05.1 Graham McNeill - Legenda Sigmara 1 - Młotodzierzca.docx

(1724 KB) Pobierz







 





 

 



 

 

 

 

 

Time of Legends 05: Heldenhammer

Tłumaczyła Katarzyna Pleskot

Księga I Trylogii Legenda Sigmara

 



 

 


OkÅadka ksiÄżki MÅotodzierżca

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

redakcja: Wujo Przem

(2019)


 

Trwa mroczna era, wiek krwi, demonów i czarnoksięstwa. To również czas bitew, wszechobecnej śmierci i nadchodzącego końca świata.

Pośród zniszczenia i szalejących płomieni rodzą się jednak potężni bohaterowieludzie czynu i wielkiej odwagi.

W sercu Starego Świata leży kraina ludzi rządzona przez wiecznie skłóconych ze sobą plemiennych wodzów.

 

Jest to kraina podzielona.

Na północy król Artur z rodu Teutogenów walczy z konkurentami do tronu na szczycie wielkiej Góry Fauschlag, podczas gdy król-berserker z Turyngian wierzy tylko w wojnę i rozlew krwi.

To na południe ludzie muszą się zwrócić w poszukiwaniu pomocy.

W Reikdorfie panują Unberogenowie dowodzeni przez potężnego króla Björna i jego naznaczonego przepowiednią syna, Sigmara. Unberogenowie wierzą w ideę zjednoczenia ludzkich plemion. Wierzą słusznie, albowiem jeżeli w obliczu tak licznych wrogów ludzie nie przezwyciężą różnic i nie zdecydują się wystąpić razem, ich upadek jest przesądzony.

Pośród pól mroźnej północy grasują najeźdźcy z Norski, barbarzyńcy i czciciele Mrocznych Bóstw, którzy grabią, mordują i niszczą wszystko, co napotkają na swej drodze. Bagna są nawiedzane przez ponure widma, a w lasach gromadzą się bestie. Ale to na wschodzie rośnie największe niebezpieczeństwo ze strony mrocznych sił. Zielonoskórzy od wieków stanowili zagrożenie dla ludzkich krain, lecz tym razem ich niezliczone hordy zbierają się do ataku w celu ostatecznego starcia z powierzchni ziemi każdego śladu istnienia człowieka.

Królowie ludzkich plemion mają jednak sprzymierzeńców w strasznej walce.

Krasnoludy zamieszkujące góry, wspaniali kowale i inżynierowie, wspomagają ich przeciwko plugawemu najeźdźcy. Wszyscy muszą trzymać się razem, krasnoludy i ludzie, ponieważ teraz waży się przetrwanie obydwu ras i wiele zależy od tego przymierza.

 

268

 



Chronologia wydarzeń Starego Świata ludzi

 

-1500 do -1: Prehistoria

 

-1500: Uciekając przed silniejszymi wrogami, rolnicze plemiona ludzi wkraczają na ziemie pomiędzy Górami Krańca Świata a Górami Szarymi

.

-1000: Przodkowie plemion-założycieli Imperium przynoszą znajomość brązu i koła.

 

-500: Znaczący wzrost liczby ludzi w Starym Świecie. Liczni wodzowie i królowie wojują ze sobą, aby ustalić granice swoich krain. Wiele plemion kolonizuje stepy na Północy i zewnętrznym skraju Pustkowi Chaosu. Większe osady zakładane są wzdłuż rzek i wybrzeży morskich. Trwają nieustanne walki z goblinami i zwierzoludźmi.

 

-250: Krasnoludy rozwijają handel z ludźmi na ziemiach, które w przyszłości staną się Imperium. Ludzie są kiepskimi rzemieślnikami i uczą się stosunkowo powoli.

 

-50: Artur, wódz Teutogenów, odkrywa skałę Fauschlag (później znaną jako Góra Ulryka) i prosi o pomoc klan krasnoludów, które wykuwają tunel biegnący przez górę i budują potężną fortecę na jej szczycie.

-30: Narodziny Sigmara - syna wodza z plemienia Unberogenów.

 

-20: Marius z Jutonów zostaje pokonany przez

Teutogenów i postanawia wyprowadzić swoich ludzi do nowej krainy. Jednak nie wszyscy z jego poddanych decydują się opuścić ziemie przodków, które później będą należeć do prowincji Nordland i Ostland. Od tego czasu te plemiona nazywano Was-Jutonami. Marius prowadzi swych poddanych na zachód i zakłada królestwo Jutonsryk, zostając jego pierwszym władcą. Rozpoczyna dziesięcioletnią kampanię w celu uwolnienia bagien od demonów mgielnych. W odpowiedzi na napływ Jutonów na bagna, Marbad - wódz żyjącego na tym terenie plemienia Endalów- zakłada osadę Marburg u ujścia Reiku. Tam odkrywa starożytny miecz elfów i nazywa go Wilczym Pazurem. Ostrze stanie się symbolem jego władzy, na który później przysięgnie lojalność wobec Sigmara.

 

-15: Krasnoludzki konwój kupiecki z Karaz-a-Karak zostaje napadnięty na drodze do Gór Szarych. Król Kurgan Zelaznobrody zostaje porwany przez orki, a potem uratowany przez Sigmara. Z wdzięczności za ocalenie, Kurgan wręcza młodzieńcowi podarunek w postaci runicznego młota, Ghal Maraz.

 

-8: Po śmierci ojca Sigmar zostaje wodzem plemienia Unberogenów.

 

-1: Bitwa na Przełęczy Czarnego Ognia. Zjednoczone armie ludzi i krasnoludów miażdżą hordę zielonoskórych. To zwycięstwo zwiastuje początek Imperium. Niedługo potem do kraju Sigmara zaczynają przybywać krasnoludzcy rzemieślnicy. Obie rasy rozpoczynają wymianę handlową na wielką skalę, a dzięki popytowi na rzemieślnicze arcydzieła, górskie twierdze odzyskują część dawnej potęgi ekonomicznej.

 

1 do 999: Czasy Sigmara

 


Księga Pierwsza

WYKUWANIE CZŁOWIEKA

 

Kiedy słońce udaje się na spoczynek

I cały świat okrywa się całunem mroku,

Zapałają się wielkie ogniska

I piwo leje się do dzbanów.

Nadchodzi wtedy czas na opowiedzenie sagi,

jak to w zwyczaju mają krasnoludy,

A najwspanialszą z sag

Jest saga o Sigmarze, największym z wojowników.

Posłuchajcie tego, wysłuchajcie uważnie tych słów.

I żyjcie dalej pełni nadziei.

Rozdział 1

Przeddzień bitwy

Podążając za cichym pogłosem pieśni i dumnych okrzyków dobiegających z długiego domu stojącego pośrodku osady, dwóch chłopców skradało się w ciemnościach między zabudowaniami. Poruszali się ostrożnie, rozglądając się na boki. Mijali wysokie budynki o drewnianych ścianach, przemykali pod linami ciężkimi od suszących się na nich ryb, aż wreszcie przystanęli przy rozgrzanej od wewnętrznego żaru ścianie kuźni. Żaden z chłopców nie chciał zostać przyłapany, zwłaszcza po zapadnięciu zmroku, w momencie, gdy na murach pojawiły się straże.

Obaj mieli świadomość, że wyprawa w razie niepowodzenia zakończy się dla nich nie najlepiej, ale byli tak podekscytowani szaleńczym wypadem w głąb Reikdorfu, że łatwo mogli przez nadmierny pośpiech ściągnąć na siebie uwagę strażników.

Ucisz się!syknął Cuthwin, gdy Wenyld wpadł na niewidzialną w ciemnościach stertę oheblowanych desek, ułożoną naprzeciwko magazynu stolarskiego.

Sam się ucisz!odpowiedział mu przyjaciel, łapiąc w locie spadające kawałki drewna, zanim stukot zdążył ujawnić ich kryjówkę. Chłopcy przycisnęli się do ściany:

Dziś na niebie nie ma ani gwiazd, ani księżyca. Nic nie widzę.

Cuthwin przyznał w duchu, że była to prawda. Noc była atramentowo czarna, tylko rozstawione na murach osady koksowniki skwiercząc rzucały nieco pomarańczowego światła, w którym widoczne stawały się kontury lasów rozciągających się za Reikdorfem. Wzdłuż obwarowań rozstawieni byli wartownicy, uzbrojeni w łuki i włócznie, których często używali polując w okolicznych gęstych lasach i nad brzegiem Reiku.

Hejpowiedział Wenyld.Czy słyszałeś, co powiedziałem?

Słyszałemodpowiedział Cuthwin.Tak, wiem, jest ciemno. W takim razie zacznij używać uszu. Wojownicy nie siedzą cicho w nocy przed dniem, gdy mają wyruszyć na wojnę.

Obaj chłopcy na chwilę zupełnie znieruchomieli niczym miniaturki statuy Ulryka znajdującej się nad wrotami Reikdorfu.

Wsłuchując się w dźwięki nocy, wdychając jej zapachy, pozwalali zmysłom chłonąć wrażenia i malować bez użycia wzroku obraz wioski, w której żyli: skrzypienie stygnącego żelaza w kuźni Beorthyna, układającego się do snu po całym dniu ciężkiej pracy przy wykuwaniu mieczy i toporów; prowadzone półgłosem rozmowy kobiet, rozbrzmiewające troską i zmartwieniem, ponieważ przygotowywały odzienie dla swych synów i mężów, którzy o świcie mieli wyruszyć na wojnę; dobiegające ze stajni ciche rżenie koni; słodkawy zapach palonego torfu i niezwykle apetyczny aromat gotowanego mięsa.

Wśród otaczających dźwięków Cuthwin rozpoznawał także nieustanny szum rzecznych fal, odgłos, jaki wydaje woda rozbijając się na bagnistych płyciznach; skrzypienie drewnianych łodzi rybackich dryfujących po powierzchni rzeki, a także jęk wiatru buszującego pośród rozwieszonych sieci. Ogarniał go przez to smutek, ale noce w krainie położonej na zachód od gór rzadko były wesołe, ponieważ był to czas, gdy z lasu wychodziły bestie, aby zabijać i pożerać swoje ofiary.

Rodzice Cuthwina zostali zabici przez zielonoskórych latem zeszłego roku, podczas próby obrony swego obejścia przed napaścią krwiożerczych najeźdźców. Na myśl o tym Cuthwin wstrzymał oddech i poczuł, jak dłonie zwijają mu się w pięści, podczas gdy umysł podsuwał mu wizje zemsty, jaką wywrze któregoś dnia na potworach, które odebrały mu ojca i przez które został zmuszony do przeniesienia się do Reikdorfu i zamieszkania u wuja.

Mimo że dał się chwilowo pochłonąć myślom o zemście, usłyszał stłumiony odgłos śmiechu i pieśni, który dobiegał zza grubych drewnianych ścian i ciężkich, dodatkowo wzmacnianych drzwi. W tym momencie ściany położonego w centrum osady spichlerza zajaśniały odbitym blaskiem, tak jakby ktoś otworzył drzwi lub okiennice w stojącym naprzeciw budynku.

Dodatkowo dało się wyraźniej słyszeć radosną wrzawę i odgłosy hałaśliwej zabawy.

Na krótką chwilę rynek Reikdorfu rozjaśnił się, ale wkrótce potem światło zniknęło równie gwałtownie, jak się pojawiło.

Obaj chłopcy byli podekscytowani myślą o podglądaniu wojowników króla Björna, którzy nazajutrz mieli wyruszyć do boju z zielonoskórymi. Tylko ci, którzy osiągnęli wiek męski, mogli uczestniczyć w uczcie odbywającej się w królewskich komnatach. Chłopcy nie mogli jednak przepuścić okazji, żeby spróbować odkryć, na czym polega tak pilnie skrywany sekret.

Widziałeś to?zapytał Wenyld wskazując palcem w stronę środka wioski.

Oczywiście, że widziałemodpowiedział Cuthwin, ściągając w dół ramię przyjaciela.Nie jestem ślepy.

Mimo że Cuthwin mieszkał w Reikdorfie dopiero od tygodnia, znał tajemnice tego miasta nie gorzej niż dzieci urodzone na miejscu. Jednak teraz, w kompletnych ciemnościach, bez żadnych widocznych punktów charakterystycznych, ledwie rozpoznawał miejsce, w którym się znajdowali. Wioska wydawała się mu nieprzyjazna i wroga, a jej topografia nieznana.

Przypomniał sobie obraz, jaki wyrył mu się w pamięci w momencie rozbłysku światła, po czym chwycił Wenylda za rękę.

Będę nas prowadził tam, skąd dobiegają głosy wojownikówpowiedział.Trzymaj się mnie, a zaraz dotrzemy na miejsce.

Ale przecież jest tak ciemnozaprotestował Wenyld.

Nieważneodpowiedział Cuthwin.Znajdę drogę naokoło, nawet w ciemnościach. Tylko się nie oddalaj.

Nie będęobiecał Wenyld, ale Cuthwin usłyszał, że w głosie przyjaciela zadrżała nuta niepewności. Sam poczuł się trochę nieswojo, ponieważ wuj nie ociągał się z użyciem rózgi, kiedy przychodziło do wymierzenia kary. Zdusił jednak strach, powtarzając sobie, że jest przecież jednym z Unberogenów, członkiem najpotężniejszego plemienia wojowników na północ od Gór Szarych, a jego serce jest prawe i mocne.

Wziął głęboki oddech i puścił się biegiem w stronę oświetlonej przed chwilą ściany spichlerza, podążając zapamiętaną ścieżką, gdzie nie powinno znajdować się nic, o co mógłby się potknąć i narobić hałasu. Miał jednak duszę na ramieniu, gdy przemierzał otwartą przestrzeń rynku, omijając miejsca, gdzie, jak pamiętał, znajdowały się pułapki w postaci potłuczonych naczyń, mogące wydać zdradliwy dźwięk, gdyby rozgniótł je stopą. Pomimo że zdołał rzucić tylko krótkie spojrzenie na trasę, którą teraz podążał, obraz ten zapadł mu głęboko w pamięć i mógł go sobie przypomnieć z takimi szczegółami, jakby to był jeden z wilków na sztandarach wojennych króla Björna.

Przypomniało mu się, jak ojciec uczył go poruszać się po ciemnym lesie. Skradał się bezgłośnie jak duch, lawirując między obiektami znajdującymi się na rynku, licząc kroki i ciągnąc za sobą Wenylda. Zatrzymał się na chwilę, po czym ruszył wolniejszym krokiem, teraz z zamkniętymi oczami, pozwalając uszom gromadzić wszystkie potrzebne informacje o otoczeniu. Odgłosy zabawy stawały się coraz głośniejsze, a odbijając się od ścian budynków tworzyły mapę w umyśle chłopca.

Cuthwin wyciągnął przed siebie dłoń i uśmiechnął się w ciemnościach, gdy poczuł pod palcami kamienną ścianę królewskiego długiego domu. Skały były uformowane na kształt sześcianów i pokryte płaskorzeźbami. Zostały wydobyte przez krasnoludzkich górników z kamieniołomów w Górach Krańca Świata i przywiezione wiosną do Reikdorfu jako dar dla króla Björna.

Przypomniał sobie, jak z mieszaniną podziwu i trwogi obserwował krasnoludy, przerażające, przysadziste postaci w błyszczących zbrojach, które nie zwracały uwagi na otaczających je ludzi, rozmawiając tylko ze sobą szorstkimi głosami podczas stawiania długiego domu dla króla, co zajęło im zaledwie jeden dzień. Krasnoludy odrzucały każdą propozycję pomocy i nie zostały w osadzie o minutę dłużej, niż to było niezbędne. Wszystkie oprócz jednego wyruszyły na wschód, gdy tylko budowla została ukończona.

Czy jesteśmy na miejscu?zapytał szeptem Wenyld.

Cuthwin skinął głową, przy czym zdał sobie sprawę, że Wenyld i tak nie jest w stanie tego zobaczyć.

Takodpowiedział, zniżając głos.Ale bądź cicho. Jeżeli zostaniemy złapani, czeka nas co najmniej tydzień pracy przy opróżnianiu wychodków.

Cuthwin zatrzymał się na chwilę, by uspokoić oddech, a następnie zaczął przesuwać się wzdłuż ściany, wyciągając przed siebie dłoń, aby wyczuć, kiedy dotrze do rogu budynku. Kiedy go wreszcie dotknął, wydał mu się tak gładki i ostry jak ostrze topora. Ostrożnie obszedł go, przy okazji zerkając w górę, ponieważ właśnie w tej chwili chmury rozstąpiły się i jasne światło gwiazd rozświetliło na moment ciemne niebiosa nad nim.

Światło rozbłysło na ścianach z ociosanego przez krasnoludy kamienia sprawiając wrażenie, jakby w kamiennych blokach również utkwione były gwiazdy i chłopiec przystanął na moment, żeby podziwiać niesamowite mistrzostwo, z jakim zostały wykonane.

Pokonawszy róg budynku Cuthwin mógł dojrzeć szerokie wrota wykonane z grubych bali drewna i ozdobione kanciastymi obejmami z ciemnego żelaza oraz płaskorzeźbami przedstawiającymi młoty i błyskawice. Okiennice, pod którymi się znajdowali, były zaryglowane i tak ciasno przylegały do framug, że między drewno a kamień nie dałoby się wcisnąć ostrza noża.

Przez okiennice przedostawały się jednak stłumione odgłosy hulanki, brzęk dzbanów z piwem, dźwięki intonowanych pieśni wojennych i stukot mieczy o metalowe guzy na tarczach.

Patrz tuwskazał okiennicę nad nimi.Zobaczmy, czy uda nam się coś przez to zobaczyć.

Wenyld skinął głową i stwierdził:

Ja pierwszy.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin