Knoxowi Burgerowi,
pierwszemu redaktorowi powieści
z Travisem McGee
1.
To miał być spokojny wieczór spędzony w domu.
Dom to Busted Flush, szesnastometrowa łódź mieszkalna przypominająca barkę, przycumowana przy kei F–18 w Bahia Mar, w Lauderdale.
Dom jest tam, gdzie masz swoją prywatność. Zasuwasz wszystkie zasłony, zamykasz luki i przy szepczącym szmerze klimatyzacji, tłumiącym wszelkie dźwięki z zewnątrz, możesz się odciąć od chaotycznej aktywności na pokładzie sąsiedniej łodzi. Równie dobrze mógłbyś być w rakiecie, która minęła Wenus, albo gdzieś pod czapą lodową.
Nazywam to pomieszczenie salonem, bo głównie tutaj toczy się życie na pokładzie.
Leżałem rozciągnięty na wygodnej narożnej sofie, studiując mapy wysepek koralowych, i próbowałem wykrzesać z siebie na tyle entuzjazmu i energii, by zaplanować przeprowadzenie Busted Flush na jakiś czas w nowe miejsce. Ma dwa dieslowskie silniki marki Hercules – pięćdziesiąt osiem koni mechanicznych każdy – które posuwają ją do przodu w majestatycznym tempie sześciu węzłów. Nie chciałem jej przemieszczać. Lubię Lauderdale. Siedzę tu jednak już od tak dawna, że zacząłem się zastanawiać, czy nie powinienem tego jednak zrobić.
Chookie McCall ćwiczyła jakiś głupi układ choreograficzny. Przyszła do mnie, bo było tu dość miejsca i prywatności. Poodsuwała meble, ustawiła kilka luster przeniesionych z głównej kabiny i swój mały, robiący mnóstwo hałasu metronom. Miała na sobie stary, spłowiały, rdzawoczerwony kostium, w kilku miejscach zszywany czarną nicią. Czarne włosy związała chustą.
Ciężko pracowała. Wielokrotnie przerabiała każdą sekwencję, za każdym razem odrobinę ją zmieniając, a gdy już była usatysfakcjonowana, podbiegała do stolika i zapisywała coś w swoim notatniku.
Tancerze pracują równie ciężko jak niegdyś górnicy. Tupała, posapywała i wyginała swoje wspaniałe, idealnie proporcjonalne ciało. Mimo klimatyzacji wypełniła salon słabym ostro–słodkim zapachem dużej, rozgrzanej dziewczyny. Była miłym urozmaiceniem. W świetle salonu widać było lśniący pot na długich, solidnych, umięśnionych nogach i ramionach.
– Cholera! – zaklęła, patrząc z grymasem niezadowolenia w swoje notatki.
– Coś nie tak?
– Nic, czego nie potrafiłabym poprawić. Muszę dokładnie opisać, gdzie wszyscy powinni być, bo inaczej będą kopać się po twarzach. Czasami mi się to plącze.
Wykreśliła parę zapisków, a ja powrócił...
renfri73