W trosce o umiłowanie Eucharystii.doc

(811 KB) Pobierz

KS. EDWARD STANIEK

W TROSCE

O UMIŁOWANIE

EUCHARYSTII

Wydawnictwo sw Stanisława BM Archidiecezji Krakowskie)


Projekt okładki: Jadwiga Mączka Skład: s. Hieronima Galas SłNSJ

Reimprimatur:

Kuria Metropolitalna w Krakowie

Nr 2941/2004 z dnia 12.10.2004 r.

bp Jan Szkodoń, wikariusz generalny

ks. Kazimierz Moskala, wicekanclerz

Wydanie III

ISBN 83-7422-004-X

Wydawnictwo św. Stanisława BM

Archidiecezji Krakowskiej

31-101 Kraków, ul. Straszewskiego 2

tel. (12) 429 52 17, 62 88 218, faks (12) 421 49 70

e-mail: wydawnictwo@diecezja.krakow.pl

Druk i oprawa

Zakład Graficzny COLONEL s.j. Kraków, ul. Dąbrowskiego 16


ZASZCZYTNE MIEJSCE

Poprzedni tomik: „W trosce o umiłowanie Ewangelii" wzywał do podjęcia trudu, celem opanowania sztuki czyta­nia Pisma Świętego. Niniejszy jest zaproszeniem do głęb­szego przemyślenia tajemnicy Eucharystii, a tym samym do opanowania umiejętności czynnego uczestniczenia w Wieczernikowej Uczcie. Przyznam się, że z mieszanymi uczu­ciami oddaję ten tomik w ręce Czytelników. Jest bowiem rze­czą prawie nieuniknioną, by nie spotkał się on ze słowami zastrzeżeń i krytyki. Gdyby bowiem miał na uwadze jedy­nie teologiczne wyjaśnienie bogactwa Mszy świętej, to spra­wa byłaby prosta i nie budząca kontrowersji. Tymczasem tu chodzi nie tylko o dostrzeżenie wartości Wieczernika, lecz o świadome zajęcie własnego miejsca przy jego stole. Cho­dzi zatem nie tyle o odpowiedź na pytanie, czym jest Msza święta, ile o próbę odpowiedzi na cały zestaw pytań nurtują­cych katolika, któremu zależy na coraz pełniejszym w niej uczestniczeniu. Ponieważ odpowiedzi te dotykają bezpośre­dnio życia, dotknięcia te niejednokrotnie mogą być bolesne. Wydaje się jednak, że podjęcie jakichkolwiek problemów związanych z konkretną praktyką życia religijnego musi budzić kontrowersje i dopiero w ich ogniu może się krysta­lizować optymalnie najlepsze rozwiązanie. To też ośmielam się przekazać niniejsze refleksje w ręce Czytelników z nadzie­ją, że następne opracowania tego tematu będą doskonalsze.


Rzecz oczywista, tomik nie posiada charakteru podręcz­nikowego ani nie ujmuje omawianego zagadnienia w spo­sób wyczerpujący. Msza święta to niezwykle wielkie bogac­two i jednym spojrzeniem nie można go ogarnąć. Każde podejście do Mszy świętej z konieczności jest jednostronne. Można traktować Mszę świętą jako jedyną ofiarę miłą Bogu, jako przymierze Boga z człowiekiem, jako komunię, czyli najściślejsze zjednoczenie Stwórcy ze stworzeniem, czy też jako najdoskonalsze uwielbienie Boga. Niniejsze opracowa­nie ujmuje Mszę świętą jako świętą Ucztę Ofiarną, na którą zaprasza człowieka sam Bóg.

Podobnie jak w „Trosce o głębszą wiarę" i tu wybrałem formę listów, tym razem skierowanych do młodego kapła­na. Całość bowiem powstała jako owoc blisko dwuletniej dyskusji z młodym księdzem na temat uczestnictwa w świę­tej Ofierze. Forma listu skierowanego do kapłana pozwala na możliwie wszechstronne ujęcie całej problematyki. Oczy­wiście tomik bynajmniej nie jest przeznaczony jako lektura dla kapłanów, którym poruszone tu sprawy są dobrze zna­ne, lecz dla wszystkich chrześcijan, zainteresowanych od­krywaniem bogactwa Mszy świętej. Jeżeli zebrane tu refle­ksje w jakiejś mierze pomogą Czytelnikowi w podjęciu tru­du stopniowego dorastania do pełniejszego uczestnictwa w świętej Ofierze, to ich cel zostanie osiągnięty. Jest to bo­wiem ważny krok na drodze wiodącej do umiłowania Eucha­rystii, a tym samym do umiłowania Jezusa Chrystusa.

Kraków 5 stycznia 1984 r.


Część pierwsza DUSZPASTERSKIE PROBLEMY


List pierwszy

WINNYCH NIE MA

Rok doświadczenia duszpasterskiego to dla Ciebie wy­starczająco dużo, by zobaczyć szereg problemów, które w ży­ciu wyglądają zupełnie inaczej, niż na wykładach i w uczo­nych rozprawach, ale to bardzo mało, by dostrzeżoną rzeczy­wistość obiektywnie ocenić i właściwie ustawić. Upłynie wie­le lat, zanim się to dokona. Są sprawy, z którymi będziesz się borykał przez całe życie, i umierając nie będziesz wiedział, ja­kie było ich najlepsze rozwiązanie.

Chętnie podejmę z Tobą listowną rozmowę na temat uczestnictwa we Mszy świętej, tym bardziej, że po blisko dwudziestoletniej duszpasterskiej pracy sprawa ta leży mi coraz bardziej na sercu.

Sądzę, że na początku trzeba sobie uświadomić, iż istnie­je jakieś fatalne wypaczenie programu katechezy, a może samej jego realizacji, która przy olbrzymim nakładzie sił i środ­ków ze strony katechizujących wydaje niepokojąco nikłe owoce. Rzecz jasna, jest to sprawa bardzo złożona i należa­łoby tu przestawić wiele, wiele elementów. Taką próbę zresz­tą podjęto, ale faktem jest, że tzw. posoborowa „odnowa" katechizacji nie osiągnęła zamierzonego celu. W tym mo­mencie nie próbuję podejmować tego szerokiego tematu, lecz chcę zwrócić uwagę na dwie poważne luki w katechezie, które odbijają się bardzo ujemnie na uczestnictwie we Mszy świętej.


Pierwszą jest zupełny brak systematycznego uczenia młodzieży czytania Ewangelii. Po prostu tego w programie katechezy nie ma. Chrześcijanin to człowiek, który zna Ewan­gelię i żyje nią, a w naszej kulturze słowa pisanego zna wów­czas, gdy umie ją czytać. Błąd polega na tym, iż powszech­nie się sądzi, że wystarczy umieć czytać po polsku, by umieć czytać Ewangelię. Tymczasem jest to wyjątkowa księga, któ­ra wymaga opanowania dodatkowej sztuki, tj. nie tylko czy­tania słów, lecz i rozumienia treści. Ewangelię czyta się ser­cem. Ewangelia jest instrukcją mojego życia i trzeba ją umieć czytać jako instrukcję. Ewangelia jest mieszkaniem Chrystusa i trzeba umieć się z Nim w tym mieszkaniu spotkać. To trudna księga i rzadko kto uczy jej czytania.

Nieumiejętność czytania Ewangelii decyduje o obojęt­nym uczestnictwie w liturgii słowa. I nie należy się temu dziwić. Po prostu bogactwo Ewangelii w ogóle do słucha­czy nie dociera. Rzecz jest wielkiej wagi, bo czytanie Ewan­gelii stanowi integralną część Mszy świętej. Jest to zresztą część pierwsza, przygotowująca do spotkania z Chrystusem w Eucharystii.

Niewielu zdaje sobie sprawę, że nie ma mowy o spot­kaniu z Chrystusem w Eucharystii, jeśli nie nastąpi wcze­śniej spotkanie z Nim w natchnionym słowie Pisma Święte­go. Można powiedzieć, że w Eucharystii Jezus się ukrywa, w Ewangelii się objawia. Dopiero po spotkaniu z Nim obja­wiającym się, można Go odkryć ukrywającego się w tajem­nicy Eucharystii.

Dwa dni temu rozmawiałem z mężczyzną w wieku oko­ło trzydziestu lat na temat jego oporów co do uczestnictwa w niedzielnej Mszy świętej. Podał kilka powodów, ale sam przyznał, że najgłówniejszym jest nuda. „Dla mnie - wy­znał - jest to najnudniejsza godzina w tygodniu". Chodzą


za mną te słowa. Czy Ewangelia, czyli Dobra Nowina, może być nudna? Widocznie ten człowiek nigdy w czasie Mszy świętej jej nie usłyszał. Ale czyja to wina?

Druga luka w katechezie polega na fałszywym ustawie­niu w opinii publicznej przygotowania dzieci do tzw. „pierw­szej Komunii świętej". Używam tego określenia pierwszy i ostatni raz. Katecheta, który całe przygotowanie dzieci usta­wia pod kątem „pierwszej komunii", tym samym dowodzi, że niewiele z tajemnicy Eucharystii rozumie.

Dziecko trzeba przygotować do pierwszego pełnego uczestnictwa we Mszy świętej. Tak długo nie wolno go do­puścić do Stołu Pańskiego, dopóki nie umie ono uczestni­czyć w całej Mszy świętej, dopóki nie pojmuje, czym jest Msza święta w życiu chrześcijanina. Tymczasem dziewięć­dziesiąt procent katechizujących martwi się, jak przygoto­wać dzieci na przyjęcie Pana Jezusa, zupełnie nie dostrzega­jąc konieczności wszechstronnego przygotowania ich do od­krycia bogactwa świętej Ofiary, by dla tej Ofiary potrafiły zrezygnować z poranków telewizyjnych, z zabawy, z tury­styki, wiedząc i rozumiejąc, o jaką wartość tu chodzi.

Po obecnej katechezie wierni coś niecoś wiedzą, czym jest konsekrowany Chleb, ale prawie z reguły nie pojmują, czym jest święta Ofiara. Spotkałem już nawet takich, którzy będąc w niedzielę na wycieczce upominali się o udzielenie im Komunii świętej, ponieważ nie mają czasu na stanie w kościele przez całą Mszę świętą. Czy to ich wina? Nie, to wina wychowania religijnego. Zostali przygotowani do Ko­munii świętej, ale nie zostali przygotowani do uczestnictwa we Mszy świętej.

Rozmawiając z ludźmi, spróbuj się zorientować, czym dla nich jest Msza święta. Zobaczysz, że niewielu zna war­tość tego skarbu.

10


List drugi

DLACZEGO OPUSZCZAJĄ

Denerwujesz się, że ludzie tak łatwo i pod byle pozo­rem opuszczają Mszę świętą. Nie dziw się temu. Gdyby wie­dzieli, czym ona jest, przyszliby na pewno. Stosunkowo nie­dawno z radością spojrzałem na człowieka, który wyjaśniał, że z powodu dalekiej podróży nie mógł wziąć udziału we Mszy świętej w niedzielę, ale uczestniczył w niej w tygo­dniu. To jest właściwe rozwiązanie. Duszpasterskie wycho­wanie musi zmierzać w tym kierunku.

Niewłaściwa interpretacja przykazania kościelnego: „W niedzielę i święta we Mszy świętej nabożnie uczestni­czyć" doprowadziła do tego, że jeżeli ktoś nie może być w niedzielę, to już w ogóle nie myśli o tym, że za kilka go­dzin, rano, w poniedziałek, bez większych przeszkód może stanąć przy ołtarzu i uczestniczyć w świętej Ofierze.

Jeśli ktoś nie może być na przyjęciu imieninowym u swego przyjaciela w dniu imienin, to przybywa do niego przy pierwszej nadarzającej się okazji. Jest to bowiem dla niego i dla przyjaciela zaszczyt i radość. Niewielu tak trak­tuje świętą Ucztę. Większość w życiu religijnym szuka byle pretekstu, by się zwolnić z takich czy innych praktyk. To dowód, że uczestnictwo w Ofierze Chrystusa traktują jako ciężar, jako obowiązek, a nie jako radosne spotkanie przy stole na wspólnej uczcie.

11


Interpretując przykazanie święcenia dnia świętego pamiętaj, że niedziela jest związana z Mszą świętą, ale nie odwrotnie. Połączenie uczestnictwa we Mszy świętej wy­łącznie z niedzielą jest z punktu widzenia odkrywania war­tości świętej Ofiary poważnym błędem. Mamy wychowy­wać ludzi do zrozumienia sensu niedzieli jako dnia Pań­skiego i świętego. To jest nasze pierwsze duszpasterskie za­danie. Drugim zadaniem jest pomoc w odkrywaniu bogac­twa samej Mszy świętej W świadomości wiernych te dwie sprawy muszą być jasno oddzielone i odpowiednio połą­czone. Tylko wtedy potrafią oni właściwie przeżywać nie­dzielę i tylko wtedy potrafią w pełni korzystać z Mszy świę­tej. Ci, którzy to zrozumieją, będą nam wdzięczni do końca życia.

Właściwym zadośćuczynieniem za zaniedbanie Mszy świętej niedzielnej jest uczestniczenie w niej w tygodniu. Sami wierni winni to stosować bez oczekiwania na wezwa­nie przy konfesjonale. Jeśli komuś wydaje się to zbyt trud­ne, to dowodzi, że jest chrześcijaninem tylko z imienia i dba ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin