Książka kucharska dla samotnych i zakochanych 1968.pdf

(1099 KB) Pobierz
I2 Y M 0 .
iM A C Jfl*.
X Dl 0 » 0
MAKIA UMMI* I MINtYK Y.TKY
KSIĄŻKA KUCHARSKA
CO
U M O tW rC M
I ŁA«OCNAM VCM
MARIA LEMNIS I HENRYK YITRY
KSIĄŻKA KUCHARSKA
DLA SAMOTNYCH I ZAKOCHANYCH
1968
Książeczka ta powstawała wśród radości i kłopotów codziennego życia.
Wspólnie spisaliśmy w niej doświadczenia kilku lat- w ciągu których
poznaliśmy blaski i cienie życia ludzi samotnych
i
zakochanych. Nasze dochody
były i dziś nadal pozostały skromne. Tłzadko bardzo mogliśmy sobie pozwolić
na luksus zjedzenia
obiadu
w
dobrej
restauracji. Ponieważ, jak mówi
przysłowie
„Nie święci garnki lepią” — uważaliśmy, że i nie święci w
garnkach gotują. Nabraliśmy wiary we własne siły (nie znaliśmy się wówczas
jeszcze)
i zaczęliśmy sami gotować. Początek nie był, wierzcie nam
łatwy!
Brak nam było elementarnej wiedzy kulinarnej (nie uczą jej w szkołach ani na
uniwersytecie, a „przedmiot” ten powinien być o b o w i ą z k o w y ) , książki
kucharskie onieśmielały nas. Zaczęliśmy więc od jajecznicy i ziemniaków.
Poznaliśmy się, gdy już umiałam przyrządzać świetne sałatki, Henryk zaś
znakomite befsztyki. Wkrótce zaręczyliśmy się. Wspólnie przygotowaliśmy z
okazji naszego ślubu „zimny
bufet”
(przepis ten przekazujemy Wam w rozdziale
„Goście").
Dziś przyrządzamy wspólnie nasze posiłki, udzielając chętnie porad naszym
przyjaciołom, którzy nie doszli jeszcze na drodze swego życio
da
ślubnego
kobierca. Niektóre przepisy i zalecenia, dla bardziej roztargnionych
„klientów", spisywaliśmy, aby mogli je w spokoju ducha studiować. Z tych
właśnie notatek narodził się
pomysł
„Książki kucharskiej dla samotnych i
zakochanych
Oddajemy ją w Wasze ręce z nadzieją, iż będzie Wam przydatna na co dzień.
Życzymy wam z całego serc
a
powodzenia nie tylko w gotowaniu, ale i w
całym V/aszym życiu.
M A R I A LEMNIS i
HENRYK VITRY
Zakopane, marzec
1957 —
luty 1958
f.
„WOLĘ NIE JESC,
NIŻ SAMEMU GOTOWAĆ”
Wolę
nie jeść, niż samemu gotować
— jakże często słyszy się to zdanie,
wypowiadane tonem apodyktycznym i wzgardliwym, zwłaszcza przez
młodych mężczyzn, jakby gotowanie było czynnością hańbiącą lub co
najmniej wstydliwą. Zresztą nie tylko mężczyźni są, na zewnątrz,
nieprzejednanymi wrogami ,,pichcenia”. Również i panie, czasem ze snobizmu
(garnki — to takie prozaiczne!), a czasem po prostu dlatego, że nie mają
zielonego pojęcia o gotowaniu, lekkomyślnie przyłączają się do zacytowanej
opinii mężczyzn.
Nieraz zresztą ludzie ze wszech miar rozsądni (choć czasem i młodzi)
twierdzą, iż gotowanie „na kawalerskim gospodarstwie" jest niepotrzebną
stratą czasu. Inni jeszcze dodają, że nie można gotować na jedną osobę. Co
innego — mówią — szklanka herbaty i chleb z kiełbasą lub jajecznicą, to
potrafi przyrządzić każdy w ciągu kilku minut. Ale zupa, danie mięsne,
jarzyny, kluski — nie, to dla nas po prostu nieosiągalne. Takie „prawdziwe"
gotowanie pochłania ogromne ilości czasu, zmusza do kupienia kilku co
najmniej garnków (proszę też powiedzieć, gdzie je właściwie przechowywać,
skoro samotni ludzie najczęściej nie dysponują własną kuchnią?) i innych
„kuchennych narzędzi” (!) — no i wreszcie — co g o t o w a ć ?
Książka kucharska? To nie rozwiązuje sprawy! Olbrzymie nakłady
popularnych książek kucharskich świadczą jednak o tym, iż mają one bardzo
licznych czytelników. Ale (i to jest ich wadą. jeśli idzie o tzw. „samotnych”)
zawierają przepisy na 3—4 osoby. Dobre to dla rodziny, dla małżeństwa, które
stółuje się w domu, zwłaszcza gdy „berło kuchenne” dzierży w swym ręku
doświadczona w sprawach kuchennych teściowa.
Nieraz prowadziliśmy takie i podobne rozmowy z „samotnymi” i
„zakochanymi”. Większość z nich, mimo iż „woli nie jeść, niż
Zgłoś jeśli naruszono regulamin