Walka z LGBT przyspiesza liberalizację społeczeństwa.pdf

(1204 KB) Pobierz
Z centrum widać najwięcej
Lubię to!
94 ty
  
Obserwu
International Edition
KULTURA LIBERALNA > TEMAT TYGODNIA > WALKA Z LGBT...
PATRZĄC
CZYTAJĄC
SŁYSZĄC
SMAKUJĄC
FELIETONY
KOMENTARZE
O NAS
KONTAKT
NEWSLETTER
WYDAWNICTWO
WESPRZYJ NAS
Walka z LGBT przyspiesza liberalizację
społeczeństwa
Z Erikiem Marcusem rozmawia Jakub Bodziony
„W Stanach Zjednoczonych za każdym razem, kiedy rosła opresja ze strony
rządu wobec osób LGBT, efekt był odwrotny do zamierzonego. Coraz więcej
ludzi ujawniało swoją tożsamość seksualną i przystępowało do walki o
równouprawnienie”, mówi historyk ruchu LGBT.
Nr 606
(36/2020)
18 sierpnia 2020
ARCHIWUM NUMERÓW
NAJPOPULARNIEJSZE
Jakub Bodziony
624
Lubię t
Ud
t
Jakub Bodziony: Kiedy zaczęła się walka o prawa osób LGBT?
Eric Marcus:
Pierwsza organizacja walcząca o równouprawnienie została
założona w Niemczech w 1897 przez Magnusa Hirschfelda, a pierwsza
amerykańska organizacja powstała w 1924 w Chicago. Jej działalność zakończyła
się bardzo szybko, wraz z aresztowaniem członków ruchu. Kolejna nazywała się
Mattachine Society i została stworzona w 1950 roku przez pięciu mężczyzn z
Los Angeles.
Dlaczego dopiero wtedy?
Częściowo dlatego, że dopiero wtedy zaczęto myśleć o seksualności w
kontekście tożsamości, a nie tylko zachowań seksualnych.
Jak doszło do zidenty kowania tego wspólnego elementu tożsamości?
W trakcie drugiej wojny światowej rząd USA zaczął dyskryminować
homoseksualistów, których uważał za zagrożenie. W konsekwencji wielu z nich
zostało dyscyplinarnie wydalonych z armii. W pewnym sensie, opresja
przyczyniła się do konsolidacji ruchu sprzeciwu.
W jaki sposób?
Do tej pory utrzymywali swoje życie w tajemnicy, więc łatwo było ich
zastraszyć. Teraz łączyło ich więcej niż nielegalne praktyki seksualne. Kiedy ktoś
był usuwany z armii z powodu swojej orientacji seksualnej, nie przysługiwały
mu żadnego rodzaju bene ty dla weteranów. Homoseksualistom, w
przeciwieństwie do innych eksżołnierzy, nie przysługiwał dostęp do służby
zdrowia, możliwość łatwiejszej rekrutacji na studia i cały szereg innych form
wsparcia dla weteranów. Problem pojawiał się również przy aplikowaniu o pracę.
Przyglądając się historii ruchu LGBT w Stanach Zjednoczonych, widzimy, że za
każdym razem, kiedy opresja się nasilała, mniejszości konsolidowały się i
wzmacniały. Z początku był to oczywiście niewielki ruch, który naprzeciwko
siebie miał ogromną siłę rządu. Ówczesna walka o równouprawnienie była
bardzo niebezpieczna, angażowanie się groziło utratą pracy i konsekwencjami
prawnymi. W latach 1950–1969 ruch rósł bardzo powoli. W tym okresie, w
całych Stanach istniało tylko 40–60 organizacji. Myślę, że w 1969 roku mogły
one łącznie liczyć 500 aktywnych członków. Te osoby nie używały swoich
prawdziwych imion, tylko pseudonimów, tak aby rząd nie mógł ich wyśledzić.
WAŻNE TEMATY:
Skomentuj
[Bodziony w piątek]
Ostatni Rzecznik Praw
Obywatelskich? O
wystąpieniu Adama
Bodnara
Tweetnij
Jakub Bodziony
[Bodziony w piątek]
Zaprzysiężenie
prezydenta – Lewica
punktuje, PO bez
pomysłu
Z Andrzejem
Fałkowskim rozmawia
Adam Józefiak
Trump wyciągnął
konsekwencje z
zachowania Niemiec
PODOBNE
Z Filipem Pawlakiem
rozmawia Jakub
Bodziony
[Protesty LGTB] Nie
chcemy niszczyć
waszych rodzin, tylko
założyć własne
Z Martinem Krygierem
rozmawia Tomasz
Sawczuk
Czy wolno mnie
torturować?
Łukasz Bertram
Tytan odważnej pracy.
Pożegnanie Henryka
Wujca
Aut. Max Skorwider
Co było dalej?
W latach 60. niektórzy młodsi działacze stali się bardziej radykalni. Wzorowali
się na ruchu antywojennym i tych, którzy walczyli o prawa czarnych oraz
kobiet. Wydarzeniem, które uczyniło ruch gejów w USA ruchem masowym, było
powstanie Stonewall w 1969 roku w Nowym Jorku.
Czyli punktem zwrotnym dla praw ruchu gejowskiego był pełen agresji
incydent?
To prawda. Policja napadła na bar dla gejów, w konsekwencji doszło do starć z
policją na ulicach. Wydaje mi się, że w Polsce ruch LGBT przeżywa obecnie
podobny punkt zapłonu i mam tu na myśli minioną kampanię prezydencką
oraz jej homofobiczny przekaz. Myślę, że rządzący w Polsce nie zdają sobie
sprawy z tego, że istnieje wiele historycznych przykładów, kiedy kampania
przeciwko LGTB obracała się wbrew tym, którzy ją rozpętali, a poparcie dla
mniejszości seksualnych rosło.
Jakie to były przykłady?
Chociażby inna sytuacja z USA, kiedy w 1953 prezydent Dwight Eisenhower
podpisał dekret zakazujący zatrudniania gejów w administracji federalnej.
Doprowadziło to do kampanii ścigania gejów i zwalniania tysięcy z nich z
rządowych stanowisk. Wiele osób bało się o swoje utrzymanie. Wśród
zwolnionych był Frank Kameny, który w 1957 roku postanowił sprzeciwić się
tym praktykom. Jego sprawa zyskała ogromny rozgłos i dotarła aż do Sądu
Najwyższego, który odmówił jej rozpatrzenia. W 1961 roku założył organizację
The Mattachine Society, odpowiedzialną za protesty przed Białym Domem, do
których doszło cztery lata później. W reakcji na opresję rządu pojawił się lider,
który zjednoczył środowisko LGBT.
Podobnie było w późnych latach 60., kiedy policja przeprowadzała naloty na
gejowskie bary, a dane zatrzymanych osób były podawane publicznie, co w
wielu przypadkach niszczyło ich dotychczasowe życie. W ten sposób
doprowadzono do utworzenia całej grupy ludzi, która nie miała nic do
stracenia, więc się buntowała. Pod koniec lat 70. podobna homofobiczna
kampania doprowadziła do
coming outu
bardzo wielu osób, które chciały się
przeciwstawić tym treściom. Byłem jedną z tych osób. Za każdym razem, kiedy
opresja ze strony rządu zyskiwała na sile, obserwowaliśmy jej odwrotny efekt.
Ale są miejsca, w których ten mechanizm, ze względu na skalę represji,
nie działa.
To prawda, w Czeczenii, Gruzji, Rosji, wszędzie tam, gdzie panuje opresyjna
forma rządów, dążenia osób LGBT do emancypacji są w pełni tłamszone. W
latach 30. XX wieku w Niemczech istniał bardzo dobrze zorganizowany ruch,
który walczył o prawa LGBT. Po dojściu do władzy Adolfa Hitlera w 1933 roku,
ich działalność stała się nielegalna, a jego członkowie tra ali do więzień. Ale
w takich miejscach jak Polska czy Stany Zjednoczone, w których społeczeństwo
jest relatywnie liberalne, rząd nie może po prostu mordować czy nawet
aresztować osób nieheteronormatywnych.
Trudno powiedzieć, czy rządząca w Polsce większość rzeczywiście wierzy w
istnienie „ideologii LGBT”, czy tylko kreuje ten kon ikt dla bieżących
korzyści politycznych.
W Stanach Zjednoczonych było bardzo podobnie. W latach 60. politycy często
obiecywali, że zrobią porządek w danych miastach i dzielnicach – to zawsze
oznaczało pozbycie się gejów i prostytutek. Ale nawet we wczesnych latach 90,
kiedy George H.W. Bush startował na prezydenta, atakował mniejszości
seksualne. Jego kandydat na wiceprezydenta stwierdził, że „geje i lesbijki nie są
normalnymi ludźmi”. Republikanie używali nas do straszenia społeczeństwa, tak
aby zyskać dodatkowe głosy. Teraz to niemożliwe, bo niemal każdy Amerykanin
ma jakiegoś geja lub lesbijkę wśród znajomych, czy nawet rodziny. Dlatego
obecnie amerykańska prawica przerzuciła się na straszenie i demonizowanie
ludzi transpłciowych, bo większość ludzi nie rozumie procesu tranzycji i nie
zna takich osób. Ale wydaję mi się, że nie odnoszą oczekiwanych sukcesów.
Te spory często są w Polsce określane metaforą „wojny kulturowej”, czy
„cywilizacyjnego kon iktu”, który warunkuje przyszłość naszego kraju.
To jest naprawdę niesamowite, że dokładnie te same kalki były wykorzystywane
w Stanach Zjednoczonych. Tu również straszono, że jeśli pozwolimy na
małżeństwa homoseksualne, to będzie początek równi pochyłej. Później ludzie
będą chcieli, żeby zalegalizować adopcję dzieci przez takie pary, sformalizować
relacje wieloosobowe, a na końcu będą związki z kotami i psami.
I jak odpowiedzieć na tego rodzaju argument?
Odpowiadałem zwykle, że jeżeli chcesz wziąć ślub ze zwierzęciem, to nie ma
problemu, tylko musisz uzyskać na to jego zgodę. Ale wydaje mi się, że
będziesz miał problem z uzyskaniem formalnego oświadczenia od swojego psa.
Poza tym, wkrótce okazało się, że homoseksualiści są takimi samymi ludźmi jak
pozostali i chcą po prostu nosić obrączki, brać śluby i mieć dzieci. W żaden
sposób nie zniszczyło to modelu „tradycyjnej rodziny”, czym straszono przez
dekady. Jeżeli nie chcesz brać homoseksualnego ślubu, to po prostu tego nie
rób. Twój świat się nie zawali, a my tylko chcemy mieć takie prawa jak
heteroseksualiści.
No dobrze, ale jak rozmawiać z ludźmi, którzy uważają, że ruch LGBT to
terroryści, którzy chcą dokonać zamachu na ich styl życia?
Kiedy mierzyliśmy się z podobnymi wyzwaniami w USA, zdaliśmy sobie sprawę,
że społeczeństwo jest podzielone na mniej więcej trzy części. Pierwsza z nich
już teraz nas wspiera, druga nie zmieni swojego zdania, niezależnie od
podawanych argumentów. Kluczowa jest ta ostania grupa, która jest pośrodku.
To osoby, które mogą przekonać członkowie rodziny albo przyjaciele, dokonujący
coming outu.
Pozyskanie ich poparcia to wielkie wyzwanie i nieskromnie
powiem, że na początku lat 90. stałem się w tym bardzo dobry.
To znaczy?
To było zaraz po premierze mojej książki „Making Gay History”. Chodziłem
wtedy wszędzie, gdzie tylko mogłem przedstawić swoje argumenty. Ubierałem się
bardzo konserwatywnie i tak heteroseksualnie, na ile to możliwe. Do tych
programów często dobierano jakichś prawicowych radykałów. Wystarczyło, że
byłem sadzany obok nich i mogłem z uśmiechem odpowiadać na te wszystkie
głupoty albo w kluczowym momencie objąć ich ramieniem – dla nich to był
koszmar. A ja nigdy nie traciłem zimnej krwi – byłem miły, kulturalny,
racjonalny. I dlatego wygrywałem.
Aktywiści LGBT często argumentują, że żadna skuteczna walka o prawa
człowieka nie przebiegała pokojowo. Inne, bardziej umiarkowane osoby
twierdzą, że to właśnie radykalizm przeszkadza w zyskiwaniu poparcia dla
ich postulatów. Kto ma rację?
Jedni i drudzy. Kiedy chodziłem po telewizjach i pod krawatem przekonywałem
do swoich racji, wielokrotnie słyszałem, że „ty jesteś w porządku, ale ci
radykałowie tylko szkodzą twojej sprawie”. Ale ja nie mógłbym robić swojej
roboty, gdyby nie ludzie, którzy walczyli o naszą agendę na ulicach. To dzięki
nim moje poglądy były uznawane za umiarkowane i racjonalne. Są takie osoby,
które uważają, że jedyna droga do zmiany wiedzie poprzez przemoc. Nie
zgadzam się z tym, uważam, że prawie zawsze istnieje lepsze wyjście. Nie
sądzę jednak, żebym miał moralne prawo ich pouczać, zwłaszcza kiedy dochodzi
do takich wydarzeń jak w Stonewall. Przemoc w takich przypadkach stwarza
drogę, którą mogą przejść pozostali.
Zmiana następuje oddolnie czy odgórnie? W Stanach Zjednoczonych to Sąd
Najwyższy zalegalizował małżeństwa homoseksualne.
Odpowiem podobnie jak przed chwilą – jedno i drugie podejście jest potrzebne.
Sąd Najwyższy nigdy nie wydałby takiego wyroku, gdyby nie istniał znaczący
ruch poparcia dla postulatów osób homoseksualnych. Kluczowy był fakt, że
sędziowie osobiście znali takie osoby. Walka o nasze prawa odbywa się
jednocześnie przy domowym stole, w sądzie i w parlamencie.
Trzeba jednak uważać, żeby za bardzo nie wyprzedzać nastrojów opinii
publicznej. W latach 70. XX wieku aktywiści LGBT osiągali lokalne postępy w
zakresie praw antydyskryminacyjnych. To okazało się paliwem dla
homofobicznych grup, którym udało się przekonać opinię publiczną do
organizacji regionalnych referendów, decydujących o prawach dla LGBT.
Wszystkie z nich zakończyły się zwycięstwem naszych przeciwników, bo
większość społeczeństwa wciąż była nieprzekonana do progresywnych postulatów.
Dlatego trzeba pracować z dwóch stron jednocześnie. Sukces LGBT w Polsce
zależy zarówno od posłanek Lewicy, które były ubrane na tęczowo w Sejmie
podczas zaprzysiężenia prezydenta Andrzeja Dudy, jak i ludzi na ulicznych
protestach. Na marginesie dodam, że ten gest polskiej lewicy był dla mnie
niesamowicie wzruszający.
Jak sprawić, żeby prawa LGBT nie były kwestią elitarną? Prawica kreuje
spiskowe teorii na temat „homolobby” i wielkiego biznesu, który sprzyja
mniejszościom seksualnym.
W Stanach Zjednoczonych bardzo ważny był moment w którym wielkie
korporacje zaczęły sprzyjać ruchom LGBT. Po pierwsze, zrozumieli, że
mniejszości seksualne to kolejny rynek sprzedaży i promocji ich produktów. Po
drugie, zarządy zdały sobie sprawę, że wśród pracowników jest wiele osób
homoseksualnych, którzy zaczęli się organizować w wewnętrznych strukturach.
Zmiana najszybciej postępowała w branży rozrywkowej, liniach lotniczych i
przemyśle turystycznym. Najbardziej konserwatywna pozostała branża nansowa,
ale ona również się zmieniła.
Dlaczego prawica w niektórych krajach głosowała za prawami LGBT?
Mogliśmy to zobaczyć również w Wielkiej Brytanii, kiedy to konserwatyści
podpisali ustawę o małżeństwach homoseksualnych. Taka sama sytuacja
miała miejsce w Niemczech, gdzie chadecja uchwaliła ten zapis.
To wymaga czasu. Początkowo nawet amerykańscy demokraci nie popierali
małżeństw homoseksualnych, przeciwny był również prezydent Barack Obama.
Kiedy byłem młodym człowiekiem na początku lat 90., republikanie mogli
wykorzystywać czarnych i gejów jako sposób na zdobycie głosów. Teraz to
niemożliwie, bo po prostu zbyt wiele osób ma w swoim towarzystwie geja lub
lesbijkę i widzi, że to nie straszydło rodem z prawicowych baśni, a zwykły
człowiek. Dlaczego więc nie mieliby mieć takich praw jak ja?
Pamiętam przemówienie Davida Camerona, który mówił, że są
konserwatystami, więc dbają o rodzinę. Nie ma znaczenia, czy jest to
mężczyzna i mężczyzna, czy kobieta i kobieta.
Można też pójść w drugą stronę. W Stanach Zjednoczonych Biblia była
używana do wspierania niewolnictwa. Dowolna lozo a może zostać
wykorzystana w dobrej lub złej intencji. Ale zgadzam się z podejściem
Camerona. Jeśli jesteś konserwatystą, a twoje wartości wspierają rodzinę, to
dlaczego nie miałbyś wspierać idei, która pozwala większej liczbie osób
realizować to, co cenisz najbardziej?
W Polsce będzie podobnie?
Polska znajduje się na innym miejscu na krzywej pod względem praw gejów
niż Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania. Ale u was sprawy potoczyły się
znacznie szybciej niż w USA. Myślę więc, że walka prawa LGBT będzie w
Polsce krótsza i skuteczniejsza, niż miało to miejsce w Stanach. Do tego
potrzeba jednak odwagi młodych i starych, którzy nie mogą bać się
przyznawania do swojej tożsamości.
 
TEMATY TYGODNIA
Nr 606
(35/2020)
18 sierpnia 2020
LGBT+ w Polsce.
Ideologia czy prawa
człowieka?
Czy Polska jest dziś
bezpieczna?
Nr 605
(34/2020)
11 sierpnia 2020
Nr 604
(33/2020)
4 sierpnia 2020
Polska neutralna
klimatycznie. Kiedy?
Nr 603
(32/2020)
28 lipca 2020
Polska pogarda
Nr 602
(31/2020)
21 lipca 2020
Polska wieś = bastion
PiS-u
1 z 123
DRUKUJ
Współpraca: Zo a Majchrzak, Adam Józe ak
...czy możemy prosić Cię o chwilę uwagi?
Rzetelne dziennikarstwo
wykonywane z pasją potrzebuje dziś wsparcia.
Dzięki pomocy Darczyńców możemy:
pracować nad tygodnikiem i codziennymi komentarzami, nie rezygnując z
ich jakości,
wypełniać misję naszej Fundacji i wprowadzać do debaty publicznej nowe
sposoby rozumienia świata,
planować naszą pracę w perspektywie kilkudziesięciu miesięcy.
Dlatego prosimy Cię serdecznie:
przekaż 1% podatku na Fundację Kultura Liberalna.
Podczas
wypełniania PIT-u podaj nasz
numer KRS: 0000 398 695
dołącz do grona naszych comiesięcznych Darczyńców.
Wesprzyj Kulturę Liberalną
SKOMENTUJ
Eric Marcus
dziennikarz, historyk ruchu praw LGBT, autor głośnej książki „Making Gay History”.
Jakub Bodziony
zastępca sekretarza redakcji „Kultury Liberalnej”.
PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU
1/8
LGBT+ w Polsce.
Ideologia czy prawa
człowieka?
Nie ma demokracji bez
ochrony praw
mniejszości
Z Adamem Bodnarem
rozmawia Tomasz
Sawczuk
Czy wolno mnie
torturować?
Z Martinem Krygierem
rozmawia Tomasz
Sawczuk
KOMENTARZE
4 komentarzy
Sortuj według
Najstarsze
Dodaj komentarz...
Jan Matusiewicz
Rozumiem jeszcze, że Amerykanie mogli się bać, ale lęki Polaków którzy
mogą się na przykładzie innych krajów przekonać, że nic strasznego się nie
stanie, wydają mi się głęboko nieracjonalne.
Lubię to!
·
Odpowiedz
·
2 ·
19 godz.
Karol Winiarski
Wiekszość ludzi myśli i działa nieracjonalnie. Bardzo ciekawy wywiad, z
którego zresztą można wyciągnąć wnioski wykraczające poza kwestię LGBT.
Po pierwsze, kluczowe jest opinia społeczna. Nawet nie dlatego, że to ludzie
bezpośrednio o czymś decydują, ale ma to wpływ na decyzje polityków. PiS
nigdy nie wyciągnąłby w kampanii wyborczej LGBT, gdyby nie wiedział, że
dzięki temu wygra wybory. Dokładnie z tego samego powodu, Ziobro stara się
wykorzystać homofobiczne nastroje do zbudowania własnej pozycji politycznej.
Po drugie, to prawda, że radykalne działania pozwalają na lepsze traktowanie
umiarkowanych działaczy LGBT, ale też zwiększają poparcie dla przeciwników
praw mniejszości seksualnych. Na dodatek Pan Marcus przedstawia sytuację
sprzed wielu lat, gdy rzeczowe dyskusje w mediach były czymś oczywistym.
Teraz przez szum informacyjny przebijają się tylko radykalne wydarzenia, a nie
racjonalny, umiarkowany przekaz. Po trzecie, brak zgody to bardzo dobry
argument przeciw legalizacji związków zoofilskich. Ale już nie działa w
przypadku poligamii, o której w ogóle się nie mówi. A nie mówi się, bo to
marginalny problem. Tyle, że dla zainteresowanych to nie jest marginalny
problem. I po czwarte, cały artykuł jest poważnym ciosem w obrońców
Konstytucji. Jak widać, na podstawie tych samych zapisów amerykańskiej
Konstytucji, kiedyś gejów zamykano w więzieniach i wyrzucano z pracy, a teraz
uznaje się, że zakaz ich małżeństw byłby złamaniem jej zapisów. To oznacza,
że nie można złamać Konstytucji. Można jedynie działać wbrew jej aktualnej
interpretacji.
Lubię to!
·
Odpowiedz
·
13 godz.
Marek Tatała
Jako ciekawostkę historyczną dodam, że znani Demokraci, Obama, H.Clinton,
Biden w 2008 r. wyrażali sprzeciw wobec małżeństw homoseksualnych. Partia
Libertariańska w 1972 r. poparła równe prawa małżeńskie, bez względu na
orientację seksualną i płeć małżonków.
https://www.cato.org/.../libertarians-
Tagi:
606 Eric Marcus Jakub Bodziony LGTB nr
606 prawa LGTB walka o prawa
mniejszości
Zgłoś jeśli naruszono regulamin