Świerszczyk 1978-12-17 nr 51.pdf

(26380 KB) Pobierz
'
(1722)
17
.XII.1978
r.
Tygod nik
dla
młodszych
dzieci
·, ··.-
...
.,
.
..
,....
~
'
·;:.'"
.
-
'
'a
'
~
~
.,
&f
t3
~
o
~
~
rodzynkami
i
wanilią,
najmilsze zakupy
w
roku.
.
.
.błyszczące
srebrem szklanej
bańki
choinkowej
i
tajemnicze
- ogromnym
sekretem
podarku gwiazdkowego dla
najbliższych.
Prawda?
To
'
...
Swiątecznie
pachnące
-
Cena 2
.
,
,.
-·-·
prz ed
świętami.
Lek cje
skoilczyły się wcześnie,
a
w dom u ani
żywej
dus zy. Ko mp let na nud a. Na gle gw aho wn e
puk ani e do drz wi i
głos.
W oj tka :
.
- Otw ier aj,
przywieźli
choinki!
Otworzyłem
..
- Jak ie <;hoinki? Gdzie?
- N a p}acu
koło
prz yst ank u aut obu sow ego .
Ma ma
powiedziała, że
pot em to
już
nie
będzie
z czego
wybrać.
Sam
jesteś?
- No
właśnie- przytaknąłem.-
Ale pocze-
kaj , ma m
przecież swoją
.
brzęczącą beczułkę
.
Brzęcząca beczułka
naw et nie
spodzi~wała
się,
co
cze ka. Ja nat om ias t nie
spodziewałem
się, że znajdę
w niej tyl ko
czterdzieści
osi em
złoty~h.
Ęyło
to
niedługo
- Po win no
wystarczyć
-
ąświadczył
Wo j-
tek . - A ter az
śpieszmy się!
Na pla cu,
ośnieżonym
i
pe"łnym
prz ech od-
nió w,
leżały zieląne
drz ew ka
bezlitośnie
prze-'
wra can e z bok u na bok .
- w·
życiu
nie
widziałem
takich dra pak ów -
.
oburzał się jegomość
w fut rza nej cza pce .
--
- I jak tu
po~tawić coś
tak ieg o w
pokąju
-
wtórowała
mu
jakaś
pan i.
.
Obesżliśmy
·cały
plac
dokoła
raz i dru gi.
Nieczęsto
kup uje
się przecież choinkę
i to
w dod atk u za
własne oszczędności.
·
- Ta jest
już całkiem niezła-orzekł
Wo j-
,
tek ,
prostując
kol ejn e drz ew ko, ale nie za-
.
/
chwyciło
mn ie ono za bar dzo .
- Prz ebi era cie jak w
ulęgałkach
-
skarcił
nas
mężczyżna stojący
obo k. -K up uje cie alb o
jazda
stąd!
~upiliŚmy.
Wo jte k
pomógł
mi naw et prz y-
nieść ją
do dom u.
- N o, to macie
kłopot
z
głowy- powiedział
.
.
-
Może
nasza jest
trochę ładniejsza,
ale
_
też
tej
·niczego nie bra kuj e ...
Spojrzałem
na
choinkę
raz jeszcze, ale ina -
cze j, tak jak to zwykle
robił
tat a-
cofnąłem się
do
tyłu
i
zmrnżyłem
jed no oko
.
- Nie
uważasz, że
te
wystrzępione gałęzie
u
dołu są zupełnie
nie po trz ebn e?-
spytałem.
- To dro bia zg. Prz ytn iem y je. Sko cz po
.
narzędzia.
Na jpi erw
gałę-
zie, a pot em jeszcze
pienie~,
bo
okazał się
za
długi
i
w dod atk u
całkiem łysy.
- N o
cóż
-
zaczął
Wo jte k po
namyśle-
tak a
duża
to ona nie jes t, ale
można ją przecież
postawić
na sto lik u.
Skoczyłem. Przycięliśmy.
l
Choinka
rzeczywiście wyglądała,
jakby sku-
rczyła się
w praniu. Co
było robić, zgodziłem
się
na stoiile
-
·
Nie podoba mi
się
jeszcze ten bok -
stwierdziłem.
-
Z drugiej strony jest
dużo
mniej
gałązek.
Trzeba z tym
coś zrobić...
.
- Jak
uważasz
-
zgodził się
Wojtek
i
zabra-
liśmy ~ię
do wyrównywania.
Wkrótce na
podłodze leżało już
sporo
gałę-
..
zi, a my
ciągle
nie
byliśmy
zadowoleni.
-
Mam
już
tego
d9syć
-
powiedział
Wojtek
z
rezygnaqą.
Choil)ka
też
chyba
miała dosyć. Wyglądała
jak wyskubane
nieszczęście.
Dlatego
pomyśla­
łem, że
lepiej
będzie, jeśli
mama w ogóle jej nie
.
.
zobaczy.
I
wyniósłbym
pewnie
·wszystko
na
śmietnik,
gdyby Wojtek nie
powstrzymał
mrue
w
porę.
-
Trochę
szkoda tych
gałęzi- powiedział.
-
Można
by je
wstawić
do wazonu ...
W
stawiłem
i...
odetchnąłem
z
ulgą.
Tyle
zamieszania z powodu jednej
świątecznej
.
C
h
OlU
kił
Całe popołudnie byłem
niespokojny. Do-
piero
koło
szóstej
rozległ się
dzwonek. To
był
tata.
- Zobacz, co
przyniosłem
-
wołał już
od
drzwi.-
Pomożesz
mi
rozpakować?
Pomogłem.
'
\
.
'
'
.:3LI}
.
srueg.
;
Zeby tylko nie
stopniał!
1
Czy
na to
jakieś.
czary?
lNie
wiem. Ale
będę
go
pilnował
·1
przez okrio.
.
·Z
komórki
przyniosę
narty.
~ Oczyszczę
je.
1
!
'
l
l
Sprawdzę wiązania.
"
Po chwili
stała
na dywanie "gotowa" choin-
ka. Zielona., iglasta.
- I
co ty na to? -
spytał
tata, zadowolony
z
.zakupu. - Nareszcie
skończą się
te wszystkie
kłopoty
z kupowaniem,
sprzątaniem
i
zawra-
caniem
głowy.
- Jest
naprawdę śliczna- powiedziałem.­
I
taka... równiutka -
dokończyłem
. z po:-
dziwem.
Oglądaliśmy ją
ze wszystkich stron i przy-
mierzaliśmy
do wszystkich czterech
kąt9w
pokoju, kiedy raptem tata
zauważył coś
nie-
'
I
znowu
zerknę
-
ciy
jeszcze jest!
I
wtedy
zabiorę się
do sanek.
..
Z
żelaznych płóz
smar,
którym
tatuś
zetrę
zwykłego:
- Niby_
sztuczna, a
przecież
pachnie lasem.
Czuję wyraźnie zap~ch. lasu,
a ty?
OczyWiście,
.
że czułęm.
Wazon nie
stał
zno-
wu tak daleko.
Ewa
Skarżyńska
je
·przed
rdzą4
I
hop! do okna: czy jeszcze
biało
A
może
nawet
śniegu. przybyło!
F
antastycznie!
Teraz
rozwiążę
kilka
zadań.
.
.,
I
powtórzę tabliczkę mnożenia!
;
·
Warto.
o
Wszystko, wszystko warto
zrobić
.....
~.·
-
żeby
nie
s~opniał
pierwszy
śnieg
.
~tbil::(
zabezpieczył
Jerzy Bilewicz
l
803
'
'P
IE R W.S Z Y
ŚNIEG
Błękit się zachmurzył
.
i
spadł śnieg
...
Nieduży.
Ulicę odriticnił.
·
Pop rós zyt ..
i
-
przestał!
Lśni
cie nka wa rste wk a
na cho dni kac h.
'
.,
Sni egu
....
l
-an i
śladu!
Jak by
tu
nie
padał
prz ed
chwilką!
...
Niepoważny śnieżek!
Pie rws zy
śnieg,
Ale
już
pod
stopą
płatki topnieją,
śnieg
choć nikły,
.
bielą swoją przykrył
szarość
zni ka.
Chw ili nie
uleży
l
'
,
i
zaw rac a
głowę
tylko!
Halina Szayerowa
/
ziemi.
'
'
ł
--
..
.
..
--:--
i
t
,
.
\
\
.
.
.
,
.
.
.
'
'
;
'
.
l
;
'
f
.
'
,..
\
..
t
••
\
~
.
\
'
.
~
'
\
.
~~
\.
'
.
('':
l
'
\
~·'
-,
'
.
,.
.
·~
'
"""'
(
"'-.!
....
•J
....
.
.
'\,.
·~~,
.
~
Tuż,
tuz
i
zima
.
..
Powieź
..
···~~p
.
W powietrzu
białym
przyjedzie pewnie
tabunem·
całym!
Prychają kon~e
w srebrzystych
płatkach.
Już
coraz
bliżej
jest, na rogatkach!
.
.
nas
w
saniach,
w
skrzypiącej
bieli,
poza miasto,
w
powiet~za kryształ,
w
niebo na ziemi,
.
,
\V
ztmową
przystan.
'
dobry, Zimo, czekamy pilnie,
pierwszy
płatek
do
rąk
nam przylgnie.
Kiedy
lód pierwszy
zalśni
nam
perłą,
przyjmiesz od. ziemi królewskie
berło.
Gdy mróz na drzewie
osiądzie
szronem,
przyjmiesz od
świata białą koronę.
Dzień
-
--
'
Będziemy krzyczeć
-
hop, hop!:- po
śniegu,
az stan1e
·
białe
powietrze
w
biegu.
Teresa
Ferenc
'
805
.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin