Deveraux Jude - Saga rodu Montgomerych 04 - Wiedźma.pdf

(810 KB) Pobierz
Jude Deveraux
Przełożyła
Magdalena Bułas
Część pierwsza
POŁUDNIE ANGLII
STYCZEŃ 1502
1
Niewielkie miasteczko Moreton otoczone było wysokim kamiennym murem
rzucającym długi cień na
ściśnięte
wewnątrz domki.
Łączyły
je brukowane drogi,
rozchodzące się promieniście od wysokiego kościoła i białego ratusza. Teraz, w
słabym
świetle
poranka, kilka psów przeciągało się leniwie, a na otwarcie ciężkiej
dębowej bramy miasteczka czekało kilka kobiet o zaspanych oczach i czterech
mężczyzn z toporami na ramieniu.
W jednym z domów, prostym, dwupiętrowym, pomalowanym na biało,
Alyxandria Blackett nasłuchiwała z uwagą skrzypienia bramy. Usłyszawszy znajomy
dźwięk, chwyciła miękkie skórzane buciki i pobiegła na palcach do schodów, które
znajdowały się niebezpiecznie blisko sypialni jej ojca. Obudziła się na długo przed
wschodem słońca i dawno już ubrała się w prostą, dość znoszoną wełnianą suknię.
Dziś po raz pierwszy nie patrzyła z niesmakiem na swoje szczupłe ciało. Wydawało
jej się,
że
przez całe
życie
czekała, by dorosnąć, stać się wyższą, a co ważniejsze,
zyskać bardziej kobiece kształty. Ale mając lat dwadzieścia stwierdziła,
że
zawsze już
będzie płaska i chuda. Przynajmniej, pomyślała z westchnieniem, nie muszę nosić
gorsetu. Przechodząc przez pokój ojca, zerknęła na
łóżko,
by upewnić się,
że
on
śpi,
potem zarzuciła brzeg sukni na ramię i ruszyła po schodach w dół, przeskakując
pierwszy stopień, który skrzypiał.
Nie odważyła się otworzyć okiennic na dole. Mogłoby to obudzić ojca, a on
bardzo teraz potrzebował odpoczynku. Minąwszy zarzucony papierami stół z
atramentem i nie dokończonym szkicem testamentu ojca, podeszła do przeciwnej
ściany
pokoju, patrząc na wiszące tam dwa instrumenty muzyczne. Poczucie
żalu
z
powodu niedoskonałości ciała znikało, gdy myślała o muzyce. Już teraz po głowie
chodziła jej nowa melodia, subtelna, miękko się rozwijająca. Była to z pewnością
pieśń miłosna.
- Nie możesz się zdecydować? - Doszedł ją głos ojca stojącego u stóp
schodów.
Podbiegła do niego natychmiast, objęła w pasie ramieniem i pomogła usiąść
przy stole. Nawet w ciemnym pokoju dostrzegła ciemne kręgi pod jego oczyma.
- Powinieneś leżeć w
łóżku.
Dość jest czasu na wszystko i nie trzeba wstawać
przed
świtem.
Chwycił jej dłoń i uśmiechnął się patrząc w jej piękne oczy. Doskonale
wiedział, co jego córka myśli o własnej drobnej twarzy elfa, lekko skośnych
fiołkowych oczach, małym nosku i wygiętych ustach; dostatecznie często
wysłuchiwał jej
żalów.
Ale dla niego całość była urocza i kochana.
- Ruszaj - pchnął ją lekko. - Zobaczymy, czy uda ci się wybrać instrument i
wyjść stąd, zanim ktoś przyjdzie prosząc o piosenkę dla aktualnej ukochanej.

Może dziś rano powinnam zostać z tobą - szepnęła, a jej twarz wyrażała
głęboką troskę. Już trzy razy w tym roku miał straszliwe bóle serca.

Alyx! - powiedział groźnie. - Masz mnie słuchać! Zabieraj swoje rzeczy i
idź!

Tak, milordzie - odparła, posyłając mu rozbrajający uśmiech. Zmrużyła
przy tym oczy, a usta wygięła na kształt
łuku
Kupidyna. Szybkim, wprawnym ruchem
zdjęła ze
ściany
długą lutnię, pozostawiając cytrę na miejscu. Ponownie odwróciła się
do ojca.

Jesteś pewien,
że
nic ci się nie stanie? Nie muszę dziś wychodzić.
Ignorując
te słowa, podał jej papier i deseczkę z atramentem.
-
Wolę,
żebyś
zajęła się muzyką niż schorowanym starcem, Alyx - stwierdził.
- Chodź tu. - Zaczął zręcznie splatać jej długie włosy w warkocz. Włosy były gęste,
idealnie proste, a ich kolor dziwił nawet ojca. Wyglądały tak, jakby jakieś dziecko
zebrało na tej małej kobiecej główce włosy wszelkich kolorów i ich odcieni. Były tam
złote pasma,
żółte,
rude, kasztanowate, ciemnobrązowe, a nawet, jak zarzekała się
Alyx, kilka siwych.
Gdy
warkocz został już upleciony, zdjęła ze
ściany
płaszcz, otuliła się nim i
naciągnęła na głowę kaptur.

Nie strać tylko głowy i nie przezięb się - powiedział ostro, odwracając się. -
A gdy wrócisz, chcę usłyszeć coś
ładnego.

Postaram się - odparła ze
śmiechem,
zamykając za sobą drzwi.
Alyx
szła tuż przy murach domów, by móc obserwować jak mieszkańcy
miasta zaczynają się kręcić i przygotowywać do rozpoczynającego się dnia.
Pomiędzy domami znajdowały się wąskie przejścia, a półceglane, półkamienne domy
przysiadły jeden przy drugim, różniąc się znacznie wielkością od domów burmistrza,
rzemieślników i jurystów, wśród których znajdował się dom jej ojca.
Łagodny
wiatr
wprawiał szyldy sklepów w kołysanie.
-
Dzień dobry - powiedziała do Alyx kobieta zamiatająca próg domu. -
Pracujesz dziś nad czymś dla kościoła?
Zarzuciwszy
na ramię pas od lutni, Alyx pomachała ręką sąsiadce.
-
Tak... i nie. Nad wszystkim! - Roześmiała się, spiesząc ku bramie.
Nagle
zatrzymała się, niemal wpadając na konia zaprzężonego do wozu. Jedno
spojrzenie wystarczyło, by się upewniła,
że
to Jan Thorpe zastąpił jej drogę.

Witaj, mała Alyx, nie masz dla mnie dobrego słowa? - Uśmiechnął się,
podchodząc do konia.

Alyx! - Dał się słyszeć głos z tyłu wozu. Pani Burbage opróżniała naczynia
nocne do pojemnika na nieczystości. - Możesz wejść na chwilę? Moja najmłodsza
córka ma złamane serce i pomyślałam,
że
nowa pieśń miłosna dobrze jej zrobi.

O, tak. Mnie też - zaśmiał się Jan. - Ja też potrzebuję pieśni - powiedział
pocierając znacząco miejsce, w które uderzyła go Alyx dwa wieczory wcześniej.

Dla ciebie, Janie - powiedziała przymilnie - napiszę pieśń tak słodką, jak to,
co masz w wozie. - Jego
śmiech
niemal zagłuszył głos Alyx, gdy obiecywała
odwiedzić panią Burbage po wieczornej mszy.
Ruszyła
biegiem ku bramie. Jeszcze chwila, a straci szansę na kilka chwil
samotności poza murami miasta i możliwość oddania się muzyce.
-
Spóźniłaś się, Alyx - przywitał ją strażnik przy bramie. - Nie zapomnij o
jakiejś słodkiej melodyjce dla mojego chorego dziecka - zawołał za nią, biegnącą w
kierunku sadu za murami miasta.
Dotarła
w końcu do ulubionej jabłoni i z radością na twarzy otworzyła
przybornik, przygotowując się do zapisania melodii krążącej jej po głowie. Usiadłszy
na ziemi, oparła się o drzewo, położyła na kolanach lutnię i starała się odtworzyć
Zgłoś jeśli naruszono regulamin