosmitów, której zadaniem była ochrona życia we Wszechświecie.
Zwykle Rada prowadziła jedynie badania i obserwacje i nie wtrącała się w
wewnętrzne sprawy planet. Jednak ostatnie raporty z Ziemi jednoznacznie
wskazywały, że planecie grozi globalna ŚMIERĆ.
Wynikało z nich, że człowiek rozumny, inteligentny gatunek rządzący Ziemią,
jakby na przekór nazwie, ostatecznie i nieodwołalnie przyczynił się do masowego
wymierania zwierząt, swojego własnego upadku i zniszczenia przyrody na całej
planecie. Co prawda wielu ziemskich wizjonerów i naukowców rozpaczliwie
ostrzegało przed katastrofą, lecz byli oni tradycyjnie ignorowani, wyśmiewani albo
zastraszani. Nie wolno było przecież przeszkadzać rządzącym elitom w realizacji ich
wizji przyszłości świata. Rządzący – jak to rządzący – byli uzależnieni od władzy,
więc nie do pomyślenia dla nich było, aby autentycznie z czegokolwiek zrezygnować
czy cokolwiek ograniczyć. Celem władzy jest przecież ekspansja, bo w
konkurencyjnym świecie stanie w miejscu oznacza cofanie się. Nie było nikogo
spośród ziemskich elit, kto chciałby w jakimkolwiek stopniu pohamować swój
1
Według WWF od 1970 roku wyginęło ok. 60% populacji zwierząt na świecie:
https://www.wwf.pl/aktualnosci/living-planet-report-2016
(dostęp 01.12.2019). Naukowcy nazywają to szóstym
globalnym wymieraniem. Jako przyczynę wskazują dogmat nieustającej ekspansji i rozwoju gospodarczego oraz
krótkowzroczną bezmyślność ludzkości, będącej częścią świata przyrody.
3
Kup książkę
ogromny apetyt. Zwyczajnie obawiano się osłabienia wpływów i utraty resztek
zasobów. O dogadaniu się bogatych krajów z biednymi i pomocy choćby w
utrzymywaniu resztek naturalnych rezerwuarów w Afryce równikowej, Amazonii czy
Azji nie było mowy. Każdy pilnował wyłącznie własnych interesów i czubka
własnego nosa. Błędne koło dominacji i chciwości nie pozwalało na ustępstwa.
Wielkim marzeniem władców ostatnich cywilizacji była kolonizacja Księżyca, Marsa i
innych planet, ale wcale nie po to, aby rozprzestrzeniać życie i wartości
humanistyczne, lecz aby ustanowić tam swoją władzę i dominację gospodarczą przy
pomocy odpowiednio przystosowanych pracowników i robotów. W tym upatrywali
swojej szansy na przetrwanie i kontynuację swego szaleństwa.
Takie
dane
o
Ziemi
i
jej
problemach
zostały
przekazane
Radzie
Międzygalaktycznej, która zebrała się na szczyt w sprawie Ziemi na lodowym
księżycu Jowisza – Europie. Członkowie Rady spotkali się w kryształowym pałacu,
który z zewnątrz wyglądał jak przeciętna góra lodowa, dlatego nie wykryły go żadne
ludzkie sondy i obserwatoria. Zresztą wszelkie budowle czy statki kosmiczne
kosmitów w Układzie Słonecznym nie zwracały uwagi ludzkich sond kosmicznych, bo
naturalnie wtapiały się w otoczenie, zaś sami kosmici rzadko się ujawniali. Zwykle
nosili skafandry z kamuflażem termooptycznym i byli po prostu niewidoczni. Czasami
tylko zmieniali swe zewnętrze powłoki na te występujące w środowisku naturalnym,
aby nie wzbudzać zainteresowania. Jednak podczas szczytu kosmici nie musieli się
ukrywać i wyglądali jak zwyczajni kosmici. Sylwetkami przypominali ludzi ubranych
w długie płaszcze i kaptury, pod którymi nie sposób było dostrzec ich ciał
materialnych. A zresztą nieważne. Po prostu byli jacy byli.
Członkowie Rady byli bardzo zaniepokojeni rządami ludzi na Ziemi, bo życie
znalazło się tam ostatecznie i nieodwołalnie na skraju zagłady. Część kosmitów
zaproponowała, aby rozpocząć nowe rozdanie i zgodnie z tradycją skierować tam jakiś
meteoryt z Pasa Kuipera. A potem życie jakoś tam się odrodzi, o ile pozwoli się
naturze działać samodzielnie. Tak było w przypadku dinozaurów i potopu, więc
rozwiązanie się sprawdziło. Inni zaś proponowali, żeby zamiast meteorytu wysłać tam
jakąś paskudną zarazę dziesiątkującą ludzkość albo sztucznie wzmocnić efekty
globalnego ocieplenia i rozpętać jeszcze więcej targetowanych huraganów. Jednak
4
Kup książkę
mimo całej niechęci do ludzi zawsze znalazło się grono członków Rady, którzy z
niejasnych powodów im kibicowali. Może z litości, może z sentymentu, może z chęci
rozrywki, bo Ziemianie w swojej pyszałkowatej kreatywności dostarczali paliwa dla
niezliczonej liczby kartoflanych żarcików i memów o „ynteligentnych Ziemniakach”.
Śmiechu było, co niemiara, więc bez Ziemi i jej Ziemniaków kosmos stałby się
smutniejszym miejscem. To prawie tak, jakby nagle przestały istnieć blondynki czy
małe futerkowe zwierzątka domowe typu pies czy kot.
Większością głosów podjęto decyzję, że Ziemia dostanie jeszcze jedną szansę.
Miała tam polecieć eskadra statków kosmicznych z misją ostatniej szansy dla
utrzymania życia na błękitnej i niegdyś także zielonej, kipiącej życiem planecie.
Zezwolono
na
zastosowanie
ratunkowej
ingerencji
wszelkimi
metodami
technologicznymi przy maksymalnym możliwym zachowaniu międzygalaktycznej
zasady równości, wolności i demokracji.
Następnego dnia niedaleko ziemskiego Księżyca zacumowało kilka statków floty
międzygalaktycznej pod wodzą koordynatora misji. Stamtąd wysłano na orbitę Ziemi
kilkadziesiąt mniejszych jednostek z kapitanami i drużynami, które miały za zadanie
działać bezpośrednio na planecie. Kosmici przybywający w pobliże Ziemi przybrali
już nowe zewnętrzne formy, aby przystosować się do warunków ziemskich. Wyglądali
teraz jak zwyczajni ludzie, aby nie wywoływać niepotrzebnej paniki. Było pewne, że
gdyby Ziemianie ujrzeli ich prawdziwe formy, zapanowałby jeszcze większy chaos i
destrukcja.
Koordynator zapoznał wszystkich członków misji z raportem o stanie Ziemi oraz
ze wszelkimi mechanizmami społecznymi i psychologicznymi sterującymi ludźmi.
Uradzono, że statki pojawią się jednocześnie nad wieloma krajami, tak by
Ziemniaki nie doznały szoku. Do tego typu zjawisk przyzwyczaiły ich lokalna
popkultura i sztuka, które zwyczajowo przedstawiały wizyty kosmitów właśnie w ten
sposób. Tradycji powinno stać się zadość. Z badań nad ludźmi wynikało, że potraktują
przybycie obcych jak najeźdźców i ze strachu będą się bronić przez atak. Wiadomo
było również, że typowe Ziemniaki zaczynają używać rozsądku dopiero wtedy, kiedy
wyczerpią się wszystkie głupie rozwiązania. Należało wobec nich umiejętnie używać
5
Kup książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin