1.
Grim siedział bez ruchu w kucki na krawędzi dachu nad siódmym piętrem i wysoko nad głowę uniósłszy czarne skrzydła, wpatrywał się w ulicę na dole. Szponami wczepił się w fasadę, jakby był jej częścią, a deszcz odbijał się od jego obsydianowego ciała tak samo, jak od ściany budynku. Można by pomyśleć, że tam w górze widać po prostu wielką, demoniczną rzeźbę i nawet najbardziej uważny obserwator nie zauważyłby obłoczków pary wydobywających się przy każdym sapnięciu z kamiennych ust. Tej nocy jednak i tak nikt nie patrzył w górę. Pojedynczy ludzie przemykali daleko w dole po asfalcie, a głowy mieli spuszczone, jakby chowali je przed świszczącymi mieczami.
Grim wcale się im nie dziwił. Nienawidził takiej pogody. Prawie dwieście lat temu przybył z Włoch do Paryża i wydawało mu się, że przywyknie kiedyś do deszczu, do wilgotnego klimatu, nisko wiszących chmur i wyjącego wiatru. Nigdy jednak mu się to nie udało, co więcej, było tylko coraz gorzej, a teraz, kiedy to przeklęte zadanie już od kilku godzin uniemożliwiało mu znalezienie sobie suchego schronienia, poczuł się nagle tak staro, jak nigdy dotąd. Zamrugał oczami, żeby strzepnąć krople deszczu z rzęs. Od jak dawna przesiadywał na różnych dachach, całymi godzinami, całymi dniami, od jak dawna za nimi podążał?
Nie wiedział dokładnie, ale wiedział na pewno, że za długo. A w dodatku miał wiele znacznie bardziej pasjonujących spraw do załatwienia. Na przykład sprawa z wampirami, które znowu wdały się w bezsensowne wojny klanowe z wilkołakami i wręcz prosiły się, żeby je przywołać do porządku. Albo ten zwariowany stukoduch, który od wielu dni przewieszał obrazy w Luwrze, aż miło, i którego nadal nie udało się złapać.
Grim parsknął cicho. Nie dlatego, żeby się specjalnie przejmował, że Mona Lisa nagle znajdzie się obok szyldu męskiej toalety albo że wampiry i wilkołaki porozbijają sobie czaszki – te śmieszne animozje między obydwoma klanami i tak już nikogo nie wywabiłyby spod ciepłego pieca, no, chyba że był Gargulcem odpowiedzialnym za bezpieczeństwo miasta. Ale takie działania w którymś momencie siłą rzeczy mogły zostać zauważone przez ludzi i tym samym zagrażały temu, co od stuleci niby ciężki płat ...
renfri73