Nowy27.txt

(23 KB) Pobierz
   26

Ma się gniew nasz udobruchać już po jednej krótkiej chwili?
Żeby odkryć, kiedy burze już się skończš
Że cichaczem, ale chyżo do sił dawnych powrócili
Z przyrodzonym sobie sprytem i łatwociš?

Rudyard Kipling
Mezopotamia (1917)

Obóz Newry, Pensylwania, Stany Zjednoczone Ameryki, Sol III
14:05 czasu wschodnioamerykańskiego letniego, sobota, 26 wrzenia 2009
   
   Mike otworzył następny e-mail. Ten był od Michelle, jego młodszej córki. Wiadomoć natychmiast rozbłysła na hologramie. Michelle została ewakuowana z Ziemi wraz z ponad czterema milionami krewnych żołnierzy Floty z różnych krajów. Zrobiono to podobno po to, aby personel Floty nie martwił się o bezpieczeństwo swoich dzieci. Ponieważ jednak z każdej rodziny zabrano tylko jedno dziecko, w rzeczywistoci chodziło o stworzenie puli genów na wypadek, gdyby stracono Ziemię. Kiedy Mike był w wyjštkowo cynicznym nastroju, zastanawiał się, czy krewni nie mieli też być zakładnikami majšcymi zapewnić posłuszeństwo Floty. Praktycznie każdy żołnierz miał przynajmniej jedno dziecko na wychowaniu u Indowy; Darhelom łatwo byłoby w razie koniecznoci spowodować jaki wypadek.
   Michelle przysyłała mu list raz na tydzień. W cišgu ostatniego roku listy stawały się coraz bardziej oziębłe. Michelle nie była na niego zła, wydawała się po prostu... wyprana z uczuć. Zaczynało go to niepokoić i pragnšł poruszyć ten temat, doszedł jednak do wniosku, że i tak nic nie poradzi, będšc oddalony od córki o osiemdziesišt cztery lata wietlne.
   Michelle miała ciemne włosy i nos najwyraniej po ojcu. Nie liczšc jednak nosa, zac2ynała przypominać sobowtóra Sharon ONeal, włšcznie z głosem. Mikeowi czasami z trudem przychodziło pamiętać, że rozmawia ze swojš córkš. Sharon niekiedy przybierała ten sam chłodny, pełen dystansu ton.
   - Dzień dobry, tato - zaczęła Michelle, skinšwszy lekko głowš. - W tym tygodniu sš cztery interesujšce sprawy...
   Ubierała się już na modłę Indowy; ich codzienna szata przypominała trochę maoistowski mundurek. Jej strój oraz bezbarwny ton wypowiedzi sprawiały, że Mike miał wrażenie, iż słucha kiepsko zaprojektowanego robota; Michelle mogłaby wkładać więcej uczucia w te swoje listy. Indowy byli rasš aż do bólu pozbawionš indywidualnoci. Powięcenie się dla zbiorowoci było dla nich prawie religiš, i to włanie ich wpływ sprawiał, że córka Mikea stawała się tak odległa, tak... obca.
   Uwiadomił sobie, że nie słucha, co ona mówi, i pucił nagranie od poczštku. Skomentowała wiadomoci z Ziemi, zreferowała ostatecznš bitwę o Irmansul - Mike miał na ten temat lepsze niż ona raporty w swoim przekaniku - i dyskusję wokół awansu jakiego Indowy, którego nazwisko nic mu nie mówiło. Czasami mylał, że jako honorowy władca Indowy w randze księcia czy arcyksięcia powinien bardziej interesować się ich społeczeństwem. Z drugiej jednak strony najwięcej uwagi powięcał ostatnio obmylaniu nowych sposobów zabijania Posleenów.
   Uwiadomił sobie, że znów odpłynšł gdzie mylami i przegapił co ważnego; Michelle przez chwilę była niemal ożywiona...
   Czwartš i ostatniš rzeczš o której chcę donieć, jest przyjęcie mnie na drugi poziom szkolenia sohon. Sohon, jak powiniene zdawać sobie sprawš, jest sferš technicznej metafizyki Indowy. Ty jeste wyszkolony w dopasowywaniu pancerzy, a to jest wyspecjalizowana forma sohon poziomu drugiego. Na ile można to ustalić, będę pierwszym człowiekiem dopuszczonym do nieograniczonego sohon poziomu drugiego. Uważam, że docelowo mogę dojć do sohon poziomu czwartego czy nawet pištego. Należy mieć nadzieję, że to i inne moje przyszłe dokonania zwiększš uznanie, jakim cieszy się klan ONeal. To cztery interesujšce tematy tego tygodnia. Czekam na twojš odpowied.
   Michelle ONeal
   Mike obejrzał ten fragment nagrania dwa razy. Wiedział w przybliżeniu, o czym mówiła córka, ale konkretów nie potrafił pojšć. Jednym z problemów z GalTechem było to, że technicy Indowy musieli wszystko produkować na zamówienie, pod konkretnego odbiorcę. Ludzie tacy jak ONeal, majšcy pewne dowiadczenie, mówili o tej technice per modły, ale tak naprawdę chodziło o to, że Indowy zajmowali się mikroprodukcjš na poziomie atomu od dosłownie tysięcy lat i w procesie produkcyjnym wykorzystywali roje nanitów, które atom po atomie konstruowały materiały zaprzeczajšce wszelkim dowiadczeniom materiałoznawstwa. Nanity zmuszały atomy do takich rzeczy, których zaistnienie w przypadku zastosowania innych metod było bardzo mało prawdopodobne.
   Tego procesu nie można było kontrolować nawet najbardziej zaawansowanymi komputerami. Nanitami trzeba było sterować bezporednim łšczem nerwowym. Tak więc grupa Indowy siadała wokół specjalnych kadzi i... manipulowała nanitami, najpierw wydajšc im ogólne instrukcje, a potem udostępniajšc im swoje mózgi jako procesory. Dopasowywanie pancerza wymagało przede wszystkim pozostawania w bezruchu i pewnego rodzaju medytacji nad dostosowaniem pancerza do człowieka; resztš zajmowały się nanity i osobowoć zbroi.
   Jak rozumiał Mike, problem z klasami drugš i wyższymi polegał na tym, że osoba bšd zespół musiała utrzymywać w umyle idealny obraz produkowanego przedmiotu, aż do wišzań czšsteczkowych poszczególnych komponentów. Na przykład pancerz wymagał szeciomiesięcznej pracy jednego Indowy poziomu szóstego, mistrza sohon, i dziesištek robotników niższych poziomów, medytujšcych zgodnie nad idealnym wyobrażeniem pancerza aż do ostatniego atomu; dlatego włanie zbroja kosztowała prawie ryle samo co fregata.
   Mike musiał przyznać, że awans człowieka na poziom drugi, zwłaszcza jedenastolatki, choćby tak zdolnej jak jego córka, jest czym niesłychanym.
   Zastanowił się nad właciwš odpowiedziš. Jeli będzie zbyt wylewny, Michelle mogłaby to odebrać jako wytknięcie jej własnego dystansu. Z drugiej strony odpowied zbyt sztywnš mogłaby potraktować tak samo. W końcu westchnšł i postanowił darować sobie te domysły.
   Droga Michelle.
   Wspaniałe jest słyszeć o Twoich postępach. Muszę powiedzieć, że Twój sukces stawia naszš rodzinš w bardzo dobrym wietle, i powinna być z niego dumna tak samo jak ja. Mam nadzieje, że którego dnia będę mógł Ci osobicie pogratulować. Nie mogę już doczekać się dnia, kiedy wszyscy będziemy znów razem, tak jak prawdziwa rodzina.
Twój kochajšcy ojciec,
Tata
   Zawsze wysyłał swoje odpowiedzi w postaci tekstu, wystukujšc go na starym edytorze, a potem pozwalał, by przekanik konwertował go na odpowiedni format i przesyłał wojskowš sieciš. Transmiter laserowy dołšczał wiadomoć do innych i wystrzeliwał je do satelity w głębokiej przestrzeni. Stamtšd informacje trafiały do bazy Titan, a potem czekały w boi komunikacyjnej Jowisza na statek lecšcy poza system. Statek przewoził wiadomoci do kolejnych boi, aż w końcu, szeć do dziesięciu tygodni póniej, docierały na planetę Michelle, Daswan. Bioršc pod uwagę, że statek transportowy pokonywał tę odległoć ponad rok, był to i tak niezły wynik.
   Mike spojrzał na list i zmarszczył brew. Powinien napisać więcej, opowiedzieć o swoim batalionie i o tym, co robi. Ale wiedział, że Michelle zupełnie przestała interesować się bezmylnš rzeniš, w jakš zamieniła się Ziemia. Wyglšdało na to, że nawet nie chce tu wracać. Tracił córkę, pewnie już jš stracił, i nie wiedział, co mógłby na to poradzić. Trafiła między Indowy, wychowywali jš Indowy... i stawała się Indowy. I na to też nic nie mógł poradzić.
   W końcu poddał się i wcisnšł klawisz WYLA5.
   Następna wiadomoć była od Cally i też zawierała wszystko to, czego się spodziewał. Wiadomoci od Cally nie były tak częste, jak od Michelle; obie dziewczynki rozwijały się w nieco, innych kierunkach. Cally nie miała dostępu do technologii GalTechu, dlatego przysyłała standardowe wiadomoci tekstowe.
   Czeć tatku.
   Mielimy w tym tygodniu goci: kilka pań z pobliskiego Podmiecia i ki/ku twardzieli, kumpli Łysego. Przywieli ze sobš kilka dzieciaków, mówię ci, strasznie dziwnych. Nigdy nie były na dworze, nigdy niczego nie zastrzeliły i panikowały z powodu byle gówna. Rozumiesz, słowo o kucykach, a one dostawały spazmów.
   Poza tym nic nowego. Łysy zastrzelił na wzgórzach dzikiego, ale to żadna nowina. To znaczy ja dorwałam jelenia, Łysy dzikiego. Łał!
   Aha, Łysy wspominał, że jedna z pań, które przyjechały w goci, ma z nami zamieszkać. Może. Uwierzę, jak zobaczę. Miła z niej laska, chyba dobrze by było, jakby Łysy raz na jaki czas co przeleciał, może by się rozchmurzył. Ale uwierzę, jak zobaczę.
   Tak trzymać, STARY! Niele załatwilicie te koniki w Rochester! Mv, ONealowie, umiemy skopać tyłki, co?
   :-)
Trzymaj się i pamiętaj: trafienie rakietš boli!
Cally
   Mike westchnšł, wcisnšł klawisz ODPOWIEDZ i poczuł pustkę w głowie. Ogólnie rzecz bioršc, wolał Rozrabiakę od Robota, ale odpowiadanie na listy Cally również nastręczało pewnych problemów. Czy powinien jej przypomnieć, że nazywanie dziadka Łysym nie jest właciwe? Albo że to nie jest sprawa trzynastolatki, jak często jej dziadek kogo posuwa? A skoro o tym mowa, to nie powinno jej obchodzić, nawet gdyby miała lat czterdzieci.
   Włanie, a czy orla uprawiała już seks? Tata pewnie zostawił to jemu, ale co on mógł zrobić? Męska rozmowa w cztery oczy odpadała, dzieliło ich siedemset pięćdziesišt kilometrów.
   Do tego ta krwiożerczoć, którš obserwował u Cally... To samo zauważył u Tommyego Sundaya. Pokolenie, które dorastało w czasach wojny, było pokoleniem skšpanym we krwi. Ich brak wrażliwoci był niepokojšcy.
   Może to była właciwa reakcja na sytuację, ale pokolenie tak... obojętne na wartoć życia - tak samo ludzkiego, jak i posleeńskiego - nie mogło stworzyć po wojnie społeczeństwa twórczego, rozwijajšcego się i zdrowego.
   Brakowało w nich jakiej iskry, jakiego płomyczka optymizmu. Może Homer miał rację, że Mike nie jest wystarczajšco...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin