Demet Altinyeleklioglu - Tajemnice dworu sułtana 05 - Nurbanu Synowa odaliski.pdf

(1287 KB) Pobierz
Saga,
która stała się inspiracją dla twórców serialu
JPANIAŁE STULECIE
fP
D
EMET
A
LTINYELEKLIOGIU
T
AJEMNICE
DWORU SUŁTANA
SYNOWA ODALISKI
K
SIĘGA
V
Demet Altinyeleklioglu
NURBANU. SYNOWA ODALISKI. KSIĘGA V Tajemnice dworu
sułtana przełożyła Agnieszka Erdogan
Tytuł oryginału:
Cariyenin Gelini Nurbanu
Copyright © Demet
Altinyeleklioglu Copyright © Kalem Agency
Copyright © for the Polish edition by Grupa Wydawnicza Foksal, MMXVII
Copyright © for the Polish translation by Agnieszka Erdogan,
MMXVII Wydanie I Warszawa MMXVII
Spis treści
Dedykacja
Wenecja. 13 września 1570 roku
I. Stambuł. 11 października 1570 roku
2
II. Trzydzieści cztery lata wcześniej. Wenecja. Początek lata 1536 roku
III. Fondi. Sierpień 1536 roku
IV Gdzieś na Morzu Tyrreńskim. Środek lata
.
V Pałac Fondi. Tej samej nocy
.
VI. Galeon korsarzy. Tej samej nocy
VII. Pierwszy poranek w niewoli
VIII. Wenecja. Pałac Dożów
IX. Czerwona Galera Hajraddina Paszy Gdzieś pośrodku Morza
Śródziemnego
XI. Morze Egejskie. Czerwona Galera
XII. Pałac Alkazar. Hiszpania
XIII. Czerwona Galera Hajraddina Paszy
XIV Stambuł. Nowy Pałac, harem
.
XV Cieśnina Dardanele. Czerwona Galera
.
XVI. Stambuł. Przylądek Pałacowy
XVII. Nowy Pałac. Harem
XVIII. Hiszpania. Pałac w Toledo. Koniec jesieni
XIX. Nowy Pałac. Harem
XX. Nowy Pałac. Harem
XXI. Hiszpania. Pałac w Toledo
XXII. Nowy Pałac. Łaźnia odalisek
XXIII. Manisa. Pałac księcia sukcesora Mustafy
3
XXIV Stambuł. Nowy Pałac. Harem
.
XXV Pewien dom w Stambule. Północ
.
XXVI. Nowy Pałac. Harem. Ogród różany
XXVII. Nowy Pałac. Komnaty sułtańskie
XXVIII. Nowy Pałac. Harem
XXIX. Konya. Pałac sandżakbeja w Karaman
XXX. Stambuł. Nowy Pałac. Harem
XXXI. Manisa - Seruhan. Pałac sandżakbeja
XXXII. Stambuł. Nowy Pałac. Harem Przypisy
Na zawsze - Dżejhanowi
Nie interesuje mnie, co napiszą o mnie w kronikach. Historia opowiada o
tym, kto trzyma w ręku pióro. Tych, którzy dziś są bohaterami, jutro
nazwą przeniewiercami. Ci, którzy dziś noszą piętno zdrajców, jutro będą
zbierać oklaski. Nie obchodzi mnie też, jak osądzi mnie Imperium
Osmańskie. Ani to, co mówi czy powie Wenecja. Szłam drogą, którą
wytyczyło mi moje przeznaczenie. Czy miałam jakiś wybór? Czy mogłam
postąpić inaczej? Los jest jak wiatr, a człowiek jak targany nim suchy
liść. W którą stronę zawieje, w tę niesie człowieka. Razem z
jego podmuchem przybyłam tutaj. Czy to moja wina? Niech historia pisze,
co chce. Niech Imperium Osmańskie powie, co wie. Niech potępi mnie
Wenecja, która sama nigdy nie zdejmuje maski. Wszystko to jest lepsze od
powrozu, ostrza i topora kata. Prawdę znają ci, którzy ją przeżyli. Ja ją
przeżyłam. Z Wenecjanki Cecilii Baffo stałam się Nurbanu. Z odaliski
stworzyłam władczynię. Z pijaka władcę...
Niech wszyscy tak o tym myślą. Jestem sułtanką Nurbanu, która dała
Imperium Osmańskiemu dwóch padyszachów.
Wenecja
13 września 1570 roku
4
Cztery postacie bezgłośnie ześlizgnęły się do morza. Gdyby nie białka ich
oczu, byliby całkiem niewidoczni w nocnych ciemnościach. Chociaż natarli
oliwą swoje nagie torsy, chłód wody przenikał ich do szpiku kości. W
tamtej chwili nie przyszło im nawet do głowy, że będą jeszcze wiosłować
w tym zimnie przynajmniej przez godzinę.
Ich towarzysze, którzy zostali na pokładzie, spuścili na morze długą łódź o
lekko zaokrąglonym kadłubie. Czterej mężczyźni znajdujący się w
wodzie podpłynęli w tamtą stronę. Liny zostały rozwiązane. Nie wydając
żadnego dźwięku poza ledwie słyszalnym szelestem, z wprawą wsiedli na
łódź. Teraz ich wilgotne ciała ziębił nocny wiatr. Wszyscy chwycili za
krótkie wiosła i przeszli na swoje miejsca. Trzech z nich usiadło. Czwarty
stanął na rufie.
Wszyscy wiedzieli, że z drogi, w którą wyruszyli, nie było odwrotu.
Mężczyźni w łodzi usłyszeli ciche głosy dochodzące z okrętu. Towarzysze
broni, z którymi ramię w ramię walczyli w tak wielu bitwach, szeptali za
nich Fatihę.
Głosy umilkły. Mężczyzna na rufie także usiadł. Cztery krótkie wiosła
zanurzyły się w wodzie. Powoli odpłynęli w nocne ciemności.
Po pewnym czasie wiatr przywiał z oddali odgłos kościelnych dzwonów.
-
Północ - wyszeptał jeden. - W takim razie już czas.
Jednocześnie wszyscy czterej ułożyli się w łodzi twarzą do dołu. Na
zewnątrz wystawały tylko cztery wiosłujące ramiona.
Śmiertelna pułapka pośród ciemności i zimnych fal bezgłośnie zbliżała się
do Wenecji.
Zimno i ból przeszywające do szpiku kości... Tylko to czuli czterej
mężczyźni w łodzi. Niemożliwy do wytrzymania ból, który rozchodził się
od nadgarstków do ramion, zaczęli już odczuwać w kręgosłupie. W
palcach oplatających wiosła stracili czucie. Utrzymywali tempo dzięki
głosowi, który rozbrzmiewał w ich głowach: „Ciągnij, jeszcze mocniej,
ciągnij. Ciągnij, jeszcze mocniej, ciągnij”.
Ten, który był na dziobie, jako pierwszy zauważył, że na wzburzoną wodę
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin