Ruttan Amy - Szalona noc w Las Vegas.pdf

(868 KB) Pobierz
Amy Ruttan
Szalona noc w Las Vegas
Tłumaczenie:
Anna Borowiec
PROLOG
Las Vegas
Nie miała pojęcia, jak wylądowała w tej kaplicy.
– Emily West, czy bierzesz Ryana Gary’ego za męża?
– Jasne – odpowiedziała radośnie.
Zmrużyła oczy, by lepiej skupić wzrok na stojącym przed nią
facecie w stroju Elvisa. Czemu gość nie trzyma pionu? Czyste
wariactwo.
Co tam! Spojrzała jeszcze raz na mężczyznę u swego boku
i twarz rozciągnęła się jej w błogim uśmiechu.
Nie miała pojęcia, jak się tu znalazła, ale jest z nią najbardziej
seksowny, urzekający neurochirurg na świecie. I nie czuła
ataku paniki, jaki zazwyczaj wywoływały w niej wszelkie
kontakty towarzyskie.
Po wykładzie na temat bliźniąt syjamskich przemogła się, by
podejść do prelegenta i powiedzieć mu, jak bardzo ceni jego
osiągnięcia. Nie oczekiwała, że doktor Ryan Gary zaprosi ją na
drinka.
Powinna była odmówić. Jej związek z Robertem, również
chirurgiem, rozpadł się z powodu zawiści zawodowej. Czuła się
emocjonalnie wypalona. Uznała jednak, że jeden drink nie
zaszkodzi.
Jeden faktycznie nie zaszkodził. Ale następne pięć dokonało
spustoszenia.
Tak miło jednak się rozmawiało o konferencji i technikach
chirurgicznych…
Oświadczył się jej całkowicie nieoczekiwanie. To znaczy,
chyba się oświadczył… Po drinkach była kolacja, tańce, kolejne
drinki i namiętne obłapianie się na tylnym siedzeniu wynajętej
limuzyny. A teraz byli w kaplicy ślubnej na obrzeżu głównej
dzielnicy Las Vegas.
Doktor Gary też ma zaburzenia równowagi, odnotowała.
Czyżby straciła panowanie nad sytuacją?
Może, ale czasami dobrze sobie odpuścić. Uśmiechnęła się do
siebie. Od rozstania z Robertem nie spotykała się
z mężczyznami. Byli jej obojętni. Nie rozumiała przy tym
rytuału zawierania znajomości, więc dała sobie spokój.
Ryan był jednak równie zainteresowany jej pracą, co ona jego
dorobkiem. A ten uśmiech, ta pewność siebie… Przy nim miękły
jej kolana.
– A ty, Ryanie Gary, czy bierzesz Emily West za żonę?
– Słucham? – Pan młody zachwiał się i zamrugał.
Przymknęła na chwilę oczy, ale świat nadal wirował.
Elvis wyglądał na zakłopotanego.
– Biorę, oczywiście, że biorę. – Ryan rozdziawił się od ucha do
ucha. Znów poczuła, jak uginają się pod nią nogi. Za dużo było
tych mojito.
– Wobec tego na mocy uprawnień nadanych mi przez władze
stanu Nevada ogłaszam was mężem i żoną.
Rzuciła bukietem w Elvisa, a ten próbował porwać ją na ręce.
– Chyba powinieneś zrobić to przed progiem domu, a nie
w kaplicy – zauważyła.
– Jesteś lekka jak piórko – zamruczał, wywołując spazm w jej
ciele, ale dał za wygraną. – Poczekam, aż będziemy w hotelu. Te
mojito były strasznie mocne.
Zachichotała. Rozśmieszało ją samo słowo „mojito”.
Kierowca podniósł brwi, otwierając drzwi limuzyny.
– Rzeczywiście były mocne – powtórzył Ryan, gramoląc się do
środka. – Jutro muszę lecieć… – Spojrzał na zegarek. – A może
to już jest dzisiaj?
– Dzisiaj. Jest już po północy.
Powiódł po niej leniwym wzrokiem. Jej serce na chwilę
straciło rytm.
– A po północy w coś się zmieniasz?
– Nie. A ty?
Pogładził ją po policzku i pocałował. Gorąco, namiętnie.
Taaak… Słusznie postąpiła, przyjmując oświadczyny. Od
dawna nie czuła się tak dobrze z mężczyzną. Robert nigdy tak
nie rozpalał jej zmysłów.
– Cieszę się, że zaprosiłem cię na kolację i że wzięliśmy ślub.
– Ponownie pogłaskał ją po twarzy.
– Co dzieje się w Las Vegas, zostaje w Las Vegas, prawda? –
zachichotała.
– Absolutnie!
Limuzyna zatrzymała się przed hotelem.
– Wszystko w porządku, pani doktor? Panie doktorze? – spytał
kierowca, otwierając im drzwi.
– Zdecydowanie – oświadczył Ryan.
– Jest superowo – potwierdziła Emily. Nigdy przedtem nie
używała takich określeń, ale to pasowało do sytuacji.
I brzmiało… superowo. Jak mojito.
Kierowca podniósł brwi i skinął głową.
Ryan objął ją i wkroczyli do hotelu. Pojechali windą do jego
apartamentu. Pomogła mu włożyć kartę do czytnika, bo miał
z tym trudności. Gdy drzwi się otworzyły, porwał ją na ręce.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin