Biblioteka_Teologii_Fundamentalnej-r2008-t3-s119-132.pdf

(1746 KB) Pobierz
Janusz Tazbir
Tolerancja w Rzeczypospolitej
XVI-XVII stulecia
Biblioteka Teologii Fundamentalnej 3, 119-132
2008
Janusz Tazbir
Tolerancja w Rzeczypospolitej
XVI-XVII stulecia
W dziejach walki o prawa jednostki istotną rolę zajmowały za­
wsze starania o poszanowanie ich także w dziedzinie wyznaniowej.
Problem ten dość wcześnie stanął przed Polską mianowicie już
w XIV-XV wieku. W przeciwieństwie bowiem do państw Europy
Zachodniej, którym dopiero reformacja przyniosła rozbicie wyzna­
niowe, kraj nasz już wcześniej oprócz katolików zamieszkiwali wy­
znawcy innych odłamów chrześcijaństwa (prawosławni) czy nawet
religii (muzułmanie). Jeśli spojrzymy na mapę średniowiecznej Euro­
py, to dostrzeżemy, że przez dwa państwa, mianowicie Hiszpanię
i Polskę, przebiegała wówczas granica dzieląca świat pogański od
chrześcijańskiego. O ile jednak na Półwyspie Iberyjskim katolicyzm
służył sprawie jednoczenia kraju drogą wyzwalania go z rąk muzuł­
mańskich Maurów, o tyle działający na naszych ziemiach, pod aus­
picjami papiestwa i cesarstwa, Zakon Krzyżacki stanowił śmiertelne
zagrożenie dla bytu państwa polskiego. W walce z Krzyżakami Pol­
ska korzystała zarówno z pomocy pogańskiej do pewnego czasu
Litwy, jak i z posiłków tatarskich. Nic więc dziwnego, iż właśnie
w latach najgorętszych walk z Zakonem, mianowicie na przełomie
XIV i XV wieku, powstaje polska doktryna stosunku do innowier­
ców, potępiająca przymusowe szerzenie wiary oraz podkreślająca, że
„niewierni” są naszymi bliźnimi, wobec których również obowiązują
zasady wyrażone w Ewangelii. Poglądy takie głosili wybitni prawnicy
polscy, mianowicie Paweł Włodkowic i Stanisław ze Skarbimierza,
jak też biskup poznański Andrzej Laskarz.
Od czasu soboru w Konstancji (1415 r.), na którym wystąpił
Paweł Włodkowic, doktryna polskich prawników zyskała szeroki
120
Janusz Tazbir
rozgłos w całej ówczesnej Europie. Zarówno ta doktryna, jak
i faktyczne współistnienie na terenie tego samego państwa różnych
wyznań musiało rzutować na późniejszy rozwój swobód wyznanio­
wych protestantów. W XVI wieku bowiem zwolennicy reformacji
stale powoływali się na sięgające głęboko wstecz tradycje zgodnego
współżycia różnych wyznań w jednym kraju; dlaczegóż by więc
teraz nie miano, oprócz prawosławnych czy mahometan, tolerować
luteranów, kalwinów lub antytrynitarzy (arian) nazywających siebie
braćmi polskimi.
Toczone w XVI wieku walki religijne, w których obie strony
prześcigały się niejednokrotnie w fanatyzmie, miały - jakby to para­
doksalnie nie brzmiało - duże zasługi dla rozwoju teoretycznej
i faktycznej tolerancji. Doświadczenia francuskie czy niemieckie wy­
kazały bowiem, że tam, gdzie zwolenników nowej wiary nie dało się
ogniem i mieczem zmusić do kapitulacji, kompromis z nimi stawał się
nieunikniony. Co więcej, zawarcie go, a więc przyznanie mniejszoś­
ciowym wyznaniowym pewnej ograniczonej tolerancji, było zgodne
z interesem państwa, któremu wojny religijne niosły minę polityczną
i gospodarczą. Na tym gruncie rodzi się też powoli przekonanie
o rozbieżności interesów państwa i Kościoła.
I tu znów warto podkreślić, że polityka zagraniczna Zygmunta I
Starego (1506-1548) niewiele w gruncie rzeczy oglądała się na cele
misyjne Kościoła katolickiego. Król polski - mimo protestów papie­
stwa - uznał bowiem za swego lennika jednego z pierwszych książąt
luterańskich, mianowicie Albrechta Hohenzollerna; zamiast krucjaty
anty tureckiej, do której Rzym wielokrotnie nawoływał, zawarto
z państwem ottomańskim dożywotni pokój (w 1533 r.); zakazano
wreszcie polskiej szlachcie udziału w wojnach religijnych w Nie­
mczech, zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie.
Nie przeszkadzało to oczywiście Zygmuntowi I w surowym po­
tępianiu wszelkich przejawów reformacji; w edyktach królewskich,
obficie na ten temat wydawanych, raz po raz czytamy o karze śmierci
za szerzenie luteranizmu, sprowadzanie książek propagujących nową
wiarę czy wreszcie jeżdżenie do obcych, zarażonych „herezją” uni­
wersytetów. Chodziło głównie o uczelnie niemieckie. Od ustaw waż­
niejszy jest jednak stan faktyczny; ponawianie zaś zakazów może
Tolerancja w Rzeczypospolitej XV1-XV1I stulecia
121
świadczyć nie tyle o srogości ustawodawcy, ile o fakcie, iż niezbyt się
tymi edyktami przejmowano. W metrykach uniwersyteckich Witten-
bergi czy Lipska spotykamy w tym czasie wiele nazwisk polskich,
a u księgarzy krakowskich były całe półki dzieł luterańskich. Kiedy
w 1539 roku zapłonął w Krakowie stos, spalono na nim zdziecinniałą
staruszkę, Katarzynę Wajglową, oskarżoną zresztą nie o luteranizm,
lecz - judaizantyzm (negowanie boskiego charakteru osoby Chrys­
tusa). Ponieważ jednak własnych męczenników polska reformacja
miała niewielu, niemal wszystkie jej odłamy, z arianami na czele,
uznały później Wajglową za zwolenniczkę własnych zasad. Było je­
szcze w tym XVI wieku parę wyroków śmierci za domniemane spro­
fanowanie hostii; sprawy tego rodzaju zdarzały się jednak już
w Średniowieczu i z samą reformacją niewiele miały wspólnego.
Podobnie zresztą jak i procesy o tak zwane mordy rytualne.
Na czele mchu reformacyjnego staje szlachta, która właśnie za
panowania ostatniego z Jagiellonów, Zygmunta II Augusta (1548-
1572), przeżywa złoty okres swojej historii. Stan ten wywalcza sobie
szerokie przywileje polityczne, do których należą również i swobody
wyznaniowe. Szlachta prowadzi wówczas zaciętą walkę zarówno
z magnaterią duchowną i świecką, jak i po części z królem, który
dopiero pod koniec swego panowania przechodzi na stronę mchu
egzekucyjnego. W walce obowiązuje solidarność: skoro na czele
tego mchu stają właśnie kalwińscy i ariańscy posłowie, trudno było
dopuścić, by pod pozorem ich „heretyckiego” wyznania Kościół mógł
odbierać obozowi szlacheckiemu jego najaktywniejszych przywód­
ców. Nadaremnie więc kler zabiega o utrzymanie sądownictwa du­
chownego nad świeckimi; już w 1552 roku król Zygmunt August
znosi je w sprawach wiary, co na sejmie w latach 1562-1563 zostaje
rozciągnięte na wszelkie inne sprawy.
Trybunał inkwizycji nigdy nie rozwinął żywszej działalności,
w roku 1572 również sama instytucja uległa w Polsce likwidacji.
W rok później (28 stycznia 1573) zgromadzona na sejmie szlachta
uchwaliła, podczas bezkrólewia po śmierci ostatniego z Jagiellonów,
słynną później konfederację warszawską. Jej sygnatariusze zobowią­
zali się do nienarzucania wiary przemocą. Gdyby zaś władze
zwierzchnie próbowały wszcząć prześladowania religijne, podpisana
122
Janusz Tazbir
pod ustawą szlachta miała się temu zdecydowanie przeciwstawić.
Konfederacja gwarantowała jej pełną swobodę w wyborze wyzna­
nia. Ponieważ zaś nie określała, o jakie wyznanie tu chodzi, dopusz­
czała przeto istnienie w szlacheckiej Rzeczypospolitej przeróżnych
sekt i kościołów. Była więc najbardziej tolerancyjnym w ówczesnej
Europie aktem tego typu, skoro we Francji po edykcie nantejskim
(1598 r.) przyznano swobody wyznaniowe jedynie hugenotom, a na­
wet w Siedmiogrodzie dopuszczono do istnienia tylko cztery, wyraź­
nie określone wyznania.
Obóz przeciwników Kościoła panującego stanowił istną mozai­
kę pod względem wyznaniowym. Obok występujących również i na
zachodzie Europy luteranów czy kalwinistów należeli doń także
przedstawiciele tak zwanej radykalnej reformacji w postaci wspom­
nianych już braci polskich (zwanych w XVII stuleciu socynianami),
zwolenników Menno Simonsa (tak zwanych menonitów), wreszcie
anabaptystów, którym to grupom w innych krajach przeważnie
odmawiano azylu wyznaniowego. W Polsce działali zaś oni na ogół
swobodnie, znajdując protektorów nie tylko wśród magnaterii
i szlachty, ale nawet w gronie biskupów katolickich (menonici byli
cenieni z uwagi na swe umiejętności osuszania i zagospodarowywa­
nia gruntów). Podobną mozaikę religijną stanowiły ówcześnie Ni­
derlandy, Księstwo Siedmiogrodzkie oraz - do pewnego stopnia -
Morawy. Za specyfikę polską należy natomiast uznać występowanie
w szlacheckiej Rzeczypospolitej również i zwolenników sekt istnie­
jących jeszcze przed wybuchem reformacji - mianowicie monofizy-
tów, uznających tylko boską naturę Chrystusa (reprezentowali ich
Ormianie), karaimów, uważających
Stary Testament
za wyłączne
źródło wiary, czy wreszcie wyznawców nauki Jana Husa w postaci
braci czeskich, którzy od połowy XVI stulecia zaczęli się osiedlać na
terenie Wielkopolski.
Największe liczebnie grupy spośród niekatolickich konfesji
chrześcijańskich reprezentowali prawosławni, zwolenników innych
religii zaś osiedli od wieków w Polsce Żydzi oraz Tatarzy litewscy,
wyznający mahometanizm. W dobie reformacji zarówno żydowscy
(Jakub z Bełżyc), jak i karaimscy (Izaak z Trok) polemiści śmiało
zabierali głos w sporach religijnych najwyżej zajmujących chrzęści-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin