Bernhard Aichner - Furia.pdf

(1045 KB) Pobierz
Spis treści
Wszystko będzie dobrze
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29 30 31 32
33 34 35 36 37 38 39 40 41 42
43 44 45 46 47 48 49 50 51 52
53 54 55 56 57 58 59 60 61
Już wszystko dobrze
Wszystko będzie dobrze
To był jedyny sposób. Nie miała wyboru, musiała przyjąć pomoc, którą
jej zaoferowano. To, że ktoś zaryzykował i wywiózł ją z Niemiec,
graniczyło z cudem. Kontakty z nią mogły wywołać lawinę pytań.
Pomaganie jej oznaczało więzienie. Była jak choroba, którą trzeba zdusić.
Jak zło, którego trzeba unikać. Dlatego nikt nie mógł jej zobaczyć, dlatego
uśpiła swoje córeczki i jedzie z nimi na północ.
Nie mogła sama usiąść za kierownicą. Zwykłe środki transportu nie
wchodziły w grę. Pierwsza kontrola drogowa oznaczałaby koniec
wszystkiego. Mógłby ją rozpoznać podróżny z sąsiedniego fotela, mogłaby
nagrać kamera na dworcu. Dlatego jedzie karawanem, w wielkiej trumnie do
transportu zwłok, z otworami, przez które mogą oddychać. To tylko noc,
dwie śpiące w ciemności dziewczynki. Nikt ich jej nie odbierze, nikt poza
nią nie będzie ocierał im łez, słuchał chlipania, gdy otwierają oczy.
Bo chociaż zrobiła wszystko, by do tego nie doszło, zaczynają się
budzić. Mówią.
Gdzie jesteśmy, mamusiu? Włącz światło. Nie mogę się
ruszać. Chcę cię zobaczyć, mamusiu.
Szybko rozumieją, że są w zamknięciu,
że nie mogą stąd wyjść. Odruchowo zaczynają wierzgać nóżkami, uderzają
piąstkami w wieko, chcą się wydostać. Na próżno. Ściany trumny nie
ustępują, ramiona mamusi są jak liny. Czule je obejmują, chcą je chronić. Są
tylko kręcące się koła, asfalt pod nimi i latarka, którą włączyła. Żałosna
próba odegnania ich strachu.
Nic nam się nie stanie,
szepcze.
Niedługo ktoś zdejmie pokrywę
i zobaczymy morze.
Chce w to wierzyć, ufać, że kierowca zrobi to, co
obiecał. Że wprowadzi ją na pokład frachtowca, że wywiezie ją za granicę.
Słono musiała za to zapłacić. Porzuciła wszystko, za kilka godzin nie będzie
mieć przeszłości. Nikogo, tylko dziewczynki. Wszystko, co jeszcze ma, leży
w jej ramionach, pod nimi spalona ziemia. Nie ma już drzwi, które mogłaby
zamknąć, domu, miasta, w którym się wychowała. Musi poszukać nowego
miejsca na ziemi. Nowego domu. Bo nie pozbędzie się twarzy jak maski, bo
może zostać rozpoznana i aresztowana. Dlatego.
Musi się ukrywać. Chociaż nienawidzi się za to, że robi to swoim
maleństwom, nie ma wątpliwości, że tak trzeba.
Proszę, nie płaczcie. Nic
wam nie grozi. Musicie mi zaufać,
mówi i wyłącza latarkę. Bo nie może
znieść widoku łez w oczach dziewczynek. Bo wie, co im robi. Zamyka je
w ciemności. Przeraża.
Mamusia jest przy was,
mówi tylko.
Nie bójcie się.
Mamusia was kocha. Musimy tu jeszcze chwilę zostać, potem popłyniemy
ogromnym statkiem.
Za morze, ku nowemu życiu. Bo stare legło w gruzach.
Brünhilde Blum. Kochająca matka, właścicielka zakładu pogrzebowego,
miła i spokojna. Zupełnie zwyczajna. Nikt by się nie domyślił, nikomu
nawet by nie przeszło przez myśl, do czego jest zdolna. Że jest
morderczynią. Że zabijała, wiele razy, z zimną krwią i w amoku. Mówią, że
nie miała motywu, że oszalała. Bo nikt nie wie, dlaczego to wszystko się
stało. Sądzą, że nie znała tych mężczyzn, nic ich nie łączyło, zabijała kogo
popadnie, okrutnie zamordowała pięciu mężczyzn. Piszą, że to dzieło
psychopatki. Mylą się. Nikt nie wie, kim naprawdę byli ci mężczyźni, co
zrobili. Że mieli na sumieniu śmierć Marka. Jej męża, który pewnego ranka
został potrącony przez auto. Zginął na miejscu. Na jej oczach.
Myśli o jego ustach. Już się nie poruszały.
Tatuś jest w niebie,
powiedziała.
Tatuś nie żyje,
odpowiedziała Nela. Ona pierwsza zrozumiała,
że tata nie wróci, już nigdy jej nie zaniesie do łóżeczka, nie pogłaszcze po
główce.
Tata ma teraz zwłoki,
powiedziała do młodszej siostrzyczki. Uma
tego nie rozumiała. A Blum nie mogła znieść tej myśli. Nie chciała się z tym
pogodzić. Broniła się. Zaczęła drążyć.
Według policji to było potrącenie ze skutkiem śmiertelnym, nic więcej.
Winny nie został odnaleziony i w końcu przestali go szukać. Lecz Blum nie
zrezygnowała, wyśledziła ich. Pięciu mężczyzn, którzy postanowili, że Mark
Zgłoś jeśli naruszono regulamin