Krew nie woda.doc

(30415 KB) Pobierz

GADOWSKI

 

Replika

 


Copyright © Witold Gadowski

Copyright © Wydawnictwo Replika, 2016

Wszelkie prawa zastrzeżone

Redakcja Monika Orłowska

Ilustracje oraz grafiki na okładce Łukasz Lenda

Przygotowanie okładki Mikołaj Piotrowicz

Skład i łamanie Dariusz Nowacki

Wydanie I ISBN 978-83-7674-549-7

Wydawnictwo Replika

ul. Wierzbowa 8, 62-070 Zakrzewo

tel./faks61 868 25 37

replika@replika.eu

www.replika.eu Druk i oprawa: WZDZ - Drukarnia „LEGA"


 


KREW MttHM


Kiedy w dzieciństwie dowiedziałem się, że moja grupa krwi oznaczona jest symbolem Rh+, pomyślałem: w porządku -jestem po dobrej stronie.

Ciągle jednak brakowało mi jakiegoś dopełnienia tego znaku.

Kolejne litery A, B, C... jakoś mnie satysfakcjonowały, wreszcie - wiele lat później - doszedłem do wniosku, że całkowity opis mojego wewnętrznego napędu powinien brzmieć: P.

Wiem, że z medycznego punktu widzenia wypisuję tu ja­kieś herezje, ale mniejsza o to. Ma być P i tyle....

Wyrosłem już z wieku, kiedy obchodziło mnie zdanie pieczeniarzy wyżerających tłuste kąski z pańskich spodków. Nie obchodzi mnie przy tym to, czy spodki mają biskupie czy też sekretarzowskie insygnia.

Od dawna szukam polskiego sensu. Zacząłem od siebie, stąd też wybaczcie osobisty ton.

Ta litera P z czasem wydała mi się najważniejsza w całym alfabecie.

Bo to litera utkana ze sztychów Grottgera, cudownego wieczornego szeptu „Trylogii", pożółych fotografii dziecia­w tamtej Warszawy w za dużych hitlerowskich hełmach, powstańw z lat 1944, 1945..., 1953, bohaterów zamęczo­nych w piwnicach NKWD i UB, na Sybirze, brzemiennych jak krople liter „Solidarności" z 1980 roku.

Zbudowana z luźnej sieci cytatów Piłsudskiego, sejmowej godności socjalisty (z duszy), premiera Jana Olszewskiego, ci­chego, spokojnego uporu matek, których synowie biegli krzy­cząc - Polska?!

To litera zanurzona w strofach człowieka, który najpiękniej ujął gest wstawania z kolan - największego polskiego poety -Zbigniewa Herberta.


Ta litera nie uosabia zimnego rozsądku, wyrachowania, kalkulacji, strategii wyrafinowanego szachisty.

Ta litera nie pachnie „zmysłem bezwzględnej ekonomii". Jest w niej za to dobra naiwność, gościnna tolerancja dla przy­byszów, których wianem bogaciła się przez wieki. Jest też odkie usypianie w momentach powodzenia i lenistwo, które sprawia, że czasem traci się wszystko.

Dodałem sobie do opisu krwi literę P, bo jestem Polakiem nie tylko z powodu miejsca urodzenia, mam wiele ważniej­szych powodów, aby tak określać swoją krew.

Moją Polskość czerpałem z przedwojennych „omyków" i „omyczków", którymi reakcyjnie (w czasach PRL) karmiła mnie babcia Holyńska - Sybiraczka, z powieści Sergiusza Piaseckiego, z epickich reportaży Melchiora Wańkowicza, z czytanych przy latarce, pod kocem, książek Alfreda Szklarskiego (wtedy jeszcze nie znałem jego życiorysu) o przygodach Tomka, z cu­downego poczucia humoru mistrza Edmunda Niziurskiego.

Malowałem ją sobie w myślach obrazami, które widzia­łem za oknem, a z okna mojego rodzinnego domu widać było wprost krzyż na Giewoncie.

Polska nie jest najważniejszym krajem świata, nie wzbu­dza postrachu, nie skłania do oddawania jej hołdu. Ona jest normalna jak jesienna szaruga i słodka jak wybuchająca nagle wiosna.

Polska ma kolor zachmurzonego nieba i błotnistych pól. Bywa chłodna i wilgotna, ale jest w nią wpisana też euforia niespodziewanego lata i pieszczota miękkiego języka, przy­jemnego szeleszczenia swojskich, niepowtarzalnych zgłosek.

Taki mi się utkał emoqonalny kolaż... Tak wyobrażam sobie tnią w żach krew.

Kiedyś starsza aktorka opowiadała mi historię małego Frania.

Trwała wojna 1939 roku, Wybrzeże się broniło. Ginęli pol­scy żnierze. Do wojskowej komisji codziennie przychodził mały, siedmioletni Franio. Niezmiennie łapał sanitariuszkę

8


za rękaw i prosił, aby wzięła od niego krew. Kobieta uciekała przerażona.

Franiu wracał jednak i z uporem w dziecięcym spojrzeniu powtarzał swoje żądanie.

Pewnego dnia Franiu przyszedł wraz ze swoją mamą, która gorąco poprosiła, aby wzięli od synka choć kroplę krwi.

- On nie może w nocy zasnąć i ciągle płacze, że nie może oddać krwi dla polskich żnierzy - matka prosiła, wyjaśnia­c, że boi się o to, że syn w końcu się załamie.

Krew oficjalnie pobrano i szczęśliwy Franiu odszedł wraz z mamą.

Teksty, które teraz zuchwale cisnę Państwu przed oczy, pi­sałem z myś o naszym kraju, o tym, co czeka go w najbliż­szych latach.

Często pisane były szybko, z przeświadczeniem, że trzeba dział już, teraz! Bo ominie nas coś ważnego.

Staram się analizować miejsce mojego kraju we współcze­snym świecie, jego realną siłę. Staram się też podpowiadać politykom (choć oni zwykle niewiele słyszą) ważne - moim zdaniem - rozwiązania.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin