Czarnecka Renata - Siniora Fiorella kapeluszniczka królowej Bony.txt

(805 KB) Pobierz
RENATA CZARNECKA

SIGNORA FIORELLA KAPELUSZNICZKA KRÓLOWEJ BONY

Rozdział 1 
KRAKOWSKA KAPELUSZNICZKA
Noc była pochmurna, a nieg padał gęstymi płatami. Dotykał twarzy stojšcej kobiety i spływał kroplami po jej czerwonych policzkach. Była to Fiorella Carpaccio, która przed chwilš wyszła z kamienicy bogatego włoskiego kupca, Lucchiniego. Dom Włocha znajdował się przy Rynku i sšsiadował z narożnš kamienicš u wylotu ulicy Sławkowskiej, gdzie mieciła się gospoda zwana przez krakowian Zajazdem Pod Jeleniem. Fiorella zaniosła tam kapelusz szyty na zamówienie, a teraz wracała na Sławkowskš, gdzie kilka domów dalej wynajmowała mieszkanie w kamienicy burmistrza Czeczotki. Nagle poczuła na plecach czyj oddech. Jaki cień snuł się za niš, wzbudzajšc jej niepokój. Przypieszyła i minšwszy zajazd, w którym jak zwykle awanturowali się pijani gocie, bardzo przy tym hałasujšc, stanęła przed drzwiami kamienicy i już chwyciła żelaznš kołatkę, kiedy usłyszała czyj niski głos:
 - Signora!
Znała go, więc odwróciła się bez lęku. Stał przed niš wielki mężczyzna.
 - Przestraszyłe mnie, Rocco! - skarciła go.
 - Przychodzę po kapelusz dla burmistrzowej - powiedział Roch.
 - Nie mogła przyjć sama? Od kiedy to jeste na jej posyłki? - odparła z ironiš i zaraz dodała. - Na miejscu bym poprawiła w razie potrzeby.
 - Nie mogła przyjć.
 - A to dlaczego?
 - Bo le z niš. Tłokiński już zamierzał dzwonić na jej mierć - odparł ciszonym głosem, rozglšdajšc się, czy aby kto ich nie słyszy. Włoszka przyglšdała się olbrzymowi o zupełnej łysinie, dużych, odstajšcych uszach i czarnych zębach, które widoczne były zawsze, gdy mówił. Był tak szpetny, że matki straszyły nim swoje dzieci.
 - To po co jej kapelusz?
Fiorella słyszała o tym, zresztš cały Kraków już mówił, że z burmistrzowš nie jest dobrze, i że burmistrz Krakowa, Erazm Czeczotka, zwany Tłokińskim, odkšd kupił sobie szlachectwo, sam najchętniej widziałby jš w grobie, chciał bowiem polubić pięknš signorinę Montelupi, córkę najbogatszego miejscowego kupca, sprowadzajšcego z południa Europy najwspanialsze atłasy, jedwabie przetykane srebrem, brokaty i altembasy. Sebastian Montelupi był również bankierem zmarłego króla Zygmunta Augusta i cieszył się powszechnym szacunkiem. Małżonka burmistrza, Barbara z domu Krupkówna, wdowa po Mikołaju Jaskierze, rajcy miejskim, miała wielu adoratorów. Jednak to nie uroda wabiła mężczyzn, a ładny posag, jaki pozostawił jej mšż. Była to bowiem suma tysišca złotych, do tego dochodziła kamienica w dogodnym miejscu, bowiem na Sławkowskiej. I choć pani Barbara była starsza od Czeczotki, postanowił, że pojmie jš za żonę i w ten sposób przejmie niemały posag. Wcišż zapewniał o wielkiej miłoci, na co ona patrzyła z niedowierzaniem, gdyż wielu było takich, co mówili podobnie. Jednak, gdy pewnego dnia obrano go burmistrzem Krakowa, wdowa łaskawym okiem wejrzała na niego.
Fiorella zakołatała do masywnych drzwi. Otworzył im starszy mężczyzna. Był to Michał, pomagał Fiorelli przy szyciu kapeluszy, odkšd umarł jej mšż. Potem, gdy wyjechała do Warszawy, Michał został w Krakowie, a kiedy kapeluszniczka wróciła, wtedy i on się zjawił, pytajšc, czy może liczyć na pracę w jej niewielkim warsztacie. Włoszka ucieszyła się, bo znała jego pracowitoć i to, że znał się na robocie. Był wdowcem, teraz bez dachu nad głowš, więc pozwoliła mu zamieszkać kštem u siebie. Spał w sieni, na skrzypišcym łóżku, oddzielonym od reszty izby ciężkš ciemnš zasłonš. Staroć powykręcała jego palce, nie nadawał się do krojenia tkanin, ale pani Carpaccio uznała, że przecież może wykonywać ciężkie prace, jak noszenie wody ze studni czy palenie w piecu i pilnowanie domostwa.
Gospodyni rozkazała zawołać jednš z jej dziewczšt, Małgorzatę. Michał odparł jednak, że dziewczyny nie ma w domu. Fiorella weszła w głšb mieszkania, zatoczyła wzrokiem po sieni, skšd wchodziło się wprost do kuchni i do pokoi, tutaj też, na parterze, znajdował się warsztat, który pani Carpaccio prowadziła po swym mężu, na piętrze za znajdowały się pokoje jej dziewczšt. Gospodyni zerknęła do przestronnego pokoju, wypełnionego tkaninami, nićmi i nożycami, leżšcymi na stole; a wszystko to było w takim nieładzie, jakby kto w popiechu porzucił zajęcie.
 - Kapelusz jeszcze niegotowy, ale jutro z rana wielmożna pani burmistrzowa będzie go miała - zapewniła, z pewnym strapieniem spoglšdajšc na gocia.
Roch wyszedł nierad, gdy tymczasem pani Carpaccio, która dotšd siliła się na spokój, podeszła do okna i spojrzawszy w czerń nocy rozwietlanej przez mdłe latarnie, powiedziała:
 - Jestem pewna, że włóczy się teraz z tym swoim żakiem.
W istocie, po chwili dostrzegła dziewczynę i jakiego mężczyznę, który zniknšł w mrokach nocy, dziewczyna za weszła do kamienicy i po chwili gospodyni ujrzała jš stojšcš w progu.
 - Gdzie była? - spytała cierpko, a kiedy Małgorzata milczała, rzuciła: - Była ze studentem zamiast szyć kapelusz! Ten twój żak zawrócił ci w głowie!
 - Signora, on mnie kocha - próbowała się bronić.
 - Mówi to każdej dziwce, którš chce mieć za darmo! - rzuciła z cynizmem. - Kapelusz burmistrzowej ma być gotów do witu! Zaniesiesz go, skoro dzień wstanie.
Małgorzata usiadła przy stole i zaczęła przetykać złotš nić przez aksamit, tymczasem pani Carpaccio weszła do przyległego pokoju, który zajmowała. Łóżko, stół, dwa krzesła, komoda i wielka skrzynia stanowiły wyposażenie jej małej komnaty. Na cianie wisiał obraz Matki Boskiej, za na stole leżały modlitewnik i różaniec.
Gospodyni zapaliła wiecę i wyjšwszy szpilki z włosów, rozplotła je. Były jasne, tylko gdzieniegdzie przebłyskiwały srebrne nitki. Niektórzy dziwili się, że mimo podeszłego wieku pani Carpaccio zachowała bujne, ledwo tknięte siwiznš włosy. Ona za zawdzięczała to naturze, którš jednako wspomagała naparem z ziół, w którym zwykła była płukać umyte wczeniej włosy. Wiedziano, że przebywajšc wiele lat na dworze królowej Bony, posiadła niejednš tajemnicę piękna, mówiono bowiem o Bonie - bellissima. Przychodziły do Fiorelli krakowskie patrycjuszki, żony magnatów, aby szyć sobie u niej kapelusze, a przy okazji dowiedzieć się, co robić, by zdobyć miłoć mężczyzny, albo przeciwnie, obrzydzić go sobie. Przychodziły też brzemienne kobiety z probš o pomoc przy porodzie. Uchodziła więc pani Carpaccio za kobietę wszechstronnš, której mšdroć ceniono wysoko, więc też pobierała za niš stosownš zapłatę.
Nieraz dziwiono się, widzšc u Fiorelli młode dziewczęta wielkiej urody. Chodziły bowiem pogłoski o tym, że signora stręczy młode dziewczęta najznaczniejszym personom miasta, dworzanom, najbogatszym kupcom, urzędnikom, a nawet duchownym. Ona tłumaczyła, że nic tak nie przycišga klientów jak uroda młodej dziewczyny. Mówiono, że za pięknš kobietę gotowa jest zapłacić sporš sumę. Była więc znana mieszkańcom Krakowa. Nikt jednak nie omielił się oskarżyć jš o cokolwiek, wiedzšc, że żyje w dobrej komitywie z samym burmistrzem, i że nieraz posyła mu do łani na ulicę w. Anny swoje dziewczęta, By mu usługiwały.
Pani Carpaccio rozpięła guziki sukni, obnażajšc porcelanowe ramiona, po chwili suknia opadła na podłogę, odsłaniajšc resztę jej ciała. Fiorella widziała swoje odbicie w tafli lustra. Pamiętała czasy, kiedy uchodziła za ładnš kobietę, miała wielu adoratorów i potrafiła to wykorzystać dla własnych celów. Lecz czasy młodoci minęły, nadcišgała staroć, z każdym dniem kradnšc urodę. Gospodyni poprawiła kosmyki włosów niesfornie opadajšcych na oczy i dotknęła skóry pokrytej zmarszczkami. Ubrała białš koszulę, włosy zakryła czepkiem i poszła jeszcze rzucić okiem na Małgorzatę. Dziewczyna pracowała pilnie. Kiedy Fiorella patrzyła na niš, widziała siebie sprzed czterdziestu lat. Ciemne włosy spływały na ramiona, a oczy miały kolor lazuru, usta może zbyt pełne, za to sylwetka była kształtna. Fiorella przygarnęła jš pewnej zimy, gdy Małgorzata była jeszcze dzieckiem; mieszkała wtedy w Warszawie. Żal jej było bosego, wychudzonego dziecka, włóczšcego się w mrony dzień po ulicach. Zabrała jš ze sobš. Potem dopytywała, czy kto nie zgubił dziecka i czekała pewna, że lada dzień zjawi się matka, by zabrać dziewczynkę. Nie zjawiła się. Kiedy Fiorella wracała do Krakowa, zabrała małš ze sobš. Nie miała sumienia zostawić dziewczynki w przytułku dla sierot. Wiedziała bowiem, jaki los jš czeka. Szare, cienkie włosy i pospolita twarz nie rokowały dla dziecka pomylnej przyszłoci. Zapewne posłano by jš do najgorszych prac, a potem, kiedy jej ciało nabrałoby kształtów, zostałaby sprzedana do lichego burdelu albo wygnana na ulicę. Fiorella nieraz widziała kobiety sprzedajšce się w lichych szynkach i w obskurnych, ciemnych norach.
Gospodyni wróciła do pokoju, uklękła przed obrazem Najwiętszej Marii Panny i zaczęła szeptać modlitwę powtarzanš jak co wieczór:
 - Ave Maria, piena di grazia, il Signore e con te...
Donone pukanie do drzwi rozproszyło spokój.
 - Kto to może być? - przemknęło przez głowę Fiorelli, bowiem tej nocy nie spodziewała się nikogo. Prędko zarzuciła chustę na ramiona i pobiegła otworzyć. W progu ujrzała wysokiego, barczystego mężczyznę, z kapturem mocno wciniętym na głowę.
 - Czego chcesz, Umberto? - zmarszczyła brwi. W blasku wiecy rozpoznała kata, lecz mimo wpadajšcego z dworu do sieni przejmujšcego zimna, nie zaprosiła gocia do rodka, tylko przyglšdała mu się w oczekiwaniu. W półmroku jego twarz zdała się jej jeszcze szpetniejsza niż za dnia. Jedno oko nigdy się nie zamykało, a na prawym policzku, tuż pod okiem, tkwiła wielka blizna. To włanie pani Carpaccio Hubert zawdzięczał życie, choć w chwilach słaboci i goryczy przeklinał owš noc, w którš znalazła go jako niemowlaka porzuconego pod kociołem Dominikanów. Zaintrygował jš płacz dziecka. Najpierw pomylała, że to koty nawołujš się do godów, był bowiem marzec, a wiosnę czuć było w powietrzu. Szła więc dalej, nie bardzo zwracajšc uwag...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin