Nowy26.txt

(4 KB) Pobierz

26
    
    Pentagon, Wirginia, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III 13:28 letniego czasu wschodniego USA, 3 padziernika 2004
    
     Cóż, generale  powiedział generał Horner, w charakterystyczny sposób marszczšc czoło  zastanawiam się, czy to aby na pewno był dobry pomysł.
    Generał Taylor rozejrzał się po komendzie uzupełnień, zastanawiajšc się nad tym samym.
    Krótko po wprowadzeniu zmian w strukturach dowódczych jeden z komputerowych fachowców generała Hornera zauważył, że w programie mobilizacji popełniono błšd. Każdy, kto poważnie zajmował się współczesnš wojskowociš, wie, że istniejš dwa zasadnicze typy oficerów; wojownicy i żołnierze od papierkowej roboty. Tylko niektórzy oficerowie, a wród nich Jack Horner, osišgali wybitne rezultaty w obu dziedzinach. Ale tacy zdarzali się niezmiernie rzadko.
    Większoć była bardzo dobra albo w jednym, albo w drugim.
    Walczšca armia potrzebowała wojowników, ale nie rezygnowała też z gryzipiórków. Armia napoleońska rozwišzała swoje problemy logistyczne tylko dzięki cišgłemu przepływowi informacji w łańcuchu dowodzenia. Dzięki ludziom, którzy woleli podejmować decyzje na podstawie arkuszy danych, a nie map w terenie.
    Ale biurokracja jest jak żywopłot: piękna, kiedy się o niš dba, i brzydka, kiedy jest zaniedbana. Wojsko składajšce się z samych wojowników staje się kupš złomu, jeli wojownicy zaniedbujš papierkowš robotę, za wojsko pełne gryzipiórków tworzy na papierze imperia, które nie majš nic wspólnego z rzeczywistociš.
    Wczeniejsza polityka kadrowa, zdaniem zarówno generała Hornera, jak i generała Taylora, spowodowała, że na każdym szczeblu znalazło się wystarczajšco wielu biurokratów. Teraz wojsko potrzebowało przede wszystkim dobrych przywódców i wojowników.
    Jednak pierwszy nabór był... wielkim niewypałem.
    
  *
     O co w tym wszystkim chodzi?
    Pytanie zadał wysoki, szczupły mężczyzna, który niedawno skończył siedemdziesištkę. Siedzšcy naprzeciwko niego człowiek wydawał mu się znajomy, ale nie mógł sobie przypomnieć, skšd zna tę twarz.
    Zagadnięty wcišgnšł mocno powietrze z aparatu tlenowego umieszczonego w nosie i sapnšł.
     Dostałem Medal w Holandii.
    Odpowied wywołała atak kaszlu, który zaraz przeszedł w miech.
    miech, a zaraz potem znowu kaszel spowodowały, że mężczyzna aż posiniał.
     Wszystko w porzšdku?  spytał ten drugi.
     Jasne  odpowiedział grulik, kiedy złapał oddech.  Żeby tylko ta cholerna ceremonia zbytnio się nie przecišgnęła. A pan co tu robi? Nie pamiętam pana z żadnego spotkania.
    Ostatnie zdanie zabrzmiało jak oskarżenie. Grupa składała się głównie z laureatów Medalu Honoru. Chory na rozedmę płuc były spadochroniarz znał ich wszystkich i potrafił wymienić z pamięci zawartoć ich akt, łšcznie z datami odbywania służby. Nie zawsze potrafił powiedzieć, co jadł dzisiaj na niadanie, ale za to był bezbłędny w sprawach dotyczšcych jego wojskowych towarzyszy.
     Tak się jako złożyło  odpowiedział wysoki były podpułkownik.
    Nigdy nie mylał, że znowu założy mundur Sił Lšdowych. Do diabła, na wysokich szczeblach woleliby, żeby wycišgnšł kopyta.
    Jeli ci ludzie majš kierować jego przydziałem, równie dobrze można przyjšć, że już jest martwy.
    Były spadochroniarz z czasów drugiej wojny wiatowej tylko zacharczał i znowu skupił się na wygłaszanym przemówieniu. Nagle zorientował się, że przemawiajšcym jest Murzyn. wiat stanšł na głowie!
     Co to za czarnuch?  zapytał i zakasłał z wysiłku. Potrzšsnšł butlš, żeby dostarczyć do płuc większš iloć życiodajnego tlenu, ale niewiele to pomogło.
    Jego rozmówca tylko się zamiał.
     Na zakończenie  powiedział generał Taylor  wyjanię, na jakich zasadach odbędzie się przydział do poszczególnych jednostek. Większoć z was zapewne myli: Cholera, mam przecież Medal, więc nie odważš się posłać mnie na mierć. Mogę wam na to odpowiedzieć tylko w ten sposób. Przykro mi. To jest prawdziwa wojna. Nie możemy sobie pozwolić na kierowanie wojowników do papierkowej roboty. Możecie się zatem spodziewać, że umiecimy was w pierwszych szeregach i będziemy przerzucać z frontu na front jako oddziały wsparcia awaryjnego. Będziecie zawsze w największym ogniu wojny. Ale dacie sobie radę. Spieprzylicie wiele akcji, żeby dostać odznaczenia, które nosicie teraz na piersi.  Ostatnie stwierdzenie wywołało ogólnš wesołoć.  Gdybym sam musiał ić na wojnę, nie wyobrażam sobie lepszej grupy u mojego boku albo pod mojš komendš. Przynajmniej tyle mogę zrobić dla moich żołnierzy. Wiele złego dzieje się w Siłach Lšdowych w całej Ameryce  zakończył.  Naszym zadaniem jest to zmienić. I zrobimy to.


	
	
	
	
	
	
	
	
	
	
	
	
Zgłoś jeśli naruszono regulamin