Nowy3.txt

(41 KB) Pobierz


2
    
    Fort Indiantown Gap, Pensylwania, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III, 1423 standardowego czasu wschodniego USA, 18 stycznia 2004
    
    To nie tak powinno wyglšdać, pomylał podpułkownik Frederic (Fred) Hanson.
    Przyszły dowódca pierwszego batalionu pięćset pięćdziesištego pištego pułku piechoty zmechanizowanej całe lata temu przeszedł w stan spoczynku jako sztabowiec w brygadzie osiemdziesištej drugiej dywizji powietrznodesantowej. Miał do czynienia z wieloma koncertowo spieprzonymi akcjami, ale ta zasługiwała na nagrodę specjalnš.
    Jednostkę zazwyczaj tworzy się  czy to zaczynajšc od zera, czy też od rezerwy pułkowej  od najwyższych stanowisk. Dowódcy tworzonej jednostki spotykajš się ze swoimi oficerami i pracujš nad planem dalszej aktywacji, danym odgórnie lub stworzonym przez nich samych. We właciwym czasie zjeżdżajš się starsi podoficerowie, najczęciej z własnymi dowódcami i sztabem. Póniej pojawiajš się zwykli żołnierze; sztab jeszcze nie działa, ale wszyscy oficerowie i podoficerowie wiedzš już, na czym stojš. Następnie przywozi się sprzęt, kończy układanie harmonogramu szkolenia i jednostka zaczyna funkcjonować jako całoć. Staje się jednociš, zamiast tylko gromadš pojedynczych ludzi. We właciwym czasie wysyła się jš na wojnę-jednostki bowiem rzadko wykorzystuje się w czasie pokoju  i trud jej tworzenia zastępuje teraz jeszcze większy trud walki.
    W najlepszych nawet okolicznociach jest to ostrożne żonglowanie uzupełnieniami oficerów i podoficerów bez zapominania o niezbędnym sprzęcie. Przy okazji każdej wojny najłatwiej dostać w ręce byle mięso armatnie, a najtrudniej wyszkolonych i kompetentnych młodszych oficerów.
    W przypadku pierwszego batalionu pięćset pięćdziesištego pištego pułku piechoty mobilnej  jak w przypadku większoci batalionów formowanych na Ziemi  proces ten nie przebiegał tak gładko. Fred Hanson do tej pory sšdził, że widział już wszystkie możliwe błędy, jakie armia Stanów Zjednoczonych ma w zanadrzu. Jednak kiedy jego pożyczony Hunwee wjechał na teren jednostki, podpułkownik musiał przyznać, że się mylił. Tym razem armia popełniła jeden malutki, wręcz mikroskopijny błšd  o makroskopowych implikacjach.
    Planetarne centra obrony naziemnej  oddzielne dla każdej z narodowych armii  nie musiały się martwić o wyszkolone uzupełnienia. W zamian za pomoc w walce z Posleenami ludzkoć otrzymała od Federacji Galaksjańskiej technologię odmładzania. Starszy oficer, który już dawno odszedł na emeryturę, mógł otrzymać zastrzyki, ewentualnie przejć kilka operacji chirurgicznych, i już po kilku tygodniach, najwyżej miesišcach, wyglšdał na mniej więcej dwadziecia lat. W ten sposób wielu starszych wojskowych, którzy odeszli na emeryturę w cišgu ostatnich kilku dziesięcioleci, otrzymało ponowne powołanie do służby. Pojawiła się jednak maleńka trudnoć.
    Do programu odmładzania wybierano żołnierzy według najwyższego uzyskanego przez nich stopnia wojskowego i aktualnego wieku. Stopień E-9, czyli starszy sierżant sztabowy w siłach lšdowych albo starszy bosman sztabowy w marynarce zostawali odmłodzeni, jeli odeszli ze służby w cišgu ostatnich czterdziestu lat, stopień E-8, czyli starszy sierżant albo starszy bosman  trzydziestu dziewięciu, i tak dalej. Tak więc sporód wojskowych w stopniu szeregowca albo marynarza wybierano tych, którzy zakończyli służbę nie dawniej, niż dwadziecia lat temu. Podobny algorytm zastosowano w przypadku oficerów.
    Najpierw wzywano żołnierzy i oficerów, którzy najdłużej przebywali w cywilu. W ten sposób armię Stanów Zjednoczonych zasiliła duża liczba najwyższych oficerów i podoficerów, z których większoć po raz ostatni słyszała strzały oddane, by zabić, podczas ofensywy Tet w Wietnamie.
    Jednoczenie powołano do armii żołnierzy, którzy dopiero niedawno zakończyli czynnš służbę, oraz ogłoszono ogólnš mobilizację, co spowodowało gwałtowny napływ młodszych oficerów i podoficerów. Program odmładzania miał zapewnić podobnš liczbę oficerów polowych, wojskowego odpowiednika zarzšdzania redniego szczebla.
    Powstał dystans pokoleń i dowiadczenia, ale zasobów miało być doć, by zapewnić spójnoć struktury dowodzenia i oddziałów. Po raz pierwszy w historii mobilizacji wystšpił nadmiar wyszkolonych podoficerów i oficerów.
    Obydwa programy były dokładnie zgrane w czasie, tak, żeby jeszcze zanim podporucznicy, porucznicy i kapitanowie razem ze starszymi sierżantami dotrš do jednostek, na miejscu byli już dowódcy brygad i batalionów wraz ze sztabami, z barwami wojennymi na twarzach i planem formowania jednostki w rękach.
    Niestety, kiedy program odmładzania objšł starszych sierżantów sztabowych i pułkowników, brygadierów i najstarszych oficerów sztabowych, zaczęły się wyczerpywać nanity. O ile technologia Galaksjan stała na bardzo wysokim poziomie, o tyle galaksjańskie zdolnoci produkcyjne w dużym stopniu bazowały na przemyle chałupniczym. Co do technologii bojowej, ludzkoć powoli wychodziła ze stanu zacofania, ale nie potrafiła poradzić sobie z problemem niedoboru nanitów.
    Nie było możliwoci, żeby spowolnić proces powoływania nowych żołnierzy i ponownego wzywania tych, którzy odbyli już służbę, a nie potrzebowali odmładzania, więc nagle okazało się, że siły lšdowe i marynarka majš do dyspozycji całš kupę najwyższych dowódców i sporo żołnierzy, za to niewielu ludzi, którzy mogliby zajšć się łšcznociš między nimi.
    Pułkownik Hanson został poinformowany o sytuacji, więc widok takiej iloci baraków cišgnšcych się daleko w głšb bazy nie był dla niego szokiem; uderzyły go warunki, w jakich przebywali żołnierze.
    Kiedy był tu poligon. Pułkownik spędził na nim jeden goršcy, okropny tydzień jako obserwator i dobrze to zapamiętał. Teraz było to zanieżone miejsce pobytu dwóch regularnych dywizji piechoty i batalionu pancerzy wspomaganych Sił Uderzeniowych Floty, oraz wieżo utworzonej i wcišż rozproszonej dwudziestej ósmej dywizji zmechanizowanej, należšcej poprzednio do Gwardii Narodowej stanu Pensylwania.
    Zgodnie ze schematem organizacyjnym i aprowizacyjnym w dywizji piechoty było dwadziecia szeć tysięcy ludzi, a w batalionie pancerzy wspomaganych prawie omiuset. Hanson należał do wieżo odmłodzonej grupy podpułkowników i wiedział, że ta bezładna masa ludzi pilnie potrzebuje starszych oficerów.
    Baraki ustawiono w zgrupowaniach odpowiednich dla batalionów i brygad. W wysuniętych do przodu budynkach mieciły się biura batalionów oraz kwatery dowódców, sztabu i starszych podoficerów. Po obu stronach tej grupy baraków przebiegały ulice, wzdłuż których stały biura kompanii, kwatery oficerów i starszych podoficerów oraz magazyny, naprzeciwko nich za kwatery żołnierzy. Każdy budynek koszar miecił szeć dwuosobowych pokojów dla szeregowców i dwa jednoosobowe dla dowódców drużyn.
    Za budynkami kompanii jednego batalionu znajdował się plac apelowy, a za nim cišgnęły się budynki drugiego. Za nimi znowu był plac apelowy, i tak dalej. Kilka mil dalej jednak, z boku, stało bezładne skupisko ponad dziewięciu tysięcy baraków; do tego, chociaż ludzie zostali zakwaterowani razem z podoficerami, większoć z nich nie była jeszcze nawet żołnierzami, a tym bardziej nie tworzyli żadnych jednostek. Starszych plutonowych, starszych sierżantów i sierżantów sztabowych praktycznie nie było.
    Kiedy program odmładzania wymknšł się spod kontroli, machina poboru działała już na pełnych obrotach, więc większoć nowo powoływanych do służby starszych podoficerów kierowano do szkolenia rekrutów. Batalionami kierowali kapitanowie, a kompaniami zupełnie niedowiadczeni podporucznicy. W większoci kompanii funkcję starszych sierżantów musieli pełnić starsi plutonowi, a często zwykli plutonowi. Bez solidnego korpusu oficerskiego i podoficerskiego dowództwo było bardzo niespójne. Dzieciaki siedziały już w swoich pokojach, tylko rodzice się spóniali.
    Taki obraz przedstawił pułkownikowi zastępca szefa sztabu do spraw personalnych piętnastej dywizji zmechanizowanej, a w rzeczywistoci sprawy miały się jeszcze gorzej. Pułkownik zauważył sekcje koszar, gdzie sytuacja najwyraniej całkowicie wymknęła się spod kontroli. Na cianach koszar wisiało pranie, na ulicach walały się odpadki, a ludzie otwarcie walczyli między sobš. Grupy żołnierzy tłoczyły się przy ogniskach; niektórzy z nich byli ubrani w strzępy mundurów, ledwie chronišce ich przed chłodem pensylwańskiej zimy. Strawione przez ogień budynki koszar w jednej z sekcji dowodziły, że jaka ostra impreza wymknęła się spod kontroli.
    Bez dowódców batalionów oraz sztabów brygad i batalionów dowódca odpowiedzialny za aktywację jednostki miał praktycznie zwišzane ręce. Kilku generałów, garstka pułkowników i kilku starszych sierżantów sztabowych nie mogło upilnować pięćdziesięciu tysięcy ludzi. Cała aktywacja została zaplanowana w oparciu o program odmładzania, a kiedy on się załamał  wszystko się rozleciało. Żywnoć i zaopatrzenie docierały, a to było wszystko o co dbali rozwydrzeni, młodociani przestępcy zaludniajšcy koszary.
    Kiedy hunwee pułkownika wjechał na teren jego batalionu, Hansonowi niemal zebrało się na płacz. Był to jeden z gorszych sektorów, do których lepiej było nie wchodzić bez broni i kamizelki kuloodpornej. Pułkownik dał kierowcy znak rękš, żeby skręcił w jednš z ulic, i ogarnęła go zgroza. Teren batalionu wyglšdał całkiem niele. Wejcie do kwatery głównej wyłożono kamieniami, a chodniki odnieżono i zamieciono. Tereny kompanii  z jednym wyjštkiem  przynosiły armii hańbę. Pułkownikowi od razu rzuciły się w oczy poniszczone przez wandali budynki oraz walajšce się wszędzie mieci.
    Kiedy samochód objechał batalion, Hanson zobaczył, że w tym ogólnym bałaganie miły wyjštek stanowi ostatnia kompania. Przed jej dowództwem stały straże w szarych uniformach Sił Uderzeniowych F...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin